Kultura

Jestem za – a nawet przeciw…

Wybory samorządowe odbędą się 21. października 2018 roku. Rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość, stojąca na fundamencie konserwatywnym o jednak lewicowej nodze (pomoc socjalna) snuje wizję zdobycia władzy w terenie. PiS powoli zawłaszcza kolejne instytucje praworządności (poprzedniej ekipy i postkomuny) – (Trybunał Konstytucyjny, sądownictwo) a za sprawą ministra Szyszki skonfliktował się z Brukselą, nie przestrzegając norm ochrony dziedzictwa przyrodniczego (Białowieża). Skonfliktował też kraj z Rosją, ma problemy w kontaktach z USA i Izraelem (ustawa IPN-owska). Dziś z kapelusza tuż przed wyborami dwie niby zwalczające się frakcje (POPiS) odpaliły „problem” LGBT.

Jarosław Kaczyński na spotkaniu z mieszkańcami Trzcianki oznajmił: „(…) Zapewniam państwa, że póki my żyjemy, żadnych małżeństw homoseksualnych nie będzie (…)”. Do chóru przyłączył się prezydent Lublina, Krzysztof Żuk (Platforma Obywatelska), zakazując środowiskom homoseksualnym Parady Równości jak również zakazując kontrmanifestacji środowisk skrajnej prawicy, co akurat w obliczu nieuchronnych zamieszek było posunięciem słusznym.

To powinno się tyczyć wszelkich zgromadzeń, gdzie w imię demokracji spotkać się mają zantagonizowane ze sobą grupy, czy to kibicowskie, religijne czy polityczne. Obywatele, nie zainteresowani marszem grup skrajnych, muszą za to płacić wysoką cenę. Ochrona maszerujących środowisk LGBT i chuliganów piłkarskich, chcących dobrać się im do skóry, to wydatek z budżetu około 500 tys. zł. Grupy o skrajnych poglądach powinny mieć świadomość strat, wpłacając kaucję na poczet ewentualnych zamieszek. Mam jednak świadomość, że owa koncepcja w warunkach polskich nikomu nie pozwoliła by protestować, pozostaje więc opcja nieustającej wścieklizny na ulicach. Łatwo być politykiem jak Robert Biedroń, Adrian Zandberg, czy Jan Śpiewak (kandydat na prezydenta Warszawy) i tylko krytykować decyzję prezydenta Lublina, próbującą ograniczyć ewentualne straty. Swoje trzy grosze dołożył przecież jeszcze lubelski wojewoda, Przemysław Czarnek – określając marsz jako promocję „zboczeń, dewiacji i wynaturzeń”.

Ostatnia prosta kampanii samorządowej musi iść również po linii Kościoła katolickiego, co zrozumiał prezydent Lublina, Krzysztof Żuk, chcący zakazać niewygodnych dla siebie „obrazków”. Jarosław Kaczyński obiera (czy też odświeża stary) kierunek: mniejszości seksualne i atak na zboczenia, zagrażające polskiej dziatwie. Tym samym tworzy kolejne demony i będzie odpowiedzialny za kolejne, oczywiście pozorne i rozdmuchane krzywdy, a na dodatek o kolejny szczebel pogrąża Polskę w stosunkach międzynarodowych, sprowadzając czarne chmury z Brukseli. Chyba PiS-owi jeszcze mało kompromitacji z postępowaniami w sprawie zagrożenia praworządności.

Jan Śpiewak (kandydat na fotel prezydenta Warszawy) wie, że stolica pełna jest singli, „słoików” i korporacyjnych karierowiczów oraz – jak podają środowiska LGBT – ma do zagospodarowania 200 000 potencjalnych wyborców. Wiedząc, że się to opłaci, kandydat na prezydenta Warszawy, Jan Śpiewak, podpisał Warszawską Kartę LGBT+, opracowaną we współpracy z organizacjami, walczącymi o prawa osób nieheteronormatywnych. Dziś organizacje mniejszości seksualnych wchodzą ze swymi postulatami na szczebel najwyższy – do gabinetu prezydenta miasta. Kandydat na prezydenta komitetu Wygra Warszawa (tworzą go Partia Razem, Zieloni 2004, Inicjatywa Polska i stowarzyszenie Wolne Miasto Warszawa) obiecał, że jeżeli wygra wybory, na pl. Zbawiciela wróci tęcza.

Ze wskazania środowisk LGBT wdroży też szereg postulatów grup mniejszościowych. Ma osiem punktów. Zakłada, że władze Warszawy stworzą hostel interwencyjny dla osób LGBT+ (formuła przedsiębiorstwa ekonomii społecznej). W hostelu schronienie znalazłyby np. młode osoby, które z powodu swojej orientacji seksualnej zostały wyrzucone z domów lub musiały uciekać z nich przed przemocą. Karta przewiduje również rzetelne zajęcia o zdrowiu i edukacji seksualnej w szkołach, w tym o orientacjach seksualnych. Szkoły mają być wolne od dyskryminacji. Mają w nich działać tzw. latarnicy, czyli osoby kontaktowe dla uczniów LGBT+, którzy będą służyć radą i pomocą w sytuacjach kryzysowych, np. homofobicznego prześladowania przez innych uczniów.

Kolejne założenie: w Warszawie powstanie Centrum Społeczności LGBT+. Dodać należy, że podobno tak dyskryminowane środowiska LGBT dosyć sprawnie docierają do przedszkoli, szkół, coraz częściej do korporacji. Zaskakująca jest sytuacja, gdy pracodawca wysyła całą grupę na kurs o LGBT a potem tłumaczy, że nie ma pieniędzy na konkretne szkolenia i podwyżki. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

październik 2018

(Visited 20 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*