Jeden dzień wolności! Przed 11. listopada… (2)

Czy Ukraina to państwo niepodległe?

Ogólnoukraińskie referendum na temat ogłoszenia niepodległości Ukrainy odbyło się 1. grudnia 1991. W referendum zadano pytanie: „Czy zgadza się Pan/Pani z Aktem ogłoszenia niepodległości Ukrainy?”. Obywatele Ukrainy opowiedzieli się za niepodległością swojego kraju. W referendum wzięło udział 84,18 proc. wyborców. Ogromna większość (90 proc.) opowiedziało się „za”. Już 2. grudnia, Polska jako pierwsze państwo na świecie uznała niepodległość Ukrainy! Państwo, w którym nigdy nie żyło się normalnie, doprowadziło do wojny domowej i kijowskiego „Euromajdanu” – rewolucji przeciwko legalnie wybranemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi (moskiewskiemu bufonowi), który Unii Europejskiej powiedział „Nie!”. Pieniądze płynące z USA, opłacani demonstranci, będący na etacie oligarchów, zrobiły swoje. 21. lutego 2014 milicja została usunięta z ulic Kijowa a Janukowycz opuścił stolicę. 22. lutego parlament usunął go z urzędu. Biedni Ukraińcy zobaczyli, w jakim przepychu żył ich prezydent w willi, którą miał do dyspozycji od państwa. Luksusowe auta, złote bidety, jacht, prywatne jezioro, trunki sygnowane własnym nazwiskiem, rycerskie zbroje i obrazy, przedstawiające go jako Cezara.

Następcą upadłego barona prezydenta Janukowycza na fotelu prezydenta Ukrainy stał się „król czekolady” – Petro Poroszenko – przywódca „pomarańczowej rewolucji” z 2001 roku i główny jej sponsor – kolejny oderwany od rzeczywistości gnuśny oligarcha z kilkoma paszportami, m.in. Izraela… Jego aktywa warte są 1,5 miliarda dolarów co nie przeszkadza temu, że Poroszenko zarabia jako jedyny prezydent na świecie 540 651 00 dolarów miesięcznie. I to wszystko na biednej Ukrainie, gdzie średnia pensja to 150 dolarów na miesiąc!

Ukraina to taki eksperyment socjotechniczny, gdzie nie ma znaczenia ani ludzkie życie, ani własność, ani własna suwerenność!

***

Polacy są sąsiadami Ukrainy do bólu przychylnymi jej chorobliwej rusofobii. Dziś polski patriotyzm koszulkowy jest włócznią, która ma zatrzymać Rosjan, by „kacapskie” onuce nigdy nie postały na naszej ojczystej ziemi. Rozbieramy pomniki ku czci czerwonych „bojców”, udajemy, że setki miast wyzwoliły się spod faszystowskiej zarazy same. Ukraińcy są wzorem dla naszej ekipy rządzącej – to oni stoją na realnym froncie z „zielonymi ludzikami” z Moskwy, a faktycznie biją się ze swoimi braćmi, powstańcami ze wschodnich zbuntowanych republik. Mimo recesji na Ukrainie i kompletnego upadku, wciąż są pieniądze na pociski oraz demolowanie miast i wiosek czy równanie ich z ziemią. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości konsekwentnie odmawiają przyjęcia proponowanej przez Kukiz ‘15 ustawy, sankcjonującej gloryfikację banderyzmu w Polsce, bo na takich wzorcach dziś opiera się młody Ukrainiec – również ten, który przyjeżdża pracować do naszego kraju. Topór, widły, krew i szowinizm!

Opór naszych władz w tym zakresie zadziwia, a ze środowiska PiS można usłyszeć zdumiewające tyrady dowodzące, że co prawda UPA trochę mordowała Polaków, ale bili się też z Sowietami, więc są słuszni i dobrzy. Mimo pozornych sojuszy strona ukraińska nie przestaje obrażać polskiej strony jak i samych Polaków. Zaiste to dziwne, ale musimy się z tym mierzyć na każdym kroku.  Wobec ograniczania niepodległości samym Polakom dziwne stanowisko zajmują obecne władze. Argument ukraiński przerzucany jest z rządu na rząd, a niepokojące historie wciąż płyną zza wschodniej granicy. Ukraina coraz bardziej stacza się w kierunku państwa autorytarnego, z obowiązującą oficjalnie doktryną nacjonalistyczną i faszystowską, która jest jeszcze dodatkowo podlana rusofobią i antypolonizmem.

Gdy ktoś tylko wskazuje na to, że na Ukrainie regularnie dochodzi do ataków na relikty polskości na dawnych Kresach Rzeczpospolitej, albo że dochodzi do uchwalania prawa, wymierzonego w mniejszości narodowe, na przykład zabraniającego nauczania w języku ojczystym – PiS-owska narracja wszelkich krytykantów w kraju nazywa „agentami Putina”. Doszło już nawet do tego, iż gdy Rumunia i Węgry zgodnie oraz bardzo stanowczo skrytykowały prawo o mniejszościach  narodowych, które uchwalono na Ukrainie, to tylko Polska wyłamała się stwierdzając, że to nic takiego, iż w polskich szkołach na Ukrainie mniejszość polska będzie się uczyła po ukraińsku, a nie po polsku. Przymusowa ukrainizacja naszych rodaków jest zatem chyba nową polską racją stanu!

Co ciekawe, na Ukrainie coraz mniej naszych rodaków ma odwagę przyznać się do polskich korzeni. W roku 2008 tamtejszy spis wykazał 900 tys. osób, przyznających się do polskości. W roku 2016 to samo zestawienie nie wykazało mniejszości polskiej. Wymarła? (Cdn.)

 

Roman Boryczko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*