Dygresje przyrodnicze

Żywy las, to wiele pięter roślinności oraz zróżnicowanie biotopu – bogactwo, mnogość gatunków fauny i flory; „martwy las” to sztuczne, jednogatunkowe nasadzenie – zazwyczaj setki hektarów tyczkowatej sosny, rosnącej w geometrycznych rzędach. Jak wiadomo, każdy  woli kupić jajka od kur swobodnie chadzających po obejściu oraz dziabiących według uznania robaka, niż od faszerowanych antybiotykami, karmionych mączką rybną ptaków w klatkach, z obciętymi dziobami. Nie inaczej jest z nami – ludźmi.

Zanik oddolnych, zróżnicowanych inicjatyw społecznych jest zawsze oznaką tego, że system, w którym żyjemy zmierza w stronę jałowości kulturowej, obywatelskiej czy artystycznej; to wyśmienity grunt dla autorytaryzmu – a stąd już krok do dyktatury. Wystarczy spojrzeć na kraje tzw. zachodnie, gdzie pozornie wszystko działa jak w zegarku –  wedle dobrze opracowanych procedur, a jednak ludzie – najzwyczajniej w świecie – boją się wyrażać swoje opinie lub – co gorsza – nie mają swojego zdania. W Europie, od wielu już dekad, system kształcenia – a i też promocji –  jest właśnie taką hodowlą intelektualnej monokultury. Ciężko znaleźć kogoś, kto nie myli informacji z wiedzą, a wiedzy z mądrością.

Pozornie nieograniczony dostęp do informacji rodzi złudzenie – i to bardzo szkodliwe, że mamy do czynienia z wiedzą. Można dla przykładu przeczytać w Internecie „tomy grube” o psiej behawiorystce czy stolarstwie – obróbce drewna, etc. Natomiast nie jest to w żaden sposób jednoznaczne z umiejętnością ułożenia psa czy zrobienia stołu. To bardzo zasadnicze różnice. Wiedza jest zdolnością uporządkowywania informacji i przekucia tego na działanie praktyczne. Nie na darmo hinduskie przysłowie mówi: „Tona teorii warta jest tyle, co piętnaście gramów praktyki”, a nasze ludowe porzekadło: „Ocean teorii, a kałuża praktyki”. I chyba prawdą jest również, że filozof jest miarą swojej filozofii.

Czym zatem jest mądrość? Załóżmy, że potrafimy zrobić stół – całkiem solidny, a pies nas słucha i potrafi „zachować się”  w otoczeniu ludzi oraz innych czworonogów. Nie czyni nas to jednak ludźmi mądrymi, a jedynie sprawnymi w określonych aspektach rzeczywistości – posiadającymi praktyczną wiedzę. Mądrość wychodzi poza wąskie specjalizacje, ciasne perspektywy i doraźne skutki. Powinna być – zdaje się – czymś, co nas uszlachetnia, co pozwala żyć lepiej na wszystkich płaszczyznach naszej egzystencji. Mądrość to cream de la cream wiedzy jako takiej.

Określenie „filozof” stanowiło kiedyś niemal synonimem mędrca. W pojęciu klasycznym (najlepszym zdaniem autora) filozofia była wstępem do zrozumienie istoty bytu; sztuką opierającą się o znajomość logiki, arytmetyki z geometrią, retoryki oraz etyki (Arystoteles poszerzył „umiłowanie wiedzy” o metafizykę, czyli ontologię). Ogólnie rzecz biorąc, to próba szukania związków, badanie zależności, syntetyzowanie wiedzy przez filtr etyki czyni człowieka mądrym. To logiczne rozumowanie, połączone z poszukiwaniem sensu głębszego dobra może dać  nam wgląd w siebie, w relację podmiot – przedmiot, a wreszcie całościowe pojmowanie rzeczywistości (nie koniecznie zrozumienie); wyjście z pułapki oglądania rozbitych odłamków lustra.

Zwierzęta posiadają ten kompas w sobie, uczą się niejako automatycznie, jak żyć najlepiej, najmądrzej, najpraktyczniej dla przetrwania własnego gatunku czy stada. Nie są jednak obarczone dylematami „dobra” i „zła”; ich ekspansywność względem środowiska i otocznia posiada swoje naturalne, biologiczne bariery. Przyroda jawi się jako jeden organizm. Człowiek – jako gatunek, wydaje się być pozbawiony tych ograniczeń i hamulców. Ale nie powinniśmy  patrzeć na to z perspektywy ogólnej – ilościowej, bo jesteśmy przede wszystkim zbiorowością konkretnych, spersonalizowanych jednostek. Z drugiej strony, tworzymy złożone i pozornie skomplikowane systemy społeczne. Z jakiś jednak względów pozytywna selekcja u nas szwankuje. Mylenie nauki z technologią, powoduje, że na styku idei i informacji rodzi się niebezpieczny chaos. Największą dla nas pułapką staje się to, iż pozornie możemy sobie tłumaczyć Świat na dowolne i nieskończone sposoby. Jest też pewne, iż ludzie bezrefleksyjni i egotyczni szybko realizują swoje cele i ambicje – często „po trupach”. Natomiast, zarówno jako jednostki jak i zbiorowość, używamy fałszywie i nieodpowiedzialnie takich pojęć jak „wolność” czy „równość”.

Na etykę oraz ontologię zjawisk podstawowych (że tak powiem) współcześni „akademicy” machają ręką, rozczulając się jednocześnie nad postmodernistycznym bełkotem czy wyrosłymi z tego „gender studies”. Dzisiejszym humanistom nie jest potrzebna podstawowa nawet wiedza z zakresu zagadnień teorii matematycznych, a tak wielu używa pojęć, których nie potrafi zdefiniować na poziomie fundamentalnym. Teorie ogólne i szczegółowe mnożą się i rozjeżdżają jak w narkotycznych halucynacjach czy na przysłowiowym śniadaniu u Kapelusznika. Ludzie, uważający się za wielce mądrych, deklarujący się jako „wierzący w nic” – to na dodatek powstałe „z przypadku”, traktują jak zabobonnych ignorantów czy intelektualny plebs tych, którzy są przekonani, iż każde zjawisko ma swoją przyczynę. Nie przeszkadza im to, że o istocie „materii” możemy powiedzieć naprawdę mało – na dodatek jest jej tyle we Wszechświecie, co kot napłakał, a o tzw. „przypadku” decyduje twarde prawo rachunku prawdopodobieństwa. Kosmos to nie miejsce, gdzie się „przypadkiem” wpadło na kolegę z dawnych lat. Nieskończona  niemal – oraz fascynująca – ilość skomplikowanych zależności występuje od świata komórkowych mitochondriów, poprzez środowisko paproci, ludzką psychikę, ludzkie losy a kończąc na kwazarach czy supernowych; aż pozazdrościć tym, którzy mogą spać spokojnie – bez cienia metafizycznego drżenia.

Czy jest coś, co stoi ponad „moralnością”? Wydaje się, że tym najwyższym, najtrudniej uchwytnym a zarazem najbardziej metafizycznym czynnikiem jest „miłość”. Nie chodzi tu oczywiście o potoczne i psychologiczne rozumienie przypływu uczuć; tu chodzi o zasadę. O tym rozprawiał apostoł Paweł. W takim ujęciu religie magazynują wiedzę – mądrość musimy realizować sami. Wróćmy jednak „na ziemię”, do Świata przemysłowych rzeźni oraz „nowego akademizmu”, gdzie pracują wielkie nożyce urawniłowki – politycznej poprawności, gdzie świątynię Baala i Posejdona zastąpiono nam neopogańską religią „brukselskiej demokracji” – w oprawie lewackiej ideologii, gdzie nihilizm nazywa się racjonalizmem, a hedonizm „samorealizacją”. Na straży Wielkiego  Babilonu stoją media oraz ich „autorytety”- będące de facto inżynierami dusz – serwujące propagandę i manipulację, zamiast rzetelnej informacji. Tak nawiasem, mogło by się okazać – przeprowadzając sondę uliczną na problematyczne czy kontrowersyjne tematy – że społeczeństwa skandynawskie są o wiele bardziej sterroryzowane i stłamszone światopoglądowo niż mieszkańcy Teheranu czy Pekinu.

Pewne jest jedno, iż w obecnym systemie przepływu informacji oddzielenie śmieci od rzeczy wartościowych stanowi nie lada wyzwanie. Włodarze „systemu” mają narzędzia oraz technologie, pozwalające w sposób bardzo precyzyjny realizować zasadę, że najłatwiej zdezawuować prawdę wsadzając ją między dwa kłamstwa, a najlepszym sposobem na przemycenie kłamstwa jest umieszczenie go pomiędzy dwoma prawdami. Establishment pieczołowicie rozcieńcza zdolność krytycznego myślenia u przeciętnego beneficjenta kultury nadmiaru. Kontestacja jest o tyle aprobowana, o ile nie podważa sensu działań tych, których nie wolno krytykować pod żadnym pretekstem; a jak ktoś kiedyś mądrze zauważył, iż jeśli chce się wiedzieć, kto realnie sprawuje władzę, to jest ten, kogo nie wolno krytykować. Bez względu jednak na wszystko, to pieniądz kreuje „rzeczywistość” – dlatego bezkompromisowych wolnomyślicieli czy pisarzy pokroju George’a Orwella sprytnie podmienia się na  poklepywanych i nagradzanych  skarlałych oportunistów, udających niezależność sądów.

No cóż, gdzie się pieli grządki z pietruszką – tam dęby nie urosną…

                                                                                                                                      Jakub Pańków

Grafika Autora

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*