Coś się kończy, coś się zaczyna… Kończy się..?

1

Czas mało subtelnego szantażu ze strony kluczowych figur Unii Europejskiej powoli zbliża się do swojego kulminacyjnego punktu. Pierwsza część operacji, której ramieniem jest Europa, ma uświadomić naszemu choremu polskiemu ciału, że potrzebuje recepty na swoją chorobę. Lekarz wypisze odpowiednią dawkę leku a specjalne preparaty – w postaci wytycznych, jak ją zwalczyć oraz końskiej dawki – przyjadą ze Stanów Zjednoczonych Ameryki – naszego sprawdzonego od lat rodzinnego lekarza. Opiekuje się nami na odległość jak rodzony ojciec, ojciec surowy, czasami nawet myślę, iż to taki ktoś, komu na rodzinie nie zależy…

Dostaliśmy wskazówki, by w obliczu wroga śmiertelnego, jaki od zawsze czai się za naszymi wschodnimi granicami, tęskno spoglądać na zachód – po wybawienie, po demokrację, po wolność… Oczywiście wiele ich już dostaliśmy przez te 25 lat drogi, co często prowadziła nas na manowce historii. Dostaliśmy kanapkowe restauracje, niby-autostrady, hipermarkety – a rodzimą produkcję zamieniliśmy na połacie magazynów z blachy falistej. Warto było! Zawsze jednak znajdowali się prawdziwi demokraci z krwi i kości, którzy – wzorem komunisty Jacka Kuronia – zawiązując komitety tak żarliwie bronili jej na ulicach. Nad Polskę nadciągnęła burza, burza, którą wywołał człowiek niewielkiego wzrostu – ale wielkiego temperamentu – Jarosław Kaczyński, co to urósł w świecie do roli dyktatora..! On ci to, wraz z fałszywym prorokiem z Torunia sprowadzili wspólnie na orła w koronie – zarazę: Ciemnogród, moherową demencję i kurs wsteczny! Komisja Wenecka, przybyła do nas ze słonecznej Italii jako organ doradczy ma nas wreszcie poprowadzić ku światłu, jak dziecko, zagubione wśród europejskiej nocy. Platformerskiej reduty Trybunału Konstytucyjnego, narzędzia do psucia wszelkich nowych projektów rządu, wybranego przez naród, Komisja Wenecka nam nie podaruje. Sugestie będą miażdżące, padną pewnie i zawoalowane groźby. Bracia (co by nie było) Polacy, zapomnieliście już, jaki pasztet po sobie zostawiła poprzednia władza? Ustawa o „bratniej pomocy” dotyczy interwencji w wypadku zagrożenia bezpieczeństwa publicznego oraz porządku publicznego – przegłosowano to coś w Sejmie większością zdrajców z klubów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ówczesna ekipa w stolicy zrezygnowała z suwerenności Państwa Polskiego. Dziś Polska potrzebuje takiej pomocy i o to usilnie zabiegają różnego rodzaju karierowicze z brukselskich salonów, postępowi ludzie kultury i sztuki, Michnikowi demokraci. Odwdzięczą się, niczym idol dekady Gierka, JaCek Fedorowicz, rysując dla „GW” karykatury „satrapy” Jarosława.

img151

A podczas gali „Orłów” taki Maciej Stuhr – wzorem ojca – wspiął się na wyżyny podobnej kultury, jaką po ulicach krzewią KOD-owcy. Aktor zestawił artystów drugiego planu ze straconym niepodległościowym podziemiem, walczącym po roku ‘45 właściwie w samobójczej misji, mówiąc „armia artystów drugiego planu to nie jest jakaś armia artystów wyklętych… przeklętych”. Twierdził potem, iż na tak nudnej gali chciał być śmieszny… Dalej na fali teczek TW „Bolka” – nieustającego serialu o agenturalnej przeszłości Wałęsy – bronił go jak lwica młodych. Pojawiła się również aluzja do „pękniętej opony” – jak wiemy, chodziło o poważny wypadek z udziałem Prezydenta RP, z którego „demokraci” też szydzą. Koniec końców pojawiła się puenta wielkiego aktora Macieja Stuhra – „miało być poważnie, a państwo mają tu Tupolew, znaczy polew”. Takie żarty, jak nowotwór złośliwy rozprzestrzeniają się po polskojęzycznym Internecie. Puściły już hamulce. „Demokraci”, widząc brak poparcia społeczeństwa dla powrotu sitwy PO/PSL, chcą krwi i zachowania swoich stref wpływu. Nasi „sojusznicy” stanęli już po stronie demokratów z komitetu obrony tego, co wygodne dla tych, którzy chcą dokończyć w Polsce dzieła ostatecznego rozwiązania. Za początków III Rzeszy im się to przecież do końca nie udało. Andrzej Duda po incydencie z pękniętą oponą w prezydenckiej limuzynie, odniósł się w emocjonalnych słowach do świata i do tych, którzy tak usilnie życzą mu śmierci, strojąc się w maski cherubinów.

2

“Ci, którzy dzisiaj mówią, że trzeba bronić demokracji, chcą bronić tego, co było przez ostatnie osiem lat – tych wszystkich afer, które były zamiatane pod dywan (…). To nasze interesy przede wszystkim muszą tu być realizowane i my mamy prawo do realizowania naszych interesów na arenie międzynarodowej. To my mamy prawo decydować, co jest dla nas dobre, a co złe; kto jest dla nas gościem, a kto wrogiem. I mamy prawo do tego, by głośno o tym mówić, nie kierując się pseudoeuropejską poprawnością polityczną, która tak naprawdę wiedzie na manowce”.

Czy rozumieją wagę tych słów ludzie, którzy na co dzień – jak zwierzęta – szczuci przez obcych panów, zagryzają się we własnym stadzie?

Czy znają adresatów miana, jakie naszemu krajowi nadano lata temu – „bękart Traktatu Wersalskiego”?

Biedny Naród, pokorne cielęta o spowolnionym procesie myślenia, Naród okropnie naiwny!

3

Coś się kończy, coś się zaczyna, kończy się?

Roman Boryczko,

marzec 2016

One thought on “Coś się kończy, coś się zaczyna… Kończy się..?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*