Chytra baba z Radomia… (2)

Wcześniejsze przechodzenie na emerytury (etaty wakują, bo co mądrzejsi wyjechali a Ukraińcy jeszcze się nie „spolonizowali”), czy 500+ są programami na kredyt. Rządowa telewizja „reżimowa” przedstawia, że na wszystko pieniądze pochodzą z uszczelnionego VAT-u a prawda jest taka, iż owe pieniądze pożyczamy lawinowo z MFW. Łapią się tamtejsi „towarzysze” finansiści za głowy, bo już mamy pułap 58 proc. do PKB, zaś przy niesprzyjających wiatrach w Europie czy na świecie, do magicznej bariery 60 proc. PKB został już tylko krok i… bankructwo!

Maszynista kraju, szeregowy poseł Jarosław Kaczyński, rządzi Polską z tylnego fotela. Stawiając na „wiejską” babę Beatę Szydło, wybrał opcję Polski prowincjonalnej, bogobojnej (najczęściej fałszywie) i głęboko skrzywdzonej transformacją ustrojową. Polski, do której trzeba mówić, przekonywać i wmawiać jej, że życie warto przeżyć tylko na klęczkach z różańcem przy radioodbiorniku z Radio Maryja. Opcja numer dwa szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego to bankster Mateusz Morawiecki, który (niczym Leszek Balcerowicz naszych czasów) wepchnie Bolandę (tak nazywają nasz kraj z arabska z jednej strony a z drugiej złośliwi w ten sposób podkreślali cywilizacyjne zapóźnienie naszego kraju) na salony wielkiego świata. Lud PiS-owski cieszy się z doniesień, że kanclerz Angela Merkel stawia nasz kraj jako drugą (jeszcze przed Francją) siłę w Europie. Ot, polityka! Faktycznie jesteśmy nie siłą, a siłą bezsilności…

Mocną czkawką dla miłościwie nam panujących z Prawa i Sprawiedliwości odbiło się hulaszcze rozdawnictwo wśród swojaków i nadbudowa rządu, pokazująca jak w praktyce wygląda pisowski „socjalizm”. Prezes PiS, Jarosław Kaczyński, był wściekły na byłą premier Beatę Szydło za gigantyczne nagrody, które przyznała sobie i swoim ministrom. Prezes nie miał o nich pojęcia i tu – jak się okazuje – zaczynają wyłazić spod dywanu różne frakcje. Czy to dlatego Szydło nie przyszła przedświąteczne wigilijne spotkanie z prezesem? Konflikt w PiS między nią a Kaczyńskim staje się widoczny. Ale nie chodzi tylko o nagrody. Szydło od dwóch miesięcy pełni funkcję wicepremiera ds. społecznych, ale efektów jej pracy, wbrew oczekiwaniom Kaczyńskiego, jakoś nie widać, bo nasza chytra baba z prowincjuszki weszła na salony a ośmielona stała się lwicą w gumiakach, ale ze wzrokiem hardym i dumnie wypiętą piersią.

Na polepszenie pensji swojaków z PiS-u przez dwa lata poszło niebagatelne 200 milionów złotych. Dla posłów czy członków rządu, zarabiających (pamiętajmy jednak, iż to nie praca a misja-podobno…) kilkanaście tysięcy złotych co miesiąc – to jednak za mało! Pamiętamy wzruszającą i szczerą deklarację Jarosława Gowina: „Kiedy byłem jeszcze ministrem sprawiedliwości to czasami nie starczało mi do pierwszego”, która w Internecie zamieniła się serię memów. Również deklaracja bufona – pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf – o tym, że za 10 tys. zł można przeżyć tylko na prowincji pokazuje, iż nasza klasa polityczna o wiejskim rodowodzie siedzi po pas w gnojówce i taki poziom prezentuje. Mleko się wylało a opozycja PO & .Nowoczesna się cieszy, bo klasa polityczna (niezależnie od zabarwień) to pospolici złodzieje na społecznym wikcie. Za takie działanie dostaje się cios w plecy i dla PiS u oznacza dziś to spadek poparcia o 3,3 punktu procentowego w stosunku do sondażu z początku lutego. Politycy prezesa wzięli gigantyczne premie i nie chcą ich oddać! Tłumaczenia ministrów są równie aroganckie jak czwartkowe wystąpienie Beaty Szydło. Była premier broniła decyzji o przyznaniu nagród członkom swojego rządu i atakowała opozycję, tym samym pogrążając „dobrą zmianę”. Najpierw zdecydowała o przyznaniu gigantycznych nagród sobie i swoim ministrom. Teraz bezczelnie broni swojej decyzji. Nagrody otrzymało łącznie 21 konstytucyjnych ministrów – najniższa kwota opiewa na 65 100 zł rocznie. Najwyższa – 82 100 zł – trafiła w ręce ówczesnego ministra MSWiA Mariusza Błaszczaka (dziś jest ministrem obrony). Nieco mniej, bo po 75 100 zł otrzymali Mateusz Morawiecki, Anna Zalewska i Zbigniew Ziobro. Z kolei 72 100 zł dostali m.in. wicepremier Piotr Gliński i szef MSZ – Witold Waszczykowski. Najniższe nagrody otrzymali – premier Beata Szydło, ówczesna szefowa KPRM Beata Kempa, wicepremier Jarosław Gowin czy szef resortu rolnictwa Krzysztof Jurgiel – przypadło im równo 65 100 zł. Oznacza to, że większość szefów resortów otrzymywała nieco ponad 5 tys. złotych miesięcznie. „Rzeczywiście, ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką i uczciwą pracę i te pieniądze się im po prostu należały!”. Była szefowa rządu podczas wystąpienia w Sejmie zaatakowała również polityków opozycji, oskarżając ich o kłamstwa. Pani Beata Szydło do Warszawy przeniosła małomiasteczkowe nawyki a zachowania, które niegdyś przystawały do posłów Samoobrony dziś Prawo i Sprawiedliwość ma już w swoim obejściu. Beata Szydło pochodzi ze wsi Przecieszyn, gdzie stoi jej okazała posiadłość. Gdy jeszcze nie była „kimś”, do domu prowadziła nieutwardzona droga, gdy zaczęła coś znaczyć położono tam asfalt! Ludzie pamiętają ją z kariery burmistrza górniczych Brzeszcz, a kojarzy się im z doniesień o „przekrętach i nieprawidłowościach w kopalni”. Zadłużyła Brzeszcze na kilka milionów złotych, więc tak rządziła. Powstaje zatem pytanie „Czy w ogóle można u nas być skutecznym politykiem, nie będąc niczyim agentem?”. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

marzec 2018

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*