Nie chcę słyszeć o rocznicach, za które znów mam się wstydzić, bo to przyzwoite, bo tak nam kazano… (3)

Warszawskie getto posiadało własną walutę, policję i rząd, czyli Judenrat. Jeśli chodzi o Radę Żydów (Judenrat) w Warszawie, to uważam, że nie można jej zarzucić kolaboracji z nazistami. Wśród członków Rady Żydowskiej były osoby znane i szanowane przez społeczność żydowską, jak dr J. Milejkowski (z kręgów lekarskich), Gaffner (z kręgów kupieckich), Kaminer (Agudat Israel), Jaszonski (operatorzy Ort). W tym okresie uznanie narodowe i klasowe dramatycznie spadło. Żydzi czuli, że to może być ich koniec i każda rodzina dbała o swoje istnienie, ponieważ tylko jednostka rodzinna nie rozpadła się i pozostała w swej integralności moralnej.

Członkowie Judenratu nie wznosili się ponad ludność, której przewodzili w sensie moralnym. Dbali też przede wszystkim o swój byt i byt swoich rodzin, służąc niemieckiemu okupantowi. Brakowało im wyobraźni i odwagi moralnej, jakich wymagała od nich ich zbiorowa rola w tym momencie historycznym, ale w działaniach Rady nie było też moralnej nikczemności, płynęli z prądem jak reszta populacji. Nie było wówczas skarg na członków Judenratu w sensie oskarżenia o zdradę. Najwyraźniej ludność nie wymagała od członków Judenratu osobistego poświęcenia.

Wśród ludności getta panowało wówczas hasło: „Niech każdy ratuje swoją duszę i członków swojej rodziny”. Policja żydowska za zgodą Rady Żydowskiej aktywnie, z niebywałą skrupulatnością pomagała nazistom w usuwaniu Żydów i wywożeniu ich do Treblinki. Włosy stają dęba, do jakiej nikczemności wznieść się może człowiek. Żydowscy biurokraci, członkowie administracji getta, bezpośrednio lub pośrednio przyczynili się do porwania swoich braci przez hitlerowców z jasną świadomością, że prowadzą ich na rzeź. Fakt ten uwydatnia się zwłaszcza podczas wielkiej selekcji, jaka miała miejsce w pierwszych dniach września 1942 r.

Po konferencji w Wannsee w styczniu 1942 r., na której dyskutowano o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”, hitlerowcy przystąpili do likwidacji gett i masowego wysyłania ich mieszkańców do obozów, a tam do komór gazowych. Począwszy od lipca 1942 r. w ciągu siedmiu tygodni 300 tys. Żydów z Warszawy zostało deportowanych do oddalonego o 80 km od miasta obozu koncentracyjnego Treblinka i tam zgładzonych. Na początku 1943 r. w getcie pozostało około 40 tys. osób – pracujących w niemieckich przedsiębiorstwach, szpitalach, członków Judenratu, policjantów i ich rodzin.

Szczerze mówiąc, warto zauważyć, że w dobie likwidacji getta wyróżnić należy dwa epizody. W pierwszych tygodniach likwidacji getta ludność żydowska wierzyła, iż to rzeczywiście jest likwidacja dotychczasowego miejsca zamieszkania, a nie fizyczne zniszczenie. Jednak potem było już wiadomo, że samochody wiozą Żydów nie do nowego getta, ale na rzeź. Ale nawet wtedy członkowie Judenratu nie zmienili swojego stanowiska. Z prądem płynęła  dwudziestoosobowa grupa malarzy pod przewodnictwem Weintrauba i Rosenthala. Starali się też o certyfikaty niemieckiej firmy Miller, a ich radość była wielka, gdy otrzymali Gosponkę SD (Seicherheitsdienst – policja niemiecka). Podobnie jak reszta Żydów, którzy pracowali dla Niemców, malarze byli ostatecznie i tak prowadzeni prosto do wagonów. W getcie warszawskim mieszkali wielcy Tory i Hiry, którzy stali na czele środowisk religijnych. Bliski im dr Zeidman opisał w swojej książce historię getta oraz ich myśli i uczucia. Opis uczniów jesziwy, którzy ukryci w piwnicy studiowali Torę, robi na czytelniku duże wrażenie; opis rabinów, którzy w czasie likwidacji getta zostali szewcami i siedzieli w „manufakturze” (fabryka) obok warsztatu, jakby szyli buty i sprawowali zaciekłą dysputę nad zagadnieniami Talmudu. Nawet w tych kręgach nie zrodziła się koncepcja poczucia jedności narodowej. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

kwiecień 2023

One thought on “Nie chcę słyszeć o rocznicach, za które znów mam się wstydzić, bo to przyzwoite, bo tak nam kazano… (3)

  • 16/05/23 o 12:25
    Permalink

    Oczywiście, że tak właśnie było – ale temu winni są Polacy, a niemcy stali z boku i bezsilnie przyglądali się. To oczywiste – wszak wedle ich kanclerza – to niemcy są takimi samymi ofiarami, jak Polacy, Rosjanie Białorusini i inne słowiańskie ofiary hitlerowskiego bestialstwa, a żydzi? Niech sobie przypomną ilu żydów służyło w Wehrmachcie i Waffen-SS. Niech sobie przypomną, ilu poprzysięgło wierność Hitlerowi. I dopiero potem niech mają pretensje za Holokaust.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*