ODEZWA DO AMERYKANÓW (2)

Kościół episkopalny św. Jana jest jednym z najbardziej historycznych kościołów w Stanach Zjednoczonych, który czcił każdy prezydent od czasów Jamesa Madisona. Został uszkodzony poprzedniej nocy, kiedy w piwnicy wybuchł pożar, powodując niewielkie uszkodzenia. Ale po południu, w dniu 1. czerwca otoczono go tajnymi służbami USA, innymi pracownikami organów ścigania i żołnierzami.

W powietrzu wisiał gaz łzawiący, a na ulicach wymiotowali demonstranci, zatruci gazem pieprzowym. Afisze i transparenty po pokojowych protestujących, zaatakowanych podczas operacji “oczyszczania miasta”, zaśmiecały ulicę. Gdy stało się jasne, dokąd zmierza prezydent, kiedy ludzie zobaczyli brutalną przemoc władzy –  naród się przeraził.

Prezydent stanął przed kościołem św. Jana, trzymając Biblię w górze, zawłaszczając obraz Kościoła, Pisma Świętego i wiary chrześcijańskiej jako tło i podstawę jego słów i czynów w radzeniu sobie z kryzysem. Nie wystarczyło, że pokojowi protestujący zostali właśnie pozbawieni prawa do pierwszej poprawki – ta fotografia próbowała uzasadnić owo nadużycie religią.

Co gorsza, w kościele dołączyli do Trumpa inni członkowie jego personelu i gabinetu, w tym sekretarz prasowy, szef sztabu i doradca ds. bezpieczeństwa narodowego. W dodatku dołączyli do niego w chwili wykonywania zdjęcia sekretarz obrony, Mark Esper i prokurator generalny, William Barr.

Można się zastanawiać, czy Esper i Barr wiedzieli, że setki pokojowo nastawionych obywateli USA zostały zaatakowane przez policję zaledwie kilka minut wcześniej, a ich prawa obywatelskie zostały poważnie naruszone, aby przygotować scenę do zrobienia ludziom Trumpa zdjęć?

Czy przyszło im do głowy, że pozując przed prezydentem i Biblią, którą Trump trzymał przed kościołem, zasłaniając się autorytetem Boga w tej sprawie, naruszali ducha jednej z najważniejszych konstytucyjnych filarów w Ameryce, rozdziału Kościoła i państwa?

A jeśli wojska federalne rzeczywiście zostaną wysłane do poszczególnych stanów w celu podjęcia działań przeciwko amerykańskim cywilom, to jak Biblia i chrześcijański Bóg wpisują się w rozkaz prezydenta? Twórcy Konstytucji zamierzali z jakiegoś powodu rozdzielić obie instytucje, a naczelny wódz właśnie to zdeptał.

Bezpośrednio po tej mrocznej chwili, późną nocą wybuchła teologiczna debata na temat tego, co to wszystko znaczyło w owym historycznym dniu, kiedy prezydent USA posłużył się Kościołem i Biblią do zrobienia zdjęcia, aby uzasadnić swoje postępowanie. Biskup Mariann Budde z diecezji episkopalnej w Washingtonie powiedział wszystko, co trzeba było powiedzieć, aby zakończyć debatę:

„Pozwólcie, że wyrażę się jasno: Prezydent wykorzystał Biblię, najświętszy tekst tradycji judeochrześcijańskiej i jeden z kościołów mojej diecezji bez pozwolenia – jako tło dla przesłania przeciwnego nauce Jezusa i wszystkiego, co nasze kościoły głoszą!”.

Oprócz prawdziwego i  sprawiedliwego oburzenia biskupa, naprawdę nie potrzeba było jakiejkolwiek dyskusji. Donald Trump nie jest religijny, nie potrzebuje religii i nie troszczy się o pobożnych, chyba że służą one jego interesom politycznym.

Wiemy, dlaczego zrobił to wszystko w poniedziałek. Powiedział to nawet, trzymając Biblię i stojąc przed kościołem. Chodziło o członków MAGA – by „znów uczynić Amerykę wspaniałą”.

Dla zwykłego obserwatora poniedziałek był dla Stanów Zjednoczonych i ich demokracji dniem okropnym. Wystąpienie prezydenta zostało obliczone tak, aby pokazać jego nadrzędną rolę i arbitralną władzę, ale nie udało mu się dotrzeć do Amerykanów, którzy  rozpaczliwie potrzebowali nadziei i otuchy w tej strasznej chwili. Chociaż poniedziałkowe wydarzenia były naprawdę przerażające, nikt nie powinien być nimi zaskoczony. Rzeczywiście – można wyjaśnić je w różny sposób.

Więc co należy robić? W tym samym momencie, gdy Amerykanie byli bici w pobliżu Białego Domu w imieniu swojego prezydenta, brat George’a Floyda, Terrence Floyd, odwiedził miejsce morderstwa swego brata. Ogarnięty żalem z gniewem głośno krytykował tłum za niszczenie pamięci brata przez przemoc i grabież.

A potem powiedział Amerykanom, co mają robić: głosować. Kształćcie się – powiedział brat zamordowanego, Terrence Floyd – jest nas wielu.

Toteż dzień 1. czerwca ma dwa oblicza: dzień wstydu i niebezpieczeństwa, w wykonaniu Donalda Trumpa oraz dzień nadziei, jeśli słuchamy Terrence Floyda. Zaznaczcie więc swoje kalendarze – może to być początek zmiany amerykańskiej demokracji nie na illiberalizm, ale na oświecenie. Ale trzeba będzie budować od podstaw. W Białym Domu nie ma takiej osoby.

John Allen

Tłum. Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*