Łódź: Referendum Obywatelskie – „ch…wi ludzie to i władza ch…wa”

 

 

 

 

 

 

 

Kilka dni temu w prasie i w telewizji podano informację, jakoby z badań, wykonanych przez ostatnie lata wynikało, iż ok. 8 milionów Polaków korzystało już z porady specjalisty-psychiatry bądź psychologa. To szokujący wynik, ale biorąc sprawę poprzez pryzmat logiki -niepewność jutra, wisząca nad każdym groźba redukcji czy zwolnienia z pracy, rozluźnienie relacji międzyludzkich, rozwody, częste zdrady, zła kondycja finansowa, zadłużenie oraz manipulacja informacjami, serwowanymi przez media – nie działają przecież kojąco na psychikę statystycznego Kowalskiego. Czy chora psychicznie osoba w depresji może decydować o swoim losie na gruncie obywatelskim? Okazuje się, że może, bowiem zgodnie z kreślonymi od ćwierć wieku regułami życie polityczne w interiorze Polski oraz w miastach wojewódzkich toczy się swoim rytmem.Ci chorzy psychicznie – a jest ich ¼ zdolnych do głosowania – urabiani są przez medialną manipulację i kuszeni do „decydowania o swoim losie” przez partyjnych wyjadaczy. Potem oszukiwani i odtrącani wierzą, iż kolejne głosowanie czy referendum może coś zmienić w ich ciężkim losie, toteż oddają swoje poparcie w czyjeś ręce lub w apatii nie robią niczego. Widzę to w Łodzi na co dzień. Po odwołaniu prezydenta Kropiwnickiego poprzez „komusze” referendum SLD, na prezydenckim fotelu – wygrywając z Jońskim (SLD) – zasiadła Hanna Zdanowska wraz z PO-wską świtą, mającą również większość w Sejmiku Wojewódzkim. Łodzianie obalili prezydenta za jego liczne podróże, ignorowanie obywateli i serwowanie wyższej kultury ludziom zamożnym. Kropiwnicki jednak nie podwyższał czynszów komunalnych (tzw. podwyżki inflacyjne), za jego kadencji powstało szereg wielkich inwestycji – DELL, PHILIPS, Manufaktura… W magistracie ograniczył zatrudnienie, zaś w budżecie miasta – dług publiczny. Gdy dziś patrzę na to już chłodnym okiem, widzę, że sprawny walec medialny, serwujący negatywny przekaz, mobilizujący masy i – jak w przypadku Łodzi sprawdzony, „komuszy” elektorat – wystarczą, by za pomocą referendum zmieniać prezydenta w dowolnym miejscu czy czasie. Jest jedno „ale” – musi do tego zaistnieć punkt decyzyjny, koordynatorzy, wolontariusze do zbierania podpisów oraz odpowiedni klimat – tj. partyjny bat i determinacja.

Dwa lata rządów kliki oraz pani prezydent Zdanowskiej wystarczyły, by poznać, w co grają nowi włodarze miasta. Co najciekawsze – Łódź w tej kwestii realizuje chyba ogólnopolskie wytyczne PO – tj. wielkie remonty, jakich miasto jeszcze nie widziało, próbę prywatyzacji kluczowych i strategicznych firm miejskich oraz megalomańskie inwestycje. Nie muszę tu grzeszyć naiwnością, ale każdy absolwent podstawówki wie już, iż grube malwersacje dokonywane są właśnie przy inwestycjach na ogromną skalę. Tusk i Nowak już od kilku miesięcy tłumaczą się z polskich autostrad, inni – z kosztów, jakie samorządy ponoszą, mając u siebie nowe stadiony. Łódź (za sprawą wizji postępowych PO-wców) ma w centrum miasta zyskać dworzec Łódź Fabryczna, wyglądający niczym UFO, lądujące na ruinach. Kto był w Łodzi wie, jak wygląda jej Śródmieście. Ulica Kilińskiego, Kościuszki-Zachodnia, dzielnica Bałuty… Z kamienic leci tynk, straszą kikuty opuszczonych budynków i pustostanów, bieda, szarość, patologia. W mieście, gdzie upadł przemysł lekki, które od lat 90. XX w. boryka się z plagą bezrobocia, gdzie nigdy nie było pieniędzy na inwestycje komunalne i społeczne – nagle wykłada się miliardy na inwestycje, potrzebne jedynie szukającym pracy w Warszawie, bo dworzec Łódź Fabryczna łączy akurat obie te aglomeracje.

Inwestycja zgodnie z planem mająca kosztować 2,5 miliarda, pochłonie pewnie dużo więcej pieniędzy, bowiem pod byłym dworcem znajduje się… ciek wodny, który co i rusz zalewa wielką dziurę w centrum miasta. Łódź umiera. Wszelkie festiwale, przeglądy filmowe wyniosły się stąd, bo miasto (czyt.: jego władze) nie jest już zainteresowane kulturą. Nie jest też zainteresowane sportem. Łódzki Klub Sportowy – miejski klub, założony w 1908 roku, został przez Zdanowską (wobec braku pomocy miasta) rozwiązany i obecne rozgrywki zacznie od ligi okręgowej. Drugi klub – Widzew – również nie otrzymał pomocy radnych, koniecznej do budowy stadionu i wobec chłodu magistratu, gdy straci przychylność sponsorów może podzielić los swojego poprzednika.

Pierwsze referendum w 2012 roku zawiązała grupa kilkunastu mieszkańców metropolii, pod nazwą Stop Likwidacji Łodzi. Dodatkowo podpisy zbierali związkowcy z wodociągów i wolontariusze pod łódzkimi kościołami. Oburzenie łodzian sięgnęło zenitu, bo prezydent Zdanowska zarządzała miastem jak własnym folwarkiem. Podpisy zbierało kilka frakcji i grup, a ostatecznie tuż przed złożeniem ich u komisarza część zbierających (m.in. p. Jabłoński) udała się do magistratu na rozmowy. Grupa ta oświadczyła, iż Zdanowska obiecała stworzenie rad mieszkańców, działających na rzecz dobra obywateli Łodzi. Ostatecznie do komisarza trafiło 50 tysięcy podpisów, kilkanaście tysięcy zaginęło, straszono się prokuraturą, został smród i zawiedzeni mieszkańcy – zwłaszcza ci, którzy uczciwie podpisy zbierali. Ex-PO-wcy, jako jedni z inicjatorów referendum, ulegli pokusie i sprzedali się.

Kolejny rok nie był dla Łodzi łaskawy. Sięgające 40% podwyżki czynszów komunalnych, podwyżki wody, gazu, użytkowania wieczystego gruntów, komunikacji itp. Brak walki z bezrobociem i biedą zepchnęły Łódź na szary koniec najbiedniejszych miast Polski. Nie pomogła w ociepleniu wizerunku kampania „Łódź kreuje” (to taka sama fikcja jak „Lublin – miasto inspiracji”) mająca ściągnąć do nad Łódkę artystów, filmowców, ludzi kultury i nowe technologie. Poziom życia metropolii jest wciąż taki sam. Kolejne referendum w sprawie odwołania pani Zdanowskiej zainicjował w 2013 Zbigniew Maurer, niegdyś szef łódzkiej Samoobrony RP i niedoszły prezydent miasta.

Zbieranie podpisów szło opornie, podobno skutecznie uniemożliwiała je Straż Miejska, przeganiając wolontariuszy. Komunikaty, wydawane przez grupę Ratujmy Nasze Miasto – również były sprzeczne. Przy wsparciu łódzkich kibiców mieli zebrać 40 tysięcy podpisów, 60 tysięcy – czy (na trzy dni przed końcem zbierania) 39 tysięcy. Po Łodzi krąży plotka, iż ta właśnie grupa zbierająca podpisy, również zorganizowała referendum, by dogadać się ze Zdanowską w sprawie załatwienia osobistych korzyści. Koniec końców 24. czerwca oddano 39 tysięcy podpisów, stąd wobec potrzebnych 59 tysięcy kolejne referendum nie doszło do skutku! Komentarze w Sieci są różne, lecz jeden (choć wulgarny) okazał się bardzo trafny: „ch…wi ludzie to i wladza ch…wa”. Nic dodać, niczego ująć. Codzienność miasta to mielenie personalnych afer i sąsiedzkie skakanie sobie do oczu.

Nie nauczeni wciąż współdziałania, łodzianie jak barany prowadzeni są przez cwaniaczków i aferzystów, kręcących lody na wspólnym budżecie. To niepojęte, by miliardami obracały i zarządzały partyjne kliki według swoich planów i wizji, a obywatele płacący podatki byli odsuwani byli wciąż skutecznie od kontroli ich wydatkowania. Zresztą mieszkańcy metropolii sami mają w nosie własne prawa, zaś na „obywatelskich” spotkaniach z p. Zdanowską, dotyczących społecznego ochłapu kilku milionów w budżecie, sala obsadzona była statystami z magistratu.

Czy to już właśnie choroba? Czy brak chęci decydowania o swoim życiu jest, czy nie jest, chorobą psychiczną? To skala mikro, skalę makro mamy w Sejmie, gdzie codziennie dowiadujemy się, jaka rzeczywistość czeka nas wkrótce.

  

(AWANGARDA)

Czerwiec 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*