Hitler według Fromma (2)

 

Podczas edukacji nie był w stanie przyłożyć się do lektur. Z drugiej strony, gdy przyjrzymy się właściwie Table Talks, jego przemowom oraz Mojej walce, dojdziemy do wniosku, że musiał być chciwym, nienasyconym czytelnikiem, o ogromnej zdolności do przyswajania i zapamiętywania faktów, które potem skwapliwie wykorzystywał. Nieraz zdarzały mu się pomyłki, wyraźnie wskazujące na braki w podstawowym wykształceniu, ale zasadniczo udawało mu się olśnić słuchaczy, chociaż zapewne nie wszystkich. Mając na uwadze charakter Hitlera, trzeba stwierdzić, że motywacją popychającą go do książek nie była chęć zdobycia wiedzy, ale „amunicji”, dzięki której umiałby przekonać innych oraz… siebie. Dokładnie tak, jak nie interesowała go muzyka Bacha czy Mozarta, lecz jedynie opery Wagnera – nie interesowały go również książki, wymagające wysiłku i cierpliwości; nie posiadł nigdy poczucia piękna, które daje prawda.

Nie ma żadnych dowodów na to, iż ten były malarz żywił poważniejsze zainteresowania malarstwem. Muzea wolał oglądać z zewnątrz, jako architekturę, zamiast wejść do środka i popatrzeć na obrazy. Jako „malarz” był głównie kopistą i motywem tego zajęcia (jak sam później przyznawał) stało się po prostu zarabianie na życie. Adolfowi zabrakło talentu, aby stać się w tej dziedzinie kimś wielkim. Wrażenie całkowitego braku oryginalności Hitlera wzmacnia się dodatkowo, kiedy spojrzymy na tę ponad setkę szkiców, które zachował w swej kolekcji Speer. Fromm przyznaje, iż mimo, że nie jest kompetentny jako krytyk sztuki – to osoba psychoanalitycznie uzdolniona, uwrażliwiona, nie może nie zauważyć skrajnie pedantycznego i pozbawionego życia charakteru tych szkiców. Na przykład mały detal ze szkicu wnętrza teatru, który Hitler powtarzał wielokrotnie, praktycznie rzec biorąc bez zmian; podobnie powtórki szkiców jednego pomnika. Czasami dostrzec można agresję w gwałtownych śladach ołówka, podczas gdy inne obrazy są praktycznie pozbawione emocji. Interesujące są także zupełnie pozbawione artystycznej wartości rysunki łodzi podwodnych, czołgów oraz innych części wojskowego wyposażenia.

Zrozumienie osobowości Hitlera wymaga także przyjrzenia się jego ogładzie. Wyrażała się ona jako sympatyczność, grzeczność, samokontrola, nieomal wstydliwość. Szczególnie grzeczny był w stosunku do kobiet, nigdy nie zapominał wysłać im kwiatów przy określonej okazji, podawał im ciastka i herbatę, nie usiadłby, dopóki sekretarka nie zajęłaby miejsca.

Shramm we wprowadzeniu do Table Talks daje żywy obraz wrażenia, jakie Hitler wywierał na otoczeniu: „Koło najbliższych było pod wrażeniem, że <szef> tak bardzo troszczy się o pomyślność tych, którzy go otaczają, uczestniczy w ich radościach i troskach. Tego na przykład, że przed urodzinami pytał, jaki prezent może sprawić im największą przyjemność. (…)”.

Hitler bowiem był świetnym aktorem. Stąd bez trudu odgrywał każdą rolę. Wiedząc sporo o jego charakterze, należy zakładać, że owa uprzejmość była jedynie pozorem. Na przykład troska o współpracowników mocno kontrastowała z jego stosunkiem do Ewy Braun, na której nie musiał wywierać wrażenia dżentelmena. Schramm pisze także, że Hitler miał dwie twarze: przyjazną i przerażającą – i że obie były prawdziwe. Wiele jednostek jest wystarczająco zręcznych, by dać stosunkowo dobre przedstawienie charakteru, jaki symulują; tak zręcznie odgrywają swoją rolę, że udaje im się zwieść ludzi pod żadnym względem nie naiwnych psychologicznie. Ludzie tacy pozbawieni są wszelkiego ośrodka własnej jaźni, jakichkolwiek prawdziwych zasad, wartości czy przekonań. Hitler potrafił „odegrać” uprzejmego dżentelmena i nawet nie był świadom w danym momencie, że jest to tylko rola, którą poniekąd lubił, co tłumaczy pochodzenie społeczne.

Rodzina Hitlera nigdy nie zintegrowała się w pełni ze społecznością klasy średniej w rozmaitych miejscach, w których mieszkała. Chociaż powodziło im się dobrze, kulturalnie znajdowali się na niskim poziomie życia społecznego. Ojciec pochodził z nizin społecznych, interesował się jedynie polityką i pszczołami, większość wolnego czasu spędzał w tawernach, matka była niewykształcona, interesowała się głównie rodziną i domem. Jako ambitny, próżny człowiek, Hitler musiał czuć się niepewnie pod względem społecznym. Nawet w Linzu pragnął eleganckich ubiorów, na spacery skrupulatnie się przebierał i brał ze sobą laseczkę. Maser pisze, że w Monachium Hitler zakładał smoking (z białym krawatem), który zawsze był schludny, nigdy wygnieciony.

Był prawdziwym bourgeois – gentilhomme; nouveau riche, chętnym do ukazywania się jako dżentelmen. Nienawidził klas niższych dlatego, że musiał cały czas udowadniać, iż do nich nie należy. Był samotnikiem społecznym. Rasa i krew – jedyne więzy, jakie odczuwał, należały do najbardziej archaicznych. Podziw Hitlera dla klas wyższych nie jest w żadnej mierze czymś rzadkim. Podobne nastawienie znajdujemy u niektórych przywódców socjalistycznych – jak na przykład Ramsay Mc Donald. Tacy ludzie pochodzą zazwyczaj z niższej klasy średniej, a ich pragnienie sprowadza się do tego by „przyjęły” ich klasy wyższe: przemysłowcy, generałowie. Hitler był mniej pokorny – chciał zmusić tych, w których ręku spoczywała prawdziwa władza, aby się tą władzą z nim podzielili, a w bardziej formalnym sensie – aby byli mu posłuszni.

Hitler-buntownik, przywódca partii robotniczej, był oczarowany bogaczami, ich stylem życia, pomimo wielu negatywnych wypowiedzi, które kierował pod adresem burżuazji, nim zdobył władzę.

Był w pewien sposób postacią groteskową: człowiek napędzany pasją zniszczenia, pozbawiony współczucia, wulkan archaicznych namiętności – próbuje sprawiać wrażenie dobrze urodzonego, rozważnego, wręcz niegroźnego dżentelmena.

Groteskowym symbolem mieszaniny poprawnego burżuja i mordercy jest jego ślub z Ewą Braun, w bunkrze, na krótko przed śmiercią obojga… Ten drobnomieszczański akt wobec kochanki, nie powstrzymał go przed straceniem jej szwagra za rzekomą nielojalność. Na krótko przedtem wyrokiem sądu wojennego, w którego w skład wchodzili Goebbels, generał SS Berger oraz przywódca Hitlerjugend Axman, skazał na śmierć swego lekarza, dr. Karla Brandta, wiernego mu od 1934 roku. Hitler był zarówno „oskarżycielem”, jak i przewodniczącym owego sądu.

Generalnie ogłada pomogła mu oszukać tych wszystkich przemysłowców, wojskowych i nacjonalistycznych przywódców politycznych Niemiec, a także wielu polityków z państw obcych, których zapewne zraziłaby jego brutalność i destrukcyjność. Niektórzy jednak umieli przejrzeć tę „fasadę”.

Kiedy przyglądamy się karierze Hitlera, widzimy, iż był rzeczywiście  człowiekiem obdarzonym nadzwyczajną zdolnością do samokontroli. Jego celem było stanie się wielkim, a mimo iż zaczynał jako nikt, w ciągu ledwie 20 lat zrealizował swe plany.

Jednocześnie przecież jako dziecko i młodzieniec był leniem, niezdyscyplinowanym i niechętnym wszelkiemu wysiłkowi. Nieporozumienie polega na tym, iż to co nazywamy „wolą” – w istocie było jego pasją, która pchała go niezmordowanie ku swoim zaspokojeniom. Jak powiada Speer, jego wola była równie bezgraniczna i prymitywna jak wola 6–latka, który nie uznaje żadnych kompromisów, złości się, gdy coś mu się nie udaje i niezdolny jest do znoszenia frustracji.

Mimo to, iż jako młodzieniec tyle czasu „przesypiał”, jego oczekiwanie zostało wynagrodzone. Fantastyczne pragnienia i wielkie talenty przekonywania Hitlera splotły się z rzeczywistością społeczną i polityczną. Reakcyjni oficerowie armii wynajęli go nie tylko po to, żeby szpiegował ich żołnierzy, ale żeby nawrócił ich na reakcyjną, militarystyczną ideologię. Wychodząc od tak skromnych początków, Hitler wkrótce stał się super sprzedawcą towaru, na który był znaczny popyt wśród rozczarowanych i sfrustrowanych „małych ludzi”, a których sprzedażą – armia, a później inne potężne grupy były mocno zainteresowane – nacjonaliści, ideologowie militaryzmu. Kiedy okazało się, że w swej pracy odnosi sukcesy, znaczna część niemieckich bankierów i przemysłowców udzieliła mu takiego poparcia finansowego, iż zdołał zdobyć władzę.

Wola Hitlera była w istocie silna, jeżeli pojmiemy ją jako wolę irracjonalną. Lecz jego racjonalna wola była słaba. Dodatkowo posiadał kolejną cechę, która przeszkadzała realizować talenty: kiepskie poczucie rzeczywistości. Przecież świat fantazji był mu o wiele bardziej rzeczywisty niż świat prawdziwy. Plany zostania artystą miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Również ludzie nie byli dla niego w pełni realni. Stanowili zwykłe narzędzia, nie nawiązywał z nimi bliższych kontaktów, pomimo iż często bywał przenikliwym sędzią. Jego świat był szczególną mieszanką tego, co realne i fantazji.

W niektórych przypadkach, szczególnie jeśli chodzi o bystre oceny motywacji, kierujących przeciwnikami, Hitler w znaczący sposób potrafił zbliżyć się do rzeczywistości. Dobrym przykładem może być jego ocena polityki brytyjsko–francuskiej (s. 480).

Następnym wydarzeniem, które ośmieliło Führera, była reakcja na hiszpańską wojnę domową 1936-1939. Wielka Brytania skutecznie przeszkadzała rządowi Hiszpanii w importowaniu broni dla swej obrony, a francuski rząd socjalisty Bluma nie śmiał nic robić bez jej aprobaty. Jednak komitet mocarstw demokratycznych, przed którym stanęło wyzwanie niedopuszczenia do interwencji w Hiszpanii, nie zrobił niczego, aby uniemożliwić Hitlerowi i Mussoliniemu pomoc dla generała Franco. Następnym wydarzeniem była porażka Francji i Wielkiej Brytanii w kwestii zajęcia zdemilitaryzowanej Nadrenii w 1936 roku (s. 481).

Tę samą porażkę w realistycznym osądzie faktów możemy obserwować w jego braku jakikolwiek głębszej wiedzy na temat Stanów Zjednoczonych oraz niezdolności do zdobycia tych informacji. Zadawalał się w tej sprawie powierzchownymi wyobrażeniami, takimi na przykład, że Amerykanie mają zbyt miękkie charaktery, by być dobrymi żołnierzami, iż Ameryką rządzą Żydzi, że rząd amerykański nie ośmieli się przyłączyć do wojny, ponieważ kraj ten jest pełen konfliktów wewnętrznych i w każdej chwili może w nim wybuchnąć rewolucja, etc.

Strategia Hitlera cechowała się brakiem zdolności dokonania kompleksowej oceny rzeczywistości i brakiem obiektywizmu. Schramm, w swej udokumentowanej i dogłębnej analizie (1965) nie próbuje minimalizować zalet Hitlera jako stratega i wymienia trzy przykłady jego śmiałych i twórczych planów. Lecz od 1942 roku osądy Hitlera w kwestiach wojskowych zaczęły zawodzić. Postępował tak samo jak w przypadku swych lektur, wybierał z raportów te dane, które pasowały do jego planów i nie zwracał uwagi na inne, które stawiały cokolwiek pod znakiem zapytania. Wyobcowanie Hitlera z rzeczywistości groteskowo ujawniło się 24. kwietnia 1945 roku, kiedy po tym, gdy już zaplanował samobójstwo, wydał rozkaz, że „podstawowe decyzje muszą być podane do wiadomości Führera na 36 godzin przed ich wprowadzeniem w życie”.

Hitler był graczem i grał o życie wszystkich Niemców, jak i o własne. Kiedy gra dobiegała końca i okazało się, że przegrał, nie zostało już nawet zbyt dużo powodów do żalu. Otrzymał to, co zawsze chciał: władzę i satysfakcję swojej nienawiści oraz rządzy zniszczenia.

Megaloman i burzyciel nigdy nie przegrywa. Tymi, którzy przegrali, były miliony istnień ludzkich: Niemcy, przedstawiciele innych narodów oraz mniejszości rasowych – dla wielu z nich śmierć w bitwie stanowiła najmniejsze cierpienie. Ponieważ Hitler był całkowicie pozbawiony współczucia dla innych, ich nieszczęście nie przyniosło mu żadnego bólu ani wyrzutów sumienia.

Analizując osobowość Hitlera odkryliśmy wiele poważnych cech patologicznych: hipotetyczną obecność pół autystycznej domieszki w dzieciństwie, skrajny narcyzm i brak kontaktu z innymi, zaburzenia w postrzeganiu rzeczywistości, nekrofilię.

Można zakładać obecność psychotycznych, a wręcz schizofrenicznych rysów w jego osobowości. Mimo momentów szaleństwa, dysponował jednak zdrowiem psychicznym na tyle, by celowo i skutecznie realizować swe cele. Nawet w ostatnich dniach, kiedy fizycznie i psychicznie był człowiekiem złamanym – wciąż potrafił się kontrolować.

Fromm podkreśla, że jednym z celów jego publikacji jest wskazanie, że wielu ludzi nie potrafi rozpoznać potencjalnych Hitlerów, nim nie ukażą swego prawdziwego oblicza. Błąd spoczywa w wierze, iż całkowicie destrukcyjny i zły człowiek musi być diabłem i wyglądać co najmniej jak jego kuzyn, że musi być pozbawiony wszelkich cech pozytywnych, nosić na czole piętno Kaina, tak – aby każdy mógł rozpoznać destrukcyjność z daleka.

A przecież, jak już wcześniej wykazał, znacznie częściej osoba głęboko destrukcyjna będzie okazywać nam rodzaj uprzejmości, grzeczności, miłości, będzie kochać rodzinę, dzieci, zwierzęta, mówić o swych ideałach i dobrych zamiarach. W sumie trudno znaleźć człowieka, całkowicie wypranego z uprzejmości i dobrych chęci. Gdyby taki ktoś się znalazł, z pewnością żyłby na krawędzi szaleństwa. Naiwne założenie, że zły człowiek daje się łatwo rozpoznać, tworzy wielkie zagrożenie dla kolejnych pokoleń. Nikt nam przecież nie obiecał, że poczet totalitarnych zbrodniarzy na Hitlerze musi się zakończyć. Stalin i Mao odeszli po nim. Czy wzrastają kolejni?

Patrzcie dokoła, zdaje się mówić Fromm, nowy Hitler może już być wśród nas.

 

Agnieszka Brytan

  

Fromm E., Anatomia ludzkiej destrukcyjności, Dom Wydawniczy „Rebis”, Poznań 2005

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*