Gdzie zmierzamy?

 

 Motto: Wybory nic nie zmienią,

Gdyby miały coś zmienić,

Dawno byłyby zakazane

Graffiti z lubelskich Nowych Bronowic

 

Każda „nowa” siła polityczna, sięgająca po władzę, jest zobligowana do zmian przez prawa regulujące mechanizmami rządzenia. Nie następuje to oczywiście zaraz po wygraniu wyborów, gdyż musi ona okrzepnąć, nabrać siły i rozmachu (rutynę przeważnie już posiada). Jednocześnie usiłuje wszelkie wady systemu zwalić na barki poprzedników, odcinając się od nich z daleka widoczną, grubą krechą.

Gdy triumfatorzy uporają się już z bardziej lub mniej wyimaginowanym przeciwnikiem, zabierają się do, nazywanych przez nowomowę rekonstrukcją, restrukturyzacją czy reorganizacją, czynności niewiele mających wspólnego z radykalnymi tezami, stanowiącymi kiełbasę wyborczą. Błyskawicznie maluje się fasady, płatami nowego tynku pokrywa się stare dziury w murach. Z rzadka niweluje się teren po wypalonych do cna kikutach domów, robiąc miejsce dla pomników „świętych”, cierpliwie czekających na swoją kolejkę.

„Prawdziwe” zmiany następują później – trzeba coś dać zyskanym ad hoc współkoalicjantom, którzy przestępując z nogi na nogę wietrzą chęć zrobienia ich „w wała” przez prawdziwych władców. To wówczas opozycja oddaje ostatnie reduty swego oporu. Stołki tracą osoby kompetentne i niezastąpione na rzecz miernot i ludzi zupełnie przypadkowych.

Wtedy właśnie odkładane są ad acta najbardziej ambitne plany odnowy społeczeństwa. Gaśnie zapał najaktywniejszych, zaczynają się wyczerpywać środki. Ale to nic. Przecież cel został już osiągnięty a na fanaberie radykałów nie ma czasu. Zbliżają się przecież nowe wybory. Trzeba sprawić sobie nową sztuczną szczękę i odprasować mundurek partyjny, jeśli się nie da uszyć nowego w innym kolorze świeżej koalicji. Przeważnie pozostają do wyboru już tylko barwy szaro-bure (dla wszystkich).

Zmiany tyczą się, oczywiście, jeno aparatu władzy. Płacą za nie wszyscy pozostali. Zwłaszcza ci, którzy bronić się nie potrafią lub wręcz nie wiedzą, że taka możliwość istnieje – najbiedniejsi, najuczciwsi, najbardziej przywiązani do tradycji i porządku. Hołota, zwana poetycko „magmą wyborczą”, zawsze da sobie radę. Od czasu do czasu wyrwie ochłap podczas circenses, organizowanych przez diabeł wie kogo.

Wytrawni gracze polityczni każą słono płacić również młodzieży. To do nich kierowane są spoty wyborcze, owa guma do żucia dla oczu. Owe „majstersztyjki” sztuki reklamowania się -to tylko worki pełne sieczki. Rzeczą niemożliwą jest znalezienie tam okruszka prawdy, zwłaszcza, gdy dąży się do tego, aby nasi następcy uzyskiwali dojrzałość na podstawie testu ze znajomości statutu Unii Europejskiej (do wyboru: w wersji niemieckiej, francuskiej lub angielskiej) za pomocą Internetu oraz po praktycznym sprawdzianie z władania kijem baseballowym.

W najgorszej sytuacji są „starzy towarzysze partyjni”, przyzwyczajeni do żółtych firanek czy armat ze styropianu. Odsunięci w cień „mistrzowie” obserwują w osłupieniu kolejne posunięcia „wychowanków”, wykarmionych własną piersią.

Przymiotnik nowy bardzo dawno przestał być synonimem lepszego. Obecnie utracił też powiązanie ze słowem inny. Zaczynają natomiast obowiązywać określenia wzięte z nowomowy: nie-stary, może-nie-najgorszy, nie-ten-sam, diabeł-wie-jaki, itp. Czy trzeba się już z tym pogodzić?

A może obroną przed marazmem politycznym jest jego ignorowanie? Ciągle spada frekwencja wyborcza, co jaskrawo widać na niższych szczeblach. Twierdzenie, iż nieobecni nie mają racji – traci na znaczeniu, gdy stajemy przed dylematem: śmierć przez powieszenie czy rozstrzelanie. A przecież już dawno wybraliśmy wyrok wstrzykiwania minimalnych dawek trucizny o bardzo powolnym działaniu.

Przyjmując, że nie jesteśmy jedyną rozumną cywilizacją we Wszechświecie, pozwalam sobie zakończyć tę pisaninę cytatem z piosenki Marka Grechuty (słowa Leszka Aleksandra Moczulskiego) Korowód:

… kto z gwiazdozbioru Wega patrząc na Ziemię zgadnie,

kto pierwszy był człowiekiem, kto będzie nim ostatni…

 

Marek Kłuciński

(1948-2004)

 

Od redakcji: Ten tekst Marka wpadł nam w ręce równo po 10 latach od chwili swego powstania. Przerażające jest jedno: niczego ze swej aktualności nie stracił…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*