Etyka niezależna według Ericha Fromma i Michela Onfray’a (10)

Nowy OnfrayOnfray podkreśla, że do narodzin ery pochrześcijańskiej przyczyniają się dzisiaj takie zjawiska psychiczne, jak: „nihilizm, lęki, napięcia między konserwatyzmem, dążeniami reakcyjnymi, tęsknota za przeszłością, religią immobilizmu a umiłowaniem postępu, pozytywizmem i pokładaniem nadziei w przyszłości.”[1] Skoro erę chrześcijańską poczęli ludzie, zamykając erę przedchrześcijańską; zapewne zamykając erę chrześcijańską rozpoczniemy erę pochrześcijanską. Dobrze by było, gdyby ten proces przebiegał bez wymagania ludzkich ofiar. Dlatego też projekt ateologiczny, który odsłania Onfray, jest bardzo potrzebny i ma tak doniosłe znaczenie.

Przedstawiając człowieka w pełni własnych władz umysłowych, człowieka, który zamierza przy ich pomocy prowadzić życie moralne, Onfray podkreśla, że nie odrzuca on wiary w Boga, aby wszystko mu było wolno. Ateista przyjmuje racjonalną wiarę w siebie i innych ludzi, bo nie zamierza pielęgnować w sobie realnego zła; złości i złośliwości. Złości wobec cierpienia, jakie przynosi piastowanie w życiu koszmarnych fantazji. Złośliwości, narzucanej przez religię jednemu z wiernych wobec wyznawcy drugiej religii jako gorszemu lub groźnemu człowiekowi.

Wiara w Boga nazbyt często przyczyniała się konfliktów, bitew i masakr, przez uleganie jej piewcom. Ateista nie widzi, do dziś, ani sprawiedliwości transcendentnej, ani immanentnej. Dzięki jednak zmierzającej do konstruowania porządku społecznego, wychowawczej historii, zaciera się przed większością ludzi fakty, że wszystkie religie, szczególnie monoteistyczne doszły do władzy nad ludźmi za pomocą agresywnej i krzywdzącej, okrutnej walki. Władcy religijni wciąż snują i rozpowszechniają fantazje, „aby uzasadnić istnienie zła na ziemi przy jednoczesnej wierze w dobrego Boga, wszechwiedzącego i wszechmocnego.”[2]

Kiedy będziemy w stanie racjonalnie zanalizować całą myśl (episteme) judeochrześcijańską, prawdopodobnie uda się nam też bez żalu odrzucić wszelką transcendencję. Jak to określał Foucault – episteme jest niewidocznym, ale niezwykle skutecznym urządzaniem dyskursów, wizji świata oraz sposobów ujmowania rzeczywistości, które cechują poszczególne epoki, krystalizując je i organizując wobec pewnego zbioru zastygłych przedstawień. To, iż człowiek owładnięty taką episteme dzieli siebie na ciało i duszę czy też uwzniośla funkcje unoszących go serca i mózgu, a wulgaryzuje znaczenie trzewi oraz organów rozrodczych – wywodzi się ze strefy, najczęściej jedynej znanej mu – ideologii religijnej. Elementu episteme.  Ciąży ona nad naszymi przekonaniami i ambicjami. Trzeba zanalizować szczegółowo ciało płciowe, seksualne i jego odniesienia do świata, które ukryte są pod maską judeochrześcijańskiej episteme. Wyprowadzony  z „urojonych wyobrażeń pierwotnego raju”[3]  system pozytywnego prawa, opiera się na schemacie: wolna wola działającego, jego niesłuszny wybór i kara za nieposłuszeństwo. Kary pozbawienia wolności osób nieposłusznych wobec prawa, nie stwarzają przez to dla nich kompleksowej nauki odpowiedzialności.  Jeśli osoba decyduje się na czyn, łamiący prawo (w tym drugiej osoby) jedynie dla własnej korzyści czy przyjemności, świadczy to o trawiącej ją chorobie. Wymaga ona pomocy, aby uwolnić ją z choroby, która doprowadziła tę osobę do złamania prawa. Niestety jeśli umieszczamy osobę w więzieniu na pewien okres czasu, żeby uwolnić inne osoby od zagrożenia jej występkami – osoba więziona tłumi w sobie chorobę i żądzę zemsty. Po wyjściu z więzienia nadal pozostaje niebezpieczna. W tym miejscu wydawało mi się, że opis tego błędu działania jest nieścisły. Dzisiaj przecież w więzieniach opiekunowie (…) próbują przywrócić przygotowanych na to więźniów do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Głosy niektórych krytyków omawianej książki Onfray’a wskazują na „bystrość”, ale także na „bełkotliwość” i „nieprecyzyjność” jego języka. Wiele razy zastanawiając się nad ich uwagami, które mogły być obiektywne, doszłam do wniosku, iż słowa Onfray’a wynikają z kontekstu, a szczególnie celu jego dzieła. Wskazuje na fakty historyczne uświadamiając ludziom, że są po części winni swym obrazom nieszczęścia. W ten sam sposób astrolodzy, podwładni Kościołowi chrześcijańskiemu, domniemają cudnego zjawiska spadającej komety, która mogła być według nich gwiazdą betlejemską. Z tym, że Onfray opisywane przez siebie historyczne fakty, procesy i refleksje przekazuje obiektywnie. Owszem, stwarza wrażenie, iż chce zwalczyć wpływ wielkich ksiąg i instytucji religijnych na podporządkowanych im wiernych. Zaiste jednak, próbuje uwolnić ludzi od zagrożenia złem, jakie przynoszą bezmyślnie przyjęte, fantazyjne zasady. Onfray podkreśla, że instytucja religijna utrzymuje porządek władz społeczeństwa. Mimo, iż Kościół opiewa ubogość i poświęcenie, zazwyczaj „opowiada się po stronie możnych, lekceważąc maluczkich i ubogich.”[4] Autor „Traktatu ateologicznego” ostrzega, żeby człowiek, mimo zaprzestania relacji z tzw. Bogiem czy zaświatami, nie pozostał przekonującym piewcą wyżłobionych w nim wcześniej religijnych wartości. Andre Comte Sponvile nie pozbył się tegoż religijnego urażenia do jedynego przecież życia. Opisując „chrześcijańską etykę” i „wielkie cnoty” nie wychodzi on poza skojarzenia rodzące się poczucia chrześcijańskiego rygoru. Taki chrześcijański ateizm zaciera istotny problem. Opisuje jednakowy zbiór wartości, przejawiających się jako: „miłosierdzie, wstrzemięźliwość, współczucie, pokora, miłość bliźniego, wybaczanie krzywd, nadstawianie lewego policzka, gdy ktoś uderzył nas w prawy, lekceważenie dóbr tego świata.”[5] Wynosi za najwyższą wartość etyczną ascezę, „która każe widzieć we władzy, zaszczytach i bogactwie fałszywe wartości odwodzące od prawdziwej mądrości.”[6] Za duża cena takiej „prawdy”, kosztuje życie służalcze, podporządkowane rygorom religijnej władzy. Przedstawiciele Kościoła (metafizyczni rozbójnicy) są przedstawicielami tej władzy i „sprawiedliwie” wobec swych cierpiących poddanych, żyją w majestacie dobrobytu i spokoju. Nie tyle, pamiętajmy, żeby Onfray próbował zburzyć wszelkie wartości ustalone po chrześcijańsku. Dąży on (po nietzscheańsku zresztą) do przewartościowania, badania, wszystkich wartości, które zamykają nas przed radościami życia i świata, które zamykają nam oczy.

Przedstawia  „a t e i z m    a t e i s t y c z n y – który zakłada – nie tylko negację Boga i pewnych wartości, które zakładają jego istnienie, ale także zmianę episteme, ugruntowanie moralności i polityki na innej podstawie – pochrześcijanskiej,  nie nihilistycznej.”[7] Jest to ateizm ponowoczesny, chcący tworzyć nową etykę. Według niej, człowiek do kierowania się w życiu ma lepsze narzędzia niż intelligibilne niebo, czy zbiór równań matematycznych. A więc powinien korzystać z życia dzięki: filozofii i rozumowi. Pozna, że drogę do osiągnięcia szczęścia warunkuje „pragmatyzm, jednostkowy i społeczny hedonizm i inne zachęty do poruszania się po terenie czystej immanencji w trosce o ludzi, z nimi, dla nich”[8], a niezależnie od Boga. (cdn.)

Ala Baster

 Przypisy: 

[1] Tamże, s. 57.

[2] Tamże, s. 67.

[3] Tamże.

[4] Tamże, s, 71.

[5] Onfray M., Traktat ateologiczny, PIW, Warszawa 2008, ss. 73 i n.

[6] Tamże, s. 74.

[7] Tamże.

[8] Tamże, s. 75.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*