Życie jak w Madrycie – krakowscy bezdomni z reklamy

źródło-antygencja-pl.900.675.sBezdomni, czyli ludzie bez stałego miejsca zamieszkania i uregulowanego trybu życia,  o wszelkie – nawet najbardziej dla nas prozaiczne rzeczy – muszą zadbać sami. Są przy tym niebywale pomysłowi, tryskając często innowacyjnością i wiedzą z zakresu chemii czy fizyki (wszak bezdomnym może zostać każdy, nawet profesor wyższej uczelni). W Krakowie, jak też w każdym z  polskich miast, bezdomni chcą po prostu nie rzucać się w oczy i potrzebują choć minimum spokoju i człowieczeństwa. Za dach nad głową wybrali pod Wawelem wielki, całkowicie zamknięty, baner reklamowy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że billboard ów jest samowolą budowlaną, która powstała w 2012 roku. Od tamtej pory urzędnicy nie potrafią poradzić sobie z jej usunięciem. Ostatnio Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał jej rozbiórkę. Właściciel wniósł jednak zażalenie, a cała sprawa nabrała rozmachu (natychmiastowa eksmisja bezdomnych z tego miejsca) dzięki nagłośnieniu tego nietypowego przypadku. We wnętrzu wielkiego billboardu w sąsiedztwie Wawelu i Centrum Kongresowego zamieszkała grupa bezdomnych.Do dyspozycji mają ponad 200 metrów kwadratowych. Aby dostać się do środka, trzeba przecisnąć się przez niewielką szczelinę, przypominającą wejście do mysiej nory. 556e12d51b98b_pTuż za “progiem” rozłożono kilka kartonów, służących za wycieraczki. Brud z butów trzeba strzepnąć, bo na na sporej części ziemi znajdują się dywany. W środku ułożono kilkanaście legowisk, które zostały urządzone na betonowych podporach konstrukcji. Nad prowizorycznymi łóżkami rozciąga się pajęczyna sznurków. Na nich zawieszone są koce i ręczniki. Ma to dawać lokatorom namiastkę intymności i zapewnić choć odrobinę prywatności. Na jednej z pryczy przybity jest karton z napisem “Łysy tu śpi!”, a nad nią, na sznurku, zwisa kolekcja piłkarskich szalików. Obok jest stolik. Na nim walizka. A w walizce cały dobytek Łysego. :Dobrze nam się tu żyje” – opowiada jeden z dwóch napotkanych w środku mężczyzn. W sumie mieszka tu ok. 20 osób, choć miejsca jest wystarczająco dużo, by pomieściłoby się drugie tyle. Każdy z lokatorów radzi sobie po swojemu, choć często jedzą posiłki razem. Mają prowizoryczną kuchnię, a w niej frytkownicę i czajnik. Chleb kroją na kartonach. Mieszkańcy muszą też przestrzegać podstawowych zasad. Trzeba dbać o porządek i nie wolno wszczynać awantur. O bezdomnych lokatorach wiedzą już urzędnicy.  Miejskie służby kryzysowe biją się w pierś, że ludzie ci wielokrotnie byli 7f623006-57e5-42c8-ad3f-b884d66e64fbmonitorowani i nakłaniani do przejścia do noclegowni (społeczeństwu nie mówi się całej prawdy – noclegownia  to miejsce, w którym nie można pić i cpać, miejsce tylko do spania – w dzień trzeba je opuszczać – a jest to też miejsce, za które… się płaci – nawet do kilkuset złotych miesięcznie!) więc marna to filantropia. Sprawą zajęła się także Straż Miejska lecz nie stosuje względem bezdomnych żadnych kar, bo nie popełnili wykroczenia czy przestępstwa. Miasto Kraków również nie ma pomysłu, co zrobić z tymi dzikimi lokatorami. Są cisi, niewidoczni i nie sprawiają kłopotu. Do tego zamieszkali na terenie prywatnym, stąd miasto nie może ich eksmitować bez zgody właściciela. Może Kraków pokusi się o kolejną atrakcję>? “Ludzie z reklamy! – Kraków miastem marzeń – nasza duma i tradycja:)”.

Roman Boryczko,

czerwiec 2015

Za: www.gazetakrakowska.pl

Leave a Reply

Your email address will not be published.

*