Warszawa? Nie mój problem!

Jako mieszkaniec innego miasta niż Warszawa, oświadczam iż nie interesuje mnie, jak miasto stołeczne nie radzi sobie z organizacją imprez masowych i zabezpieczeniem porządku. Nie chcę też być bombardowany informacjami regionalnymi ze stolicy w ogólnopolskich mediach i nie dam sobie wmówić, że problemy Warszawy są problemami całej Polski. Dziękuję…

Imprezy związane z 11. listopada odbywały się w całej Polsce. Brali w niej udział, a jakże, przedstawiciele skrajnej prawicy, kibice, ale również inne siły społeczno-polityczne i subkultury, organa władzy samorządowej, organizacje, stowarzyszenia, związki wyznaniowe, środowiska dziennikarskie… Odbywały się marsze, pokazy cywilno-wojskowe, niepodległościowe maratony, a nawet okolicznościowe turnieje ping-ponga.

Media jednak, z uporem maniaka, wciskają nam warszawską, regionalną tematykę, jako problem całego kraju. Nie, nie, po trzykroć nie!

Po pierwsze… To, że większość ogólnopolskich mediów ma swoje redakcje w Warszawie, to jeszcze nie powód ażeby przy relacjach z obchodów 11. listopada – tworząc serwisy dla całej Polski – stosować proporcje 3 / 4 (trzy newsy ze stolicy na cztery obecne w serwisie). To zwykłe upychanie całości informacjami ze swojej własnej miedzy, bo tak najprościej. A to, że w Warszawie była zadyma, to nie dowód na to, że jest to ważniejszy temat od spokojnych i radosnych obchodów, chociażby w Krakowie.

Po drugie: banał, wiem, ale Polska to nie tylko Warszawa.

Po trzecie: problemy jakimi żyje stolica, to że pozwala na ustawki kiboli w centrum miasta, to nie dowód na to, że w kraju mamy problem z brakiem zrozumienia dla symboliki Święta Niepodległości. W Krakowie (by trzymać się tego przykładu) zadym nie było.  Cała Polska ma problem, z wyjątkiem Krakowa? Nie dajmy sobie podrzucać kukułczych jaj.

Po czwarte: być może trudno to sobie uzmysłowić mieszkańcom stolicy, ale większość naszego kraju jest silniej związana ze swoim lokalnym miejscem zamieszkania i przez pryzmat swoich “małych ojczyzn” definiuje swój patriotyzm. Nie zaś przez pryzmat bolączek stolicy i kibolskich bitew na jej ulicach.

Chciałbym mieć nadzieję, że doczekam takiej Polski, w której polityka informacyjna mediów opierać będzie się na zasadzie “jesteśmy tam, gdzie nas potrzebują”, a nie zaś “ściągajmy uwagę ludzi, tam gdzie my  jej potrzebujemy”.

Jarek Wielokrop

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published.

*