Cyfryzacja (4)

Oczywiście, o czym już była mowa, ciśnienie ku „ochipowaniu” będzie także wywierał terroryzm – zapewne i specjalnie w tym celu generowane napięcia. A w takich okolicznościach ludzie zostaną postawieni w sytuacji: albo – albo, nie będzie tego klimatu dowolności i swobody o jakim mówi pani minister, owego: jak chcą, to mogą sobie chodzić z plastikowymi dokumentami do końca życia. Co bowiem będzie oznaczała odmowa, co będzie oznaczało powiedzenie: nie zgadzam się na pieniądz wirtualny, nie przyjmuję „chipa”? – Brak zdolności załatwiania podstawowych spraw, robienia zakupów, opłat, korzystania z komunikacji, wejścia do miejsca pracy, brak ubezpieczenia, utrata mieszkania, niemożliwość korzystania z usług medycznych, utrata głosu – praw obywatelskich, niemożność wpływania na sytuację – po prostu wystawienie poza cywilizację, może w sensie dosłownym – poza bezpieczne strefy. Ludzie ci będą obciążani winą jako aspołeczni, nie chcący się integrować, niszczący społeczeństwo – dla własnych dąsów i fantazji – a więc osoby nie warte współczucia. Będzie im się odbierało dzieci. Może będą gdzieś dogorywać na peryferiach – relikty, ostańcy, którzy nie chcieli takiego dobra, takiej fajnej społeczności, wreszcie po ludzku zorganizowanej.

   Bo, na przykład będzie się tłumaczyć emerytom, ludziom starszym – „O, tu przykleimy pani taki o plasterek i, widzi pani, tam w centrali będzie ktoś dyżurował i w razie jakby pani się coś stało, gdyby pani zasłabła albo gdyby pani skoczyło ciśnienie, zaraz będziemy wiedzieć i będziemy reagować, zaraz ktoś przyjdzie samotnej pani z pomocą, widzi pani jakie to dobre, jakie szlachetne!”. Telewizje pełne będą pięknych, wzruszających i przekonujących przykładów, rozumnych argumentów i debat o konieczności. Będą wyrazy podzięki od uratowanych staruszek, ze łzami wdzięczności płynącymi po twarzy i obrazy ślicznych, ciepłych pań z centrali – ach! I tylko jakieś nieodpowiedzialne oszołomy będą coś bredzić przeciwko temu. No, każdy chyba będzie widział, że to nienormalni i trzeba ich usunąć. Gromadzenie, przetwarzanie informacji przez sprawujących władzę będzie rozumiane jako przecież właśnie jakże pożyteczne, a nie: groźne – zamykające w szklanych bańkach. Przecież nareszcie wiele rzeczy będzie można obliczyć, przewidzieć, racjonalnie zorganizować, zaplanować, nie będzie marnotrawstwa… Kto może nie chcieć tych rozwiązań, kto może się temu sprzeciwiać – wiadomo: oszołomy, sekciarze, notoryczni pieniacze, nury, ludzie asocjalni, denerwujący… Sami sobie winni.

   Tak, tak – jeszcze przecież się to nie zaczęło, a już słychać wprost publicznie wypowiadane słowa o reliktach, o pokoleniu, które musi odejść… Słowa te są już teraz, jawnie, publicznie wypowiadane…

   Pani minister deklaruje się jako fachowiec do wynajęcia, technokrata. Ma być to dla nas uspokojeniem, zapewnieniem, że naszymi sprawami zajmuje się człowiek odpowiednio przygotowany, o odpowiednich kompetencjach. Tak się nam to kojarzy – skomplikowanymi sprawami technicznymi zajmuje się technokrata. Ale gdy wejrzymy na wyżej poruszone kwestie, związane z likwidacją pieniądza 3D i z „chipowaniem” widzimy, iż akurat technokracja nie jest w tych okolicznościach tym rodzajem fachowości – takim jej rozumieniem, czy definicją – jakie mogłyby nas uspokoić. Przekonać, że sprawy idą we właściwym kierunku, że są we właściwych rękach. Bowiem szczególnie w tych okolicznościach, w tych tak wrażliwych kwestiach – znów – potrzeba nam nie, nazwijmy to: „zimnej” fachowości – myślenia matematycznego, technicznego, ale właśnie szczególnie „gorącej” i „wizyjnej”, czyli wyczulenia na niebezpieczeństwa, empatii, żarliwości, umiejętności rozpoznawania dalekosiężnych skutków i uprzedzania zagrożeń.

   Potrzeba jasnego rozpoznania i świadomości niezwykłego dramatyzmu tej sytuacji, świadomości, że nie dotyczy to tylko Polski, ale cywilizacji i w ogóle ludzkości. Dramatyzm wynika stąd, iż procesy te są owszem niezwykle pożyteczne, ale i niezwykle groźne, a zarazem też – nieuchronne. Co zatem robić? Czy są jakieś alternatywny? Czy istnieją jakieś możliwości zabezpieczenia się przed skupieniem wszystkich aspektów życia w mocy właścicieli instytucji finansowych, ewentualnie – na wypadek takiego skupienia? Czy zatem w tej sytuacji powinniśmy się spieszyć, czy właśnie wdrażanie tych programów opóźniać? I czy zatem właściwą osobą do prowadzenia tych tak doniosłych a wrażliwych spraw, do rozstrzygania w tych sprawach jest technokrata, sprawnie wdrażający programy?

   Jedno jest pewne – o nadchodzących niebezpieczeństwach należy głośno mówić, przygotowywać do ich nadejścia, ostrzegać, uprzedzać i organizować o tych kwestiach publiczną Rozmowę, szukać wspólnie jakichś rozwiązań. Ale, no właśnie, w prezentacjach programu przemiany Polski z papierowej w cyfrową nie ma wezwania do debaty, nie ma ostrzeżeń – są kuriozalne zachęty (wygoda, wizerunek). I to poważnie daje do myślenia.

   Do poprowadzenia tych spraw potrzeba ludzi, mających świadomość sytuacji, rozpoznających ją, umiejących badać, nazywać, wyciągać wnioski, formułować zadania. W tych sprawach, w tej sytuacji, chłodny technokrata sprawnie działający na poziomie kwestii technicznych – to jest poziom wykonawczy. Fachowość, rozumiana jako zdolność obliczeniowa w tych okolicznościach – to jest grubo za mało, jest niewystarczająca do roli prowadzącego. Rzekłbym – jest alarmująco nie na miejscu. Do poprowadzenia tak wielkiej wagi spraw raczej chcielibyśmy nie fachowca do wynajęcia, ale jednak kogoś zaangażowanego, żarliwego, współczującego z nami. (Cdn.)

Zbigniew Sajnóg

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*