Co to znaczy być wrażliwym?

 

Uważam, że jedynym sposobem wglądu w sytuację bycia wrażliwym jest jej przeżywanie, ponieważ oznacza ona: móc odczuwać życie, być wewnątrz niego, czyli po prostu żyć. Wrażliwość jest żywym wymiarem istnienia, co oznacza, że każdy rodzaj życia posiada i przejawia sobie właściwą jej formę. Żyjące ciało jest materią uwrażliwioną, czyli zdolną do cierpienia. Piętno otwartości, jakim naznaczone jest każde istnienie, stanowi możliwość i zarazem konieczność odbioru świata zewnętrznego, który wpływa w życie przez szczelinę wrażliwości, staje się istniejącym poprzez czujące otwarcie. Dla żyjącej istoty istnieje to, co ją dotyka, co ją wypełnia i co w niej żyje.

Być wrażliwym to mieć ciało, w którym poprzez cierpienie dokonuje się zamiana materii w ducha, jak również umysł, w którym, poprzez poznawanie dokonuje się otwarcie, poszerzanie i kształtowanie świadomości. Byłaby więc ona mądrością ciała i otwartością umysłu. Wrażliwość ich obu umożliwia dokonanie aktu poznania. Z powodu ograniczoności czasu, oraz kruchości materii, które człowiek może ożywić, czyli sobą wypełnić, przyrost poznania odbywa się kosztem nieuniknionej eksploatacji, ubytku i powolnego zanikania ciała.

Być wrażliwym to móc otwierać sobie świat i jednocześnie być otwartym na niego, czyli dzierżyć w dłoni obosieczny miecz przenikliwości, urzeczywistniać obustronne otwarcie, uchylając zasłony materii samemu odsłaniać się na jej dotknięcia.

Być wrażliwym to żyć i być otwartym na życie, zachowując kontrolę nad stopniem tej otwartości, natomiast być nadwrażliwym to być otwarciem samym, mieścić się w nim całkowicie i zgubić jego granice, rozciągając je ponad wszelką miarę. Oznacza to właśnie nieumiejętność umieszczenia się ponad własną wrażliwością aby nad nią zapanować, bycie całkowicie w jej władaniu, istnienie w granicznej strefie pod wysokim napięciem, w  rozedrganym i płynnym stanie wielkiej podatności na zniszczenie, na granicy naturalnej wytrzymałości życia, bezpiecznej pewności tego, co jest, w przestrzeni niepewności, poza którą rozciąga się zamglone bezdroże i złudne zarysy tego, co być może lub mogłoby być.

Być nadwrażliwym to żyć niebezpiecznie mocno, rozumieć i czuć zbyt bezpośrednio i od razu wszystko na raz, zaplątać się we własnym nadmiarze i we własnym braku, być przepełnionym zagrożeniem.

Przerost otwartości może bowiem doprowadzić do zamknięcia i wyłączenia ze świata. Trzeba wpierw ogłuchnąć i oślepnąć, aby móc usłyszeć niesłyszalne i zobaczyć niewidzialne. Chorobliwe przewrażliwienie zagraża obłędem, który, jakkolwiek owocować może talentem, jednak nie sprzyja życiu i funkcjonowaniu w społeczeństwie. Przeżycie, czy przeżywanie szczególnie przenikliwe zagrażać może życiu. Jeżeli zdrowie przysługuje przeciętności, czyli normie, być nadwrażliwym oznacza być chorym z wrażliwości, lub też być jej geniuszem.

Nadwrażliwiec to człowiek, który daje się unosić swojej wrażliwości, który nie ma nad nią kontroli ani podmiotowej władzy, nie ma siły uczynić siebie jej podmiotem. To, że wznosi się on ponad wrażliwość przeciętnego człowieka nie oznacza wcale, że umie wznieść się ponad wrażliwość własną, przeciwnie: jest nią przytłoczony, obciążony i zniewolony, to ona go kształtuje i kaleczy choćby i wbrew jego woli.

 Boleśnie nadwrażliwe odczuwanie życia może mu zagrażać w równym stopniu, jak nie odczuwanie go wcale, istnieje przecież pewna organiczna granica bólu, za którą tępieje wszelka wrażliwość. A więc ostateczną granicą, do której doprowadza nadwrażliwość byłaby zupełna niewrażliwość.

A być niewrażliwym –  to w moim pojęciu być martwym, zamkniętym na wszelkie doświadczanie i na wszelkie odczuwanie.

 

Anna Kamińska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*