Brunon Kwiecień – polski Brevik czy niegroźny mitoman?

ter1Prokuratura zakończyła ponad trzyletnie, bezprawne zatrzymanie Brunona Kwietnia – okrzykniętego przez media “polskim terrorystą wszechczasów”. Nie jest oczywiście ważne, iż niczego nie wysadził – ważne, że będzie – i to długie lata – siedział za kratami! Według sądu Kwiecień jest winnym stawianych mu najpoważniejszych zarzutów i 21. grudnia 2015 roku został skazany na 13 lat pozbawienia wolności. Z takim postawieniem sprawy nie zgodził się sam oskarżony, wytykając sądowi, iż skazuje człowieka za zamiar tak jak za sprawstwo czynu, który się dokonał. Jeśli prokuratura i służby są pewne, że dobrze oceniły Kwietnia, mamy  do czynienia z zaskakującą niewydolnością sądownictwa, które nie było w stanie ukarać człowieka odpowiedzialnego za tak poważne przestępstwo – a do mediów co i rusz płynęły komunikaty o tym, iż ów terrorysta miał i broń i materiały wybuchowe i śmiercionośny plan. W tym przypadku i w obliczu dowodów – proces powinien przebiegać sprawnie, kara zaś winna być wysoka i oczywista. 3 lata bezczynności to szmat czasu – a zakończony właśnie proces nie był ani szybki ani klarowny. Wyrok ten kończy pewną epokę, również w wymiarze politycznym. Odchodzący rząd pragnie zachować swą wiarygodność (przypomnijmy, że sądy w czasach sprawowania władzy przez PO były sprzężone z władzą i działały pod jej dyktando). Brunon Kwiecień – przez jednych uważany za terrorystę, a innych ofiarę prowokacji ABW i prokuratury, która za rządów Platformy Obywatelskiej „urodziła” PiS-owskiego terrorystę, który byłby potem wykorzystywany w mediach jako obraz konserwatywnej degeneracji społeczeństwa. Dziś zapadł wyrok, skazujący „propisowskiego szaleńca”, stąd operację tę można uznać za częściowo udaną. Komitet Obrony Demokracji, choć nie odwołuje się do osoby Kwietnia, w nim samym może wskazywać przykład na „demolowanie państwa” i terroryzm zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.

brunon_k_640x480W swym godzinnym przemówieniu Kwiecień kilka razy podkreślał, że jest ofiarą spisku agentów ABW i gdyby nie te działania, to nie przystąpiłby do planowania zamachu. Według skazanego agenci ABW zręcznie nim kierowali, tak, aby uzyskać klarowny scenariusz. Powiedział, iż do więzienia powinien trafić nie on, ale czterech agentów, jacy dokonali prowokacji. Dodał, że gdyby prokurator miał więcej poczucia sprawiedliwości, to podzieliłby żądaną karę (13 lat więzienia) między niego i czterech agentów. Kwiecień podkreślał, że prokuratura zażądała dla niego zbyt surowej kary, gdyż zarzuca mu się tylko zamiar zamachu, a nie jego dokonanie. Prokurator Mariusz Krasoń oświadczył, iż rola agentów ABW sprowadzała się do zabezpieczenia dowodów, natomiast nikt do niczego nie prowokował Brunona Kwietnia, nie namawiał i nie zmuszał oskarżonego do czynów karalnych. Dziwi wysokość kary, wymierzonej przez sąd na osobę, której nie udowodniono czynu terrorystycznego, bo owego zdarzenia nigdy nie było i nie zaistniały okoliczności bliskie jego zrealizowaniu. Brunon Kwiecień usłyszał w sumie dziewięć zarzutów. Oprócz planowania zamachu na Sejm, prokuratura zarzuca mu między innymi nielegalne posiadanie materiałów wybuchowych i nakłanianie innych osób do przeprowadzania zamachu. Zdaniem prokuratorów, jego działalność miała charakter terrorystyczny. “W okresie od co najmniej 16. lipca 2012 do listopada 2012 r. w Krakowie i w innych miejscowościach na terenie Polski, działając w celu wykonania z góry powziętego zamiaru wywołania poważnych zakłóceń w ustroju Rzeczypospolitej i usunięcia przemocą konstytucyjnych organów (…) czynił przygotowania do podjęcia działalności, zmierzającej bezpośrednio do (…) sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu, zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach (…) w celu popełnienia czynu zabronionego podejmował czynności, mające stworzyć warunki do jego dokonania poprzez wchodzenie w porozumienie z innymi osobami, organizowanie grupy zbrojnej, werbowanie osób do zrealizowania planu działań, rozpracowywanie okolic budynku Sejmu Rzeczypospolitej jako obiektu planowanego ataku…”.

Przypomnijmy, że było to niewiele czasu po tym, jak w Łodzi doszło do prawdziwej tragedii na skutek działań zabójcy politycznego – szalonego zwolennika PO, którego osoby do dzisiaj szerzej nam nie przedstawiono. Najpoważniejszy dotąd akt terroryzmu politycznego zdarzył się jesienią 2010 r. 62-letni Ryszard Cyba, taksówkarz z Częstochowy, napadł na biuro PiS. Zastrzelił jego szefa Marka Rosiaka i ciężko ranił jednego z pracowników. Zatrzymany krzyczał, że chciał “zabić Kaczyńskiego” a na jego liście byli też Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski (wtedy w PiS). Co ciekawe, terrorysta nie zrealizował tego planu tylko dlatego, iż Jarosław Kaczyński tego dnia odwołał spotkanie. Platforma Obywatelska po „katastrofie smoleńskiej” dziełem szaleńców zakończyć chciała istnienie przeciwwagi i opozycji, która nie zagroziła by już im w przyszłości. Po śmierci Jarosława Kaczyńskigo PiS rozbiłby się prawdopodobnie na mniejsze twory podczas wewnętrznych konfliktów i politycznych sporów. Brunon Kwiecień nie dysponował materiałami wybuchowymi, które miał zdetonować (jego wiedza nt. materiałów wybuchowych była czysto teoretyczna i mało naukowa – w szkole poparzył się chemikaliami, potem, konstruując w domu petardę, stracił dwa palce, wreszcie na swojej poprzedniej uczelni, Collegium Medicum UJ, spowodował niekontrolowany wybuch w laboratorium). Nie dysponował też transporterem opancerzonym ani pieniędzmi na jego kupno (miał je zdobyć w napadzie na bank), jaki chciał postawić w pobliżu Sejmu; nie zaczął realizować swojego planu, gdyż każdy z jego punktów realnie nie mógł być w takiej postaci  zrealizowany. Tuż po aresztowaniu Kwietnia do mediów poszedł przeciek, że ów chemik, jako specjalista, był w stanie zdetonować ładunek – 250 kg mieszanki własnej produkcji. Prokuratura w toku śledztwa twierdziła, iż zabezpieczyła materiały wybuchowe, w jakich posiadaniu był Brunon Kwiecień (pytanie – czy była to jego własność, czy materiały podrzucone przez „studentów” z ABW?). Po zatrzymaniu w jego kryjówkach znaleziono 41 g pentrytu – kruszącego materiału wybuchowego, fiolkę z pochodną srebra – substancją o bardzo silnych właściwościach wybuchowych i fiolkę z napisem “TNT express”. Wszystkie – saperzy zdetonowali na poligonie. Oprócz tego Brunon Kwiecień miał 217 g trotylu, 461 g dinitrotoluenu, 384 g nitroguanidyny i 349 g heksogenu. Jeszcze lont pirotechniczny, 123 zapalniki, siedem odbiorników do zdalnego odpalania ładunków, dwa piloty radiowe do nich oraz dużo półproduktów do produkcji materiałów wybuchowych i tzw. bomb rurowych. Arsenału dopełniała kolekcja broni z czasów II wojny światowej, która miała posłużyć do zamachu. Wygląda to trochę archaicznie, gdyby budynki rządowe atakowała grupa, uzbrojona w „Pepesze” ,”Browningi” czy niemieckie „Mausery”.

z15985521Q,Brunon-Kwiecien-przed-sadem-okregowym-w-KrakowieKwiecień mówił swoim „studentom” z ABW, że “do zamachu” załatwi kamizelki kuloodporne, hełmy i broń. Inny wątek – oficer ABW. Zwraca uwagę, że zamach na Sejm Brunon Kwiecień planował już w 2009 r. Mówił o nim z Arturem K. i Maciejem O., miłośnikami militariów, z którymi od lat handlował bronią i amunicją. Co ciekawe, w toku śledztwa nie znaleziono u Kwietnia żadnej sztuki broni. Stała się jednak rzecz dziwna. Jednym z kontrahentów Brunona K. był kolekcjoner militariów, wspomniany wcześniej Adam K. z Trójmiasta, którego ciało razem ze zwłokami partnerki i rocznego dziecka znaleziono w marcu w Gdańsku. Rodzina została zamordowana bronią z tłumikiem. Zamordowana została w tajemniczych okolicznościach także teściowa Brunona K., u której niedoszły zamachowiec miał przechowywać nieodnaleziony dotąd arsenał.

Teraz może posłużę się przykładem sprawy zamachowca, którego zinfiltrowały amerykańskie służby specjalne. By nie zostawić żadnych wątpliwości, prowadzonego człowieka zatrzymano dopiero wówczas, gdy dokonał planowanego zamachu. Oczywiście dostarczone przez agentów materiały pirotechniczne nie były uzbrojone, ale sprawca został skazany nie za zamiar i ewentualność, a za dokonany zamach na życie współobywateli. Do 17. października 2012 roku FBI prowadziła operację specjalną przeciwko człowiekowi, który chciał doprowadzić do zamachu. Operację specjalną prowadzono do czasu, gdy załadował on materiały wybuchowe na samochód, uzbroił go i doprowadził pod budynek, jaki chciał wysadzić. Potem wysiadł, poszedł do hotelu i nagrał swoje wystąpienie po zamachu, po czym  odpalił detonator. Oczywiście nic się nie stało, ponieważ operacja była kontrolowana. Ładunek wybuchowy, dostarczony przez służby, był fałszywy i nie mógł eksplodować. Wszystko było bezpieczne. Dzięki temu, co się stało, agenci nie mieli wątpliwości. Zebrali dowody, że człowiek ów chciał przygotować i przeprowadzić zamach. Wykonał wszystkie czynności, by zrealizować swoje plany. Mieli nawet dowód, iż próbował zdetonować ładunek!

411367-anders-behring-breivik-noneKim jest Brunon Kwiecień i dlaczego prokuratura stworzyła mit o polskim Andersie Breiviku? W obliczu migracji narodów Afryki Brunon Kwiecień (gdyby prowokacja ABW trwała kolejne miesiące lub została przesunięta o lata) mógłby zostać wplątany również w zamachy na tle narodowościowym, tak jak stało się to w Norwegii. Skrajna prawica nie wyniosła Brunona Kwietnia na sztandary, jak zrobiła w przypadku Andersa Breivika. Współpracownika chemika, inżyniera Macieja M., pracownika naukowego Politechniki Gliwickiej, narodowca bywającego na zlotach organizacji prawicowych, strona Blood & Honour wręcz nazwała zdrajcą rasy. Zdaniem współczesnych faszystów zbrodnia Breivika “to było działanie w samoobronie i odpowiedź na multikultu­ra­lizm w Norwegii”. Skrajna prawica całkowicie usprawiedliwia atak na środowiska lewicowe, ludzi innej rasy i wielokrotne morderstwo. Norwegia przeżyła szok po tym, jak syn jej ziemi, zafascynowany ideologią faszystowską i skrajnie konserwatywną oraz członek konserwatywno-tradycjonalistycznego wolnomularstwa, gdzie posiadał stopień mistrza oraz do tajnego stowarzyszenia „templariuszy”, postanowił w imieniu białych przeprowadzić śmiertelną krucjatę. Breivik posiadał zarejestrowaną firmę rolniczą, tak jak Brunon Kwiecień (jest chemikiem, byłym pracownikiem naukowym Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie), co dawało obu dostęp do nawozów i innych materiałów, zawierających substancje, potrzebne do budowy bomb (część tych materiałów zakupił Breivik w Polsce). Był także członkiem klubu strzeleckiego i miał legalnie zarejestrowaną broń palną. Kwiecień z kolei zajmował się nielegalnym gromadzeniem broni. Obaj nie mieli wcześniej żadnych konfliktów z prawem. Anders Breivik w latach 1999-2006 był członkiem prawicowej Partii Postępu zaś Brunon Kwiecień w swych manifestach głosił, że przyszły zamach i śmierć przywódców państwa, mają rozpocząć proces budowania “nowego ładu” i “Polski bez obcych”. runon Kwiecień w odróżnieniu od idola neonazistów z Norwegii nigdy nie wyszedł poza mitologizowanie swych zamiarów. W komunikatach był bezpośredni, zamieszczał je w mediach społecznościowych i zamiarów tych nie ukrywał. imagesDla wielu prawicowych radykałów mógł uchodzić za mitomana i prowokatora. Naukowiec, który na krakowskim Uniwersytecie Rolniczym prowadził zajęcia z chemii organicznej i nieorganicznej, od początku 2011 r. rozwieszał na innych uczelniach ogłoszenia o dość jednoznacznej treści: “Wykłady z materiałów wybuchowych gratis! Prowadzi doktor nauk chemicznych, specjalista z materiałów wybuchowych. Zakres wykładów: podstawy, działanie, właściwości. Zastosowanie: synteza, technologia i otrzymywanie materiałów wybuchowych. Inżynieria saperska, w tym obliczanie wielkości ładunków wybuchowych, wysadzanie mostów, budynków, torów kolejowych, ziemi itp.”. Autor ogłoszenia zapraszał do kontaktu pod adresem borazol@o2.pl.

Na swoich zajęciach Brunon Kwiecień gromadził od kilku do kilkunastu osób. Wykłady prowadził w budynku uniwersytetu przy ul. Balickiej. Oprócz wiedzy o wybuchach dzielił się ze słuchaczami poglądami na sytuację w Polsce i na świecie. Powtarzał to, co wypisywał w internecie na: wykop.pl, o2.pl, wp.pl i demotywatory.pl. Oskarżał w sieci PO o rozkradanie majątku narodowego i zawłaszczanie mediów (wolne są jedynie “Gazeta Polska”, “Nasz Dziennik” i Radio Maryja). W mailach o Radku Sikorskim pisał “Zdradek Sikorski”, o prezydencie Komorowskim – “Komoruski”, o premierze Tusku nie inaczej niż “Rude Bydlę”. Nie bał się pisać pod nazwiskiem. Po wyborach w 2011 r. stwierdził: “Ja to już od dawna jeżdżę na Rudym jak na łysej kobyle i mnie z uczelni nie wywalili”. Nie krył awersji do Żydów: “W czym są lepsi? Może w złodziejstwie czy lichwie. Wy się przecież do żadnej roboty pożytecznej nie braliście, tylko do lichwy”. W dyskusji na Onecie winił Żydów za kryzys w Polsce: “Semickie media oczywiście chwalą PółTuska i jego ekipę, bo może mają swój udział w tym złodziejstwie. Nie dosyć, że wyprzedają majątek narodowy za bezcen, to jeszcze zadłużają nasz kraj na miliardy dolarów. Kto będzie później spłacał te długi? Nasze dzieci? Staną się niewolnikami, bo nawet nie będą w stanie spłacać rat od pożyczek, które zaciągnęła Żydokomuna UW, KLD i PO itp.” Na forach internetowych głosił też nienową tezę, że zamachy z 11. września to spisek finansjery, a dodawanie fluoru do pasty do zębów służy otępianiu ludzi. W końcu na cztery miesiące przed aresztowaniem napisał: “Proponuję organizować się przeciwko tyranii. Nasi dziadkowie i ojcowie walczyli o to, żebyśmy żyli w wolnym kraju. Czas na czyny. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu bezpośredniego”. Inny wpis z tego kresu: “Czas najwyższy przestać pieprzyć i zacząć działać. Polacy, jeśli dalej tym złodziejom pozwolimy na wyprzedawanie wszystkiego, to i z nas zrobią niewolników. Obudźcie się! TRZEBA Z NIMI ZROBIĆ PORZĄDEK (…). 30 POLAKÓW NA 1 ŻYDA I PO PROBLEMIE”. Kwiecień zaczął się radykalizować i – zupełnie irracjonalnie – w sposób jawny tworzyć komórkę terrorystyczną. Tłumaczył, że do realizacji planu potrzebnych jest 12 osób oraz transporter opancerzony SKOT, wypełniony saletronem – materiałem wybuchowym, zrobionym na bazie saletry amonowej. Miało być tego cztery tony. Gdy plany zaczęły się konkretyzować, Karol S. odmówił wyjazdu z naukowcem do Warszawy, gdzie Kwiecień chciał rozpracować okolice Sejmu. Paweł T. nie chciał natomiast wykonać urządzenia do zdalnego sterowania pojazdem i odpalenia ładunku z odległości. Wreszcie obaj narodowcy całkiem zerwali kontakt z naukowcem, który sam musiał pojechać do stolicy, gdzie wziął udział w wycieczce, zwiedzającej gmach parlamentu. Nieoficjalnie wiadomo, że odczyty Kwietnia na temat wybuchów były monitorowane i w ich trakcie ABW rozpoczęła przedsięwzięcie operacyjne o niewyszukanym kryptonimie “Doktor”. Poważniej agenci zajęli się sprawą jesienią 2011 r., gdy Brunon ze swoimi “wykładami gratis” przyjechał do Torunia. Tam wychwalał amerykańskiego terrorystę Timothy’ego Mc-Veigha, który w 1995 r. wysadził budynek rządu federalnego w Oklahoma City, zabijając 168 osób. McVeigh – były żołnierz, odznaczony podczas wojny w Zatoce – był przeciwnikiem władz amerykańskich, które krytykował za plany ograniczenia dostępu do broni palnej. Należał do paramilitarnych oddziałów rasistowskiej “milicji Michigan”. Oklahoma City uzmysłowiło światu, że terrorysta może zrobić bombę z produktów chemii gospodarczej, które są dostępne w sklepach, składach rolnych i budowlanych. McVeigh użył 2,3 tony saletry amonowej oraz kilkuset litrów łatwo dostępnego rozpuszczalnika, składnika paliwa modelarskiego i lotniczego. Do zdetonowania nawozu z rozpuszczalnikiem użył materiału wybuchowego tovex, który niegdyś w górnictwie zastąpił dynamit. Podobny plan, z użyciem tych samych środków, miał Brunon Kwiecień. Jak wynika z aktu oskarżenia, po toruńskim występie naukowiec został wezwany na rozmowę do ABW, gdzie “pouczono go o niebezpieczeństwie, płynącym z przekazywania wiedzy specjalistycznej na temat materiałów wybuchowych, ich wykorzystywania i praktycznego zastosowania”. Po tej rozmowie napisał – pod nazwiskiem! – na forum o2.pl: “Jeszcze rok temu prowadziłem wykłady dla studentów z różnych krakowskich uczelni z materiałów wybuchowych i inżynierii saperskiej. Niestety, Rudy Bandyta zakazał mi tego ustawą prawną jakieś 6 miesięcy temu i teraz grozi mi za to aż 5 lat! Nawet za komuny czegoś POdobnego nie było”.

Mniej więcej od początku 2012 r. zaczyna się nowa faza operacji “Doktor”. Brunon jest jedynym rzeczywistym członkiem założonej przez siebie konspiracji. Reszta to agenci i tajni współpracownicy, a śledztwo jest dziś utajnione, byli najprawdopodobniej inspiratorami do kolejnych szalonych posunięć chemika. W ścisłym gronie “organizacji” było ich co najmniej trzech. Agenci podsunęli Brunonowi Kwietniowi trzy koncepcje zamachów: na Hannę Gronkiewicz-Waltz, na dziennikarkę Monikę Olejnik i na pomnik martyrologii Żydów. Wszystkie zaakceptował – lecz owe cele nie zostały później włączone na potrzeby śledztwa. Ostatecznie operację “Doktor” przerwano i służby w Polsce przystąpiły do zatrzymania niedoszłego zamachowca-mitomana, dla wielu – człowieka owładniętego dążeniem do sławy. 9. listopada 2012 r., godz. 10:00, centrum Krakowa. Do idącego spokojnie ulicą Brunona Kwietnia, 45-letniego naukowca z Uniwersytetu Rolniczego, żonatego, ojca dwójki dzieci, podchodzą ubrani po cywilnemu agenci ABW. Zatrzymanie przebiega spokojnie. Akcję przeciwko “terroryście” pochwalił premier Donald Tusk. Od marca do kwietnia 2013 r. Kwiecień był na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym. Lekarze nie stwierdzili u niego “zakłócenia czynności psychicznych, które mogły mieć wpływ na poczytalność”. Inaczej mówiąc, ich zdaniem “Doktor” odróżniał dobro od zła i zdawał sobie sprawę z wagi planowanego czynu. Psychiatrzy wskazali też na “dysfunkcję osobowościową, wyróżniającą się: podejrzliwością i nieufnością w zachowaniu, sztywnością adaptacyjną, brakiem wrażliwości na krytykę i niezwracaniem uwagi na nią”. Ich zdaniem “badany prezentuje nierealistyczne przekonania, że ma specjalną misję w życiu, a także, że są zasady, którym nie podlega”. Podkreśla swoją negację wobec panującego w Polsce porządku prawnego i wszystkich politycznych ugrupowań, będących w jego ocenie zdrajcami narodu. “Poczucie misji, definiowanie siebie jako prawdziwego patrioty, motywowało go do rozwijania planów, których dokonanie miało obudzić naród, spowodować zmiany, a nawet rewolucję”.Według psychiatrów Brunon Kwiecień może w pełni odpowiadać za swoje czyny.

bejrut_atak_afp_3Anders Behring Breivik, który 22. lipca 2011 roku dokonał dwóch zamachów: na siedzibę premiera Norwegii, w którym w wyniku detonacji zginęło 8 osób oraz na uczestników obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy,  gdzie zastrzelił 69 osób a 33 ranił. Terrorysta został skazany na 21 lat więzienia, z możliwością nieograniczonego przedłużenia wyroku, jeśli nadal będzie uznawany za zagrożenie dla społeczeństwa. Również Brevik był badany przez biegłych psychiatrów. Początkowo u Breivika zdiagnozowana została schizofrenia paranoidalna, jednak później wykazano, że jest on w pełni poczytalny. Według psychiatrów Breivik posiada silne zaburzenia emocjonalne i brak empatii. Jego wypowiedzi są niespójne i wypełnione ideologicznymi neologizmami. Wykazuje również szereg zaburzeń urojeniowych: uważa siebie za regenta Norwegii, pana życia i śmierci, „najdoskonalszego rycerza od czasów II wojny światowej”, wybrańca, który ma za zadanie zbawienie Norwegii.  W tych dwóch przypadkach ludzi owładniętych misją wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Obaj zafascynowani byli ruchami skrajnie prawicowymi, jak również nie cierpieli Żydów, czego nie kryli. Obaj pisali manifesty, jak również obaj robili to swobodnie, nie dbając o konsekwencje czy zatrzymanie. Tylko jeden z nich – Anders Behring Breivik – nie niepokojony przez służby skonstruował ładunek o wielkiej sile i zdetonował go. Jak – wobec chaosu i policyjnych blokad – doprowadził do tego, że znalazł się przez nikogo niepokojony na wyspie Utøya, wśród uczestników lewicowej młodzieżówki norweskiej Partii Pracy, pozostanie jego tajemnicą. W trakcie śledztwa ujawniono, iż Breivik w czasie popełniania zbrodni zatelefonował na policję, przedstawiając się imieniem i nazwiskiem, podał, że jest członkiem antykomunistycznego ruchu oporu, znajduje się na wyspie Utøya i pragnie oddać się w ręce policji. Potem przerwał rozmowę, po czym kontynuował zabijanie. Zabijanie trwało półtorej godziny. Świadkowie zaraz po zajściu twierdzili, iż strzały padały z wielu kierunków, stąd tak wiele ofiar i praktycznie brak możliwości bezpiecznej ucieczki do wody. Śledztwo jednak nie wykazało, by terrorysta miał wspólników, co nie znaczy, że naprawdę ich nie było.

014075159Brunon Kwiecień został skazany w procesie niejawnym. Dane innych osób, które były świadkami działalności Brunona K., zostały zaś utajnione (informacje dotyczące osoby, która złożyła zawiadomienie do ABW oraz pięciu świadków incognito objęte są częścią niejawną aktu oskarżenia). Większość z nich – według nieoficjalnych informacji – to funkcjonariusze ABW. Służby specjalne zakończyły operację „Doktor” tylko połowicznym sukcesem. Opozycja,  co to nigdy nie miała dojść do władzy – dziś ma większość w Sejmie i Senacie, a nawet „swojego” prezydenta. Do zamachu na Sejm z oczywistych względów (logistyka i finanse) nigdy nie doszło, Jarosław Kaczyński żyje a samo ogłoszenie wyroku w mediach było tylko wzmianką redakcyjną, którą niewielu dostrzegło. Brunon Kwiecień został społecznie i zawodowo zniszczony i mimo, że skrajna prawica to nie moja bajka, jest on idealnym przykładem dla niedoszłych wolnościowych ekstremistów, jak kończy się zabawa w „rewolucję” pod okiem podstawionych agentów.

Roman Boryczko,

 grudzień 2015

4 komentarze do “Brunon Kwiecień – polski Brevik czy niegroźny mitoman?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*