Uzdrowisko czy tor przeszkód?

Miasto Nałęczów (woj. lubelskie) słynie jako uzdrowisko. Właściwości zdrowotne występującego tam mikroklimatu tworzone są przez lasy, rzeki, tereny podmokłe, stawy i polany – słowem: przez całą nałęczowską florę. Mieszkańcom nie wolno na prywatnych posesjach rozpalać ognisk, choćby po to, by np. pozbyć się liści, ale jak się okazuje – można dewastować środowisko, leżące na „terenie prywatnym”, w inny sposób.

Stawy na Cynkowie – tak potocznie mieszkańcy nazywają miejsce, które swoją dzikością, urokiem i spokojem bardzo zachwycało. Trzy większe stawy, cztery malutkie… Pomiędzy nimi wije się rzeczka. Istny raj dla dzikich stworzeń!

Stawy miejsce, gdzie występuje moc ptaków, między innymi: czaple siwe, zimorodki, raniuszki, sójki, jastrzębie, myszołowy i błotniaki, trzciniaki, bączki i wiele innych. Są tam bobry, piżmaki i (podobno) wydry. Nad stawy i pomiędzy roślinność drzewiastą – gdzie rzeczka się rozlewa i tworzy tereny podmokłe – przychodzą daniele, lisy, wiosną walczą bażanty i żerują bociany. Można by powiedzieć, że cały ten teren, łącznie z rozlewiskami, wytworzył swój własny ekosystem i stał się (choć pewnie w mniejszym stopniu niż dolina Bystrej) istotnym elementem nałęczowskiego mikroklimatu. Niestety, w większości jest to teren prywatny.

Od pewnego czasu teren ów udostępniany jest przez właścicieli, zapewne czerpiących z tego korzyści materialne, na potrzeby samochodowych zawodów przeprawowych (popularnie nazywanych Off road). Zawodnicy (w liczbie około 15 – 20 kierowców samochodów terenowych) w poszukiwaniu wrażeń i trudnych terenów przyczynili się do dewastacji środowiska, łamania młodych drzew, rozjeżdżania trzcinowisk i naturalnych rozlewisk, zakłócając tym samym równowagę ekologiczną i wypłaszając zamieszkujące tam zwierzęta.

Jeśli ktoś nie godzi się na taki stan rzeczy, nasuwa mu się pewnie pytanie: Dlaczego „władza” na to pozwala? Większość miasta Nałęczów ( razem z opisanymi wyżej terenami) należy do uzdrowiskowej strefy ochronnej, w której, aby wyciąć drzewo (nawet względnie młode) konieczna jest zgoda konserwatora. Dlaczego tedy samorząd Nałęczowa nie zareagował, zanim zaczęto w Cynkowie organizować zawody? Wszak przyroda jest dobrem nas wszystkich – należy o nią dbać i dla własnej chwilowej satysfakcji nie ingerować w środowisko tak, by je niszczyć.

Accidelly & Artakbar

Od redakcji: W nieco mniejszej odległości od Lublina niż Cynków/Nałęczów leży wioska Ciecierzyn, przepiękny fragment Wyżyny Lubelskiej z doliną Ciemięgi – obszarem Natury 2000, ulubionym miejscem fotograficznych plenerów red. Bogumiła Kowalskiego z SDP Lublin. Niestety tam właśnie, zupełnie nielegalnie, bez pytania kogokolwiek o zgodę, wzgórza i doliny z obu stron trasy kolejowej na Lubartów, rozjeżdżają w weekendy motocykliści crossowi. Przyjeżdżają z Lublina ścieżką wzdłuż szlaku kolejowego i nią też wracają do domów przed nastaniem nocy. Rolnicy nie są szczęśliwi – ale pogoń ciągnikami za terenowymi jednośladami mija się z celem. Biurokraci sprawę znają, ale wolą crossowców nie zaczepiać, gdyż (pewnie słusznie) podejrzewają, iż są to dzieci ludzi z lubelskiej „elity”. A tracić pracę w obronie lessowego wzgórza? Niewielu się na to zdobędzie. Bezkarni smarkacze pozostają „nieuchwytnymi”, a erozja rozjeżdżanych terenów postępuje. Jak widać po obu przykładach – lubelska ochrona środowiska woli przyrodę oglądać zza biurek. XXI wiek w całej swej urzędniczej okazałości!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*