Religia cywilizacji śmieci

 

Obecnie mamy do czynienia z kosmicznym wyścigiem, w którym biorą udział największe potęgi światowe, supermocarstwa: USA, Chiny, Rosja, Indie, Japonia, Unia Europejska. Dołączają do nich Brazylia i Izrael. Ten ostatni ma zresztą jednostronne, militarne zainteresowania.

Wyścig kosmiczny podejmuje pałeczkę od upadającego sektora produkcji medialnej, jaką jest science fiction, zwana w skrócie sf, czyli po polsku fantastyka naukowa.

Fantastyka naukowa, sf, stanowi estetyczną ideologię religijną, która tworzy nowych bożków z UFO na czele, jako nowoczesne wydanie aniołów. UFO mogą mieć zabarwienie pozytywne lub pejoratywne – w zależności od narkotycznych wizji autora. Z UFO związane są automatycznie alternatywne światy, które w sf istnieją obok siebie. Jest to zgodne z teologiczną wykładnią sf, która opiera się na dogmacie rozciągliwości czasu przy ruchu zbliżonym do prędkości światła. Oczywiście nie jest to jedyny dogmat sf, wzięty z fizyki. Także biologia czy psychoanaliza dostarczyły sf dogmatów, silnie oddziałujących na społeczną zbiorowość miejskich molochów.

Nabożne objaśnianie dogmatów w sf ma charakter dydaktyczny, a więc apologetyczny. Sama akcja służy do religijnej inicjacji adepta. W ten sam sposób postępują i inne estetyczne ideologie religijne oraz współczesne mitologie popowe. Artysta bowiem jest kapłanem dla swych klientów, którzy są jego fanami. Związek idol – fan przeżywa obecnie wielki renesans, co świadczy o rozkładzie nie tylko kultury, ale i społeczeństwa. To jednak osobny temat.

Religijna ideologia sf musi być odczytywana w szerszym kontekście. Powstała bowiem na kanwie tzw. rewolucji naukowo-technicznej, choć de facto wynalazki techniczne zainicjowały sf i nadal inicjują. Jej korzenie tkwią w nurcie utopijnej literatury europejskiej. Rewolucja naukowo-techniczna miała stworzyć raj na Ziemi, czyli społeczeństwo bez chorób, problemów, „wypasione”, bogate, szczęśliwe etc. Tak głosili piewcy laickiej religii z pozytywistami na czele. Jednakże rewolucja naukowo-techniczna, koncentrując ludzi w miejskich szczurowiskach, doprowadziła do alienacji i patologii oraz wytworzyła – miast Arkadii, ziemskiego raju – cywilizację śmieci nie tylko na Ziemi, ale i w Kosmosie, czyniąc go przy okazji coraz mniej dostępnym, albowiem komiczne odpady stają się minami dla kolejnych obiektów, wystrzeliwanych w kosmos. Jest to wymowne.

Nie jest zatem w niczym zaskakujące, że rewolucja naukowo-techniczna była i jest najbardziej hołubiona przez systemy totalitarne. Stanowi ona skuteczny środek ucisku i wyzysku od samego początku. Taki też obraz wyłania się również po głębszej analizie ideologii sf, w której nie ma optymizmu. Jest to bardzo znamienne – świat sf jest pozbawiony radości, lekkości, poetyckości. Dominuje w nim wieczna smuta.

Pozytywizm stworzył ideologiczną siatkę dla sf. Twórca pozytywizmu, August Comte, jest postacią wielce wymowną. Zaplanował w swoim życiu dwa okresy: naukowy i religijny. W pierwszym opracował ideologię pozytywistyczną, a drugim zajął się opracowywaniem religii ludzkości, którą kontynuowali komuniści, narodowi socjaliści, socjaliści liberalni itp.

Należy dodać, że twórca ideologii pozytywizmu pomiędzy oboma okresami swej twórczości zapadł na chorobę psychiczną. Zresztą nie on jeden, co też jest znamienne.

W pozytywistycznej siatce ideologia sf nie jest de facto fantastyką, ponieważ wyklucza ona swobodne fantazjowanie. Narzuca natomiast siatka pozytywistyczna standardy naukowości, skierowane na snucie estetycznych, czyli artystycznych teorii, które mają bardzo dużą siłę oddziaływania, dzięki specjalnemu warsztatowi, posługującemu się metodami religijnymi. Różnica między teorią estetyczną sf a teorią naukową polega na tym, że pierwsza (w przeciwieństwie do drugiej) nie jest weryfikowalna. Po wtóre, pierwsza opiera się na środkach przekazu artystycznego, natomiast od drugiej wymagany jest zapis w abstrakcyjnej siatce matematycznej. Zatem nawzajem się uzupełniają i wspierają.

Wynikiem tegoż związku jest główne zainteresowanie sf. Nie jest nim człowiek, lecz zjawiska, które są dynamiczne, niezwykłe, cudowne. Mogą przybierać różne kształty, byleby były tylko rozpoznawalne przez odbiorcę. Pełnią zatem rolę transcendentalną, zaspakajając zmysł cudowności odbiorcy. Terminu „zmysł cudowności” użył pisarz sf, Damon Knight, omawiając religijny aspekt ideologii sf.

Należy w tym miejscu jasno powiedzieć, że sf jest wynikiem sztucznych wizji mistycznych, powstałych w wyniku zażywania narkotyków. Narkotyki, stanowiące jeden ze środków szamańskich, służących do obcowania z duchami, stały się w XIX wieku powszechnym wśród artystów środkiem pobudzającym twórczość. Zjawisko trwa do dziś. Jest to osobne zagadnienie, dlatego rozwijać go nie będę.

Jednakże należy powiedzieć, że biorąc pod uwagę źródło wizji, adekwatnym określeniem stanu rzeczy jest cudaczność.

Operowanie zjawiskami daje artyście możliwość operowania zdarzeniami transcendentalnymi, przenoszącymi sf na grunt religijny. Odniesienia są nawet bezpośrednie – jak u Clarke’a. W ukazywaniu zjawisk wymagane są tylko: skomplikowanie, niesamowitość, niezwykłość i okrucieństwo. Nie ma zatem niczego dziwnego w zjawisku oscylacji pozytywizmu ku okultyzmowi.

Za przedstawionymi zjawiskami stoją pewne idee, które mają swoje miejsce w systemie wierzeń, lansowanych przez religijną ideologię sf. Te nadzwyczajne, transcendentne zjawiska przedstawiane są jako oczywiste lub prawdziwe.

Człowiek jest tylko tłem dla sf. Występuje zgodnie z ideologią jako zbiorowość, stado. Jest to tylko biologiczny mechanizm dogmatu ewolucji teologii sf, czasami rozumny, czasami głupi. Dąży do oderwania się od przyrody, od swej natury, chcąc samostanowienia dzięki technice i nauce, jednakże wpada z deszczu pod rynnę. W tym niszczycielskim absurdzie autorom najbardziej pasuje typ nadczłowieka, którego tworzy ludzki umysł dzięki zabiegom naukowo-technicznym.

Nadczłowiek kieruje się efektywnością działania, która nie ma niczego wspólnego z moralnością. Moralność podporządkowana jest celowi, skuteczności jego osiągnięcia. Cel uświęcający środki funkcjonuje nie tylko w ideologii sf.

Teologia działania bohatera usprawiedliwia go dogmatem naukowości, który stawia badania ponad moralnością. Wyniki badań mają obowiązywać każdego z członków stada, natomiast moralność odnosi się do prywatności. Dlatego nadczłowiek pociąga wyznawców sf na wzór Nietzschego, dla których jest źródłem inspiracji albo też mają wspólne źródło inspiracji. I w ten sposób ideologia sf splata się z rzeczywistością. Hannibal ad portas.

 

Andrzej Filus

2 komentarze do “Religia cywilizacji śmieci

  • 16/02/12 o 12:46
    Permalink

    A źródła, nazwiska? Jacy autorzy, jakie książki? Bo na Arturze Clarcku (wszech)świat się nie kończy, a równie dobrze możnaby się pokusić o esej: “Książki, których akcja dzieje się w parku, a sprawa polska”. Nie mówiąc już pojęciu “cywilizacji śmierci”, które więcej tłumi niż tłumaczy. Czyż to nie komunikacja przy pomocy skrótów myślowych oddala nas od siebie?
    Poza tym trudno nazwać literaturę religią, w świecie, w którym na jednego człowieka przypada rocznie lektura jednej strony z książki i połowy artykułu z gazety, i to prawicowej, niestety. Czytelnicy *czegokolwiek* – to raczej sekta, być może potencjalnie niebezpieczna dla władz świeckich i duchownych, ale mało liczna i zbierająca się w kupy wyłącznie w katakumbach.
    Pisarzy-narkomanów znam tylko kilku, a do kanonu lektur szkolnych trafiło może raptem trzech, czterech. A więc spokojnie: młodzież nieanalfabetyczna (9,9%) o ile w ogóle zechce wzorować się na swoich piśmiennych idolach, najprawdopodobniej ograniczy się do zalewania się w trupa wódą i ćpaniem kościelnych kazań. A więc: na zdrowie!

    Odpowiedz
  • 16/02/12 o 13:05
    Permalink

    Oczywiście Gibson, a nie Gordon, tak jak cywilizacja śmieci, a nie śmierci, he he.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*