Praca czy niewolnictwo?

 

Na „zielonej wyspie”, na której według niektórych żyjemy, co jakiś czas wyrastają kwiatki, jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Już od jakiegoś czasu trwają rozmowy, dotyczące zmian w kodeksie pracy i jak to zwykle bywa, ile stron w rozmowach – tyle stanowisk. Gazeta prawna.pl (podobno opiniotwórcza, poważna, współpracująca z ZPP) zamieściła np. stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, który oczekuje realizacji „niewielkiego” pakietu poprawek:

1. Wszystkie warunki zatrudnienia określa umowa – wynagrodzenie (niestety, pozostaje minimalne, bo to reguluje odrębna ustawa), czas pracy, rodzaj pracy itd.

2. Brak obowiązku uzasadniania wypowiedzeń.

3. Brak ograniczeń, co do ilości i rodzaju umów.

4. Tylko ogólny wymóg zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków pracy.

5. Ogólny zapis, dotyczący poszanowania praw pracownika (odpowiednie stosowanie przepisów kodeksu cywilnego w zakresie ochrony dóbr osobistych).

6. Praca możliwa od 15. roku życia.

7. Wypowiedzenie minimum dwutygodniowe, dłuższe może wynikać z umowy.

8. Brak ograniczeń, co do złożenia wypowiedzenia w czasie choroby – decydują przepisy kodeksu cywilnego.

9. Subsydiarne stosowanie regulacji umowy zlecenia – zgodnie z kodeksem cywilnym.

10. Urlop 15-dniowy, dłuższy może wynikać z umowy.

11. Brak uprawnień, związanych z urodzeniem dziecka.

12. Uchylenie przepisów, dotyczących pracy nakładczej.

Na stronach tego portalu można również znaleźć zdanie, które u mnie wywołało szeroki uśmiech. „Bezrobocie jest dziedziczne” – autor chyba powinien cofnąć się do nauki podstaw dziedziczenia. Owszem, tak by chętnie pracodawcy świat widzieli. Grono posiadaczy, grono ich niewolników i grono „dziedzicznie” wykluczonych… Bez żadnych praw, poza prawem do życia (jak długo???).

Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan chce wydłużenia czasu umów na okres próbny z 3 do 6 miesięcy. Wg mnie to jedynie próba oszczędzania na kosztach stałych pracodawców a nie uzasadniona ich potrzeba.

Panowie z BCC twierdzą, że używanie określenia „umowy śmieciowe” jest krzywdzące, gdyż często po prostu to umowy ratunkowe… Dla kogo? Tego już nie powiedziano, a przecież ratują skórę pracodawcom, nie pracobiorcom!

Przewodniczący Zespołu ds. Rozwoju Dialogu Społecznego Trójstronnej Komisji i wiceprezes BCC stoi na stanowisku, że każdy, kto decyduje się pracować w tej czy innej formie zatrudnienia, musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy woli pracować w bardziej stabilnej sytuacji czy zarabiać więcej pieniędzy”.

Ci, którzy szukali w ostatnim czasie pracy wiedzą, iż takiego wyboru NIE ma. Dla wielu pracodawców umowa etatowa to relikt „dawnych” czasów, wielkie obciążenie a pracownik zatrudniony na cały etat z umową na czas nieokreślony to balast, którego jak najszybciej należy się pozbyć.

Premier Donald Tusk odniósł się do wniosku związków zawodowych o o ZUS-owanie umów cywilnoprawnych: „Czas, w którym Polacy każdego dnia troszczą się o to, aby utrzymać pracę to nie jest czas, aby podrażać koszta pracy w żadnym wymiarze”. Cóż, ciekawa jestem ilu członków rodzin parlamentarzystów pracuje na umowy śmieciowe – a ilu z nich dostało ciepłą posadkę?

Następnym pomysłem, tym razem resortu pracy, jest uelastycznienie czasu pracy a tym samym wydłużenie  okresu rozliczeniowego pracy z obecnych 4 do maksymalnie 12 miesięcy, pod warunkiem, że pracodawcy i pracownicy zgodzą się na to.  Wprowadzenie dłuższego czasu rozliczeniowego – do 12 miesięcy – może być w każdej firmie niezależnie od branży. Warunkiem są uzasadnione przyczyny obiektywne lub technologiczne jak również organizacja pracy. A te można stworzyć odrębnymi przepisami.

Wprowadzenie długich okresów rozliczeniowych może skutkować problemami w uzyskaniu emerytur pomostowych – ubiegający się o taką emeryturę musi udowodnić nie tylko, że pracował w warunkach uciążliwych, ale także, że pracował na pełny etat (8 godz./dobę i 40 godz. tygodniowo). Zaś wprowadzenie długich okresów rozliczeniowych spowoduje równoważenie się czasu dłuższego z krótszym a nawet czasowymi przestojami.

Prawodawstwo zmierza wyraźnie w kierunku sankcjonowanego bezprawia. Tylko protesty społeczne mogą zmienić sytuację, w której pracodawcy mogą wszystko, zaś pracownicy albo zgodzą się na nikczemne warunki „umów”, albo powiększą grono bezrobotnych, a niebawem bezdomnych… Tego należy oczekiwać od central związkowych – nie bronienia własnych etatów, a walki o prawa pracownicze, czemu przecież związki powinny służyć.

 

Iwona Jankowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*