Mapa drogowa (4)

Podatki

Wielkie marnotrawstwo społecznej energii bierze się z naśladowania w dwudziestym pierwszym wieku mechanizmów wieku dwudziestego. Jedną z form kosztownego wpasowywania się społeczeństwa informacyjnego w ciasny gorset epoki przemysłowej jest anachroniczny system obliczania i ściągania podatków, angażujący całe społeczeństwo, a także wymagający utrzymywania wielu niepotrzebnych służb, agend, instytucji i aparatu przemocy.

System podatkowy należy uprościć i w pełni zautomatyzować. To zadanie powinniśmy jako obywatele postawić przed nowym rządem i rozliczyć ministrów z jego wykonania w czasie jednej kadencji.

Obecny system podatkowy, oparty głównie na VAT, akcyzie i podatku dochodowym, wymaga kosztownych metod obliczania, a mimo to jest nieszczelny, umożliwiając wielkim korporacjom unikanie płacenia podatków.

Aby przeciwdziałać tej patologii, należałoby podatek VAT – najbardziej uciążliwy w obliczaniu – zastąpić zunifikowanym podatkiem transakcyjnym, ściąganym automatycznie przez system bankowy. W celu uszczelnienia systemu korporacje mogłyby mieć zakaz rozliczeń gotówkowych. Automatyzacja ściągania podatków wykluczy zarazem wszelkie oszustwa podatkowe.

Podatek dochodowy od osób fizycznych i firm należałoby całkowicie zlikwidować.

Zaś w celu chronienia wewnętrznego rynku i realizowania polityk w tym zakresie, należałoby w większej mierze koncentrować się na ochronie granic celnych przed importem produktów, pochodzących z krajów wykorzystujących pracę niewolniczą lub niedostatecznie opłacaną.

 

Dochód podstawowy, czyli emerytura od 18 roku życia

Jeśli wraz z postępującą automatyzacją produkcji nie następuje uwalnianie ludzi od przymusu pracy zespołowej – ku wolności indywidualnej ekspresji i rozwoju – to dzieje się tak dlatego, że mamy wadliwie skonstruowany system zarządzania naszym majątkiem i potencjałem.

Ten potencjał i majątek są – po kilkudziesięciu latach życia w pokoju – olbrzymie. Jesteśmy wykształceni, skomputeryzowani, mamy nowoczesny przemysł i transport. W rozsądnie rządzonym państwie o takim potencjale przyrodniczym, surowcowym i intelektualnym powinno nas pracować na etatach znacznie mniej, niż obecnie. Jedyną przeszkodą wydaje się być sam system oraz powszechnie zakodowany w świadomości lęk przed utratą pracy i związanej z nią bazy dla egzystencji, będący pochodną systemu.

Ten lęk można rozproszyć jednym ruchem, poprzez wprowadzenie „dochodu podstawowego“, zwanego także w teorii kredytu społecznego „państwową dywidendą“. Dochód podstawowy to gwarantowany przez państwo, comiesięczny kredyt bezzwrotny, przypadający na każdego dorosłego obywatela, zarówno pracującego, jak i niepracującego.

W przypadku dochodu podstawowego nikt do nikogo nie mógłby mieć pretensji, że to z jego kieszeni jest fundowany jakiś program socjalny, gdyż dochód podstawowy otrzymywaliby także ludzie posiadający wysokie przychody z pracy.

Dochód podstawowy powinien co miesiąc trafiać na konta wszystkich pełnoletnich obywateli, zasilając strumień siły nabywczej o 600 miliardów złotych rocznie. Tyle mniej więcej wynosi w Polsce luka popytowa, wypełniana obecnie oprocentowanym kredytem udzielanym przez banki prywatne. Wypada po 1520 zł miesięcznie na głowę każdego dorosłego obywatela. Taki comiesięczny zastrzyk pieniędzy dla gospodarki umożliwiłby zatrzymanie spirali zadłużania się państwa, obywateli i firm w prywatnych bankach.

Dochód podstawowy byłby korzystny zarówno dla osób dążących do ponadprzeciętnego statusu materialnego, którzy mogliby więcej żądać na rynku za własną pracę, gdyż przy korzystnie rosnącym bezrobociu, pomiędzy malejącą liczbę osób pracujących dzieliłoby się pozostałą część (obecnie 63 procent) dochodu narodowego, jak i dla osób godzących się na skromne warunki bytowania i wybierających raczej życie rodzinne i towarzyskie, kulturę, naukę, sport czy rozwój duchowy, niż pracę rejestrowaną.

W efekcie wprowadzenia dochodu podstawowego powinna znacznie wzrosnąć ilość pracy nierejestrowanej, o niewielkiej wartości dodanej, ale wielkiej wartości społecznej, takiej jak opieka nad dziećmi, osobami starszymi i chorymi. Równocześnie rosnąć powinna efektywność coraz bardziej zrobotyzowanej gospodarki, a przez to i zarobki planowo malejącej grupy osób zatrudnionych.

Wraz z wprowadzeniem dochodu podstawowego do lamusa odejdzie pojęcie emerytury i składania na nią, bo „emerytami“ będą wszyscy obywatele od osiemnastego roku życia. Dzięki dochodowi podstawowemu będziemy mieć szansę na opanowanie lęku przed biedą oraz nałogu zatrudnienia, w jaki popadliśmy w przemysłowej epoce niedostatku.

Jako adresaci dochodu podstawowego będziemy zapewne wnosić większy wkład pracy nierejestrowanej w pielęgnację tkanki społecznej: permanentną naukę, sztukę, podtrzymywanie kontaktów towarzyskich, prace domowe, opiekę w rodzinie, uprawianie ogrodów metodami organicznymi, inicjatywy lokalne i inne zajęcia o charakterze wspólnotowym.

Dochód podstawowy spowoduje olbrzymie oszczędności w kosztach pracy, gdyż wraz z jego wprowadzeniem i eliminacją ZUS znikną składki emerytalne. W ten sposób obniżone koszty pracy spowodują napływ do Polski inwestycji i kapitału. (cdn.)

 

Krzysztof Lewandowski

 

Pierwodruk: Alter, nr 7/2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*