“Frankowicze” – rewolta zdeptanych przez korporacyjne banki

0003TE1LGRJEDO9A-C317-F3Gdańsk, Wrocław, Łodź, Warszawa i Kraków – to tam niezadowoleni frankowicze najliczniej wyszli na ulice, żeby przedstawić swoje racje. Wszyscy domagają się zgodnie pomocy od państwa. Są rozżaleni, że rząd nie naciska na banki, które jeszcze kilka lat temu kusiły tanimi i łatwo dostępnymi kredytami we frankach.

Brali owe kredyty we frankach w różnych bankach i na różne cele. Kurs szwajcarskiej waluty osiągnął jednak rekordowy poziom, a ich długi wzrosły nawet ponad dwukrotnie. Znacząco wyższe są też raty. To dlatego zdecydowali się wyjść na ulice największych polskich miast. Kiedyś – mamieni łatwym i wygodnym kredytem oraz szybką pożyczką i przyjaznym nastawieniem banku do zdolności kredytowej klienta – brali pożyczki na hurra. Nie biorąc pod uwagę obecnej mizernej sytuacji gospodarczej RP i bardzo wolnego wzrostu (o ile nie realnego spadku!) wynagrodzeń podług unijnych realiów – utonęli, po uwolnieniu przez tamtejszy bank sztywnego kursu szwajcarskiej waluty. „Nie mamy wyjścia. Musimy wyjść na ulice, żeby zobaczyć, ile nas jest i jakoś lepiej się poznać. Wymienić się też poglądami – mówi jedna z kobiet, która pojawiła się pod fontanną Neptuna. – Kiedy brałam kredyt we frankach nie miałam wkładu własnego, który pozwoliłby mi na wzięcie kredytu w złotówkach. To była jedyna szansa na własne mieszkanie. Wtedy obiecano mi 100 proc. kredytowania wartości nieruchomości, więc skorzystałam – dodaje kolejna uczestniczka protestu.”

imagesJak mówią, żyją z dnia na dzień i nie wiedzą, ile ostatecznie będzie wynosiła rata kredytu. Teraz liczą, że rząd pomoże im znaleźć rozwiązanie patowej sytuacji. Niektórzy już zapowiadają, że biorą pod uwagę nawet ogłoszenie bankructwa indywidualnego. To wariant dramatyczny – przepadek mienia na rzecz banku i strata wniesionego wkładu, a w przypadku mieszkania – także opcja  „Na bruk”!

– Państwo pomaga innym grupom, to czemu nam nie chcą – żali się łodzianin i zaznacza, że frankowiczów jest w Polsce nawet 700 tys.

Banki jednak nie kwapią się z taką decyzją. Przewalutowanie oznacza stratę dla nich samych, bo gdy kurs był korzystny dla kredytobiorcy, biorącego kredyt we frankach, ich prowizja była niższa niż wówczas, kiedy pożyczka przyznana była w złotówkach. Dziś role się odmieniły i kolejni kredytobiorcy stają pod  ścianą. Czy można głupotę ludzką porównywać do kryzysu na Śląsku? Oczywiście, to dwie różne rzeczy, ale dotykające tego samego aspektu – traktowania obywatela przez państwo lub instytucje komercyjne, jakie dostały legalne pozwolenie, by owo państwo reprezentować – np. w kwestii pożyczek pod zastaw. Ten, kto znalazł się w grupie 700 tysięcy pożyczkobiorców i tak należał do resztek klasy średniej (w Polsce jest to grupa konsumentów dóbr luksusowych), która jak widać – w obliczu dopłaty kilkuset złotych stoi przed szafotem i nie ma już dalszej możliwości egzystencji. Premier Kopacz już widzi, że łajba nabiera wody i każdego tygodnia kolejne pokłady sukcesywnie zalewane są następnymi roszczeniami bez pokrycia ze strony skorumpowanej kliki PO.

„Sprzeciwiamy się takiemu traktowaniu nas przez banki, umieszczaniu nielegalnych klauzul w umowach. Chcemy rozmów z bankami, rządem i Komisją Nadzoru Finansów. Nie mamy możliwości przedstawienia naszych racji. Jesteśmy ignorowani – mówi Mariusz Zając, który pojawił się przed Pałacem Prezydenckim.

Ponadto uczestnicy warszawskiego „spaceru” domagają się powołania komisji pod egidą rządu, która miałaby się zająć renegocjacją umów kredytowych. Chcą również natychmiastowego wstrzymania wszelkich egzekucji z tytułu należności za kredyty.

Zależy im na przewalutowaniu wszystkim kredytów denominowanych we frankach i to po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu. Frankowicze liczą też, że uda się pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich winnych zaniedbań, przez które – ich zdaniem – podjęli takie, a nie inne decyzje.”

Smutny koniec  „drugiej Irlandii”, Japonii czy  „Zielonej wyspy”.

Ostatni zwyczajowo gasi światło.

 Z Polski ostatni wyjechał na emigrację po dobrze  uprzednio wykonanym zadaniu.

Roman Boryczko,

 styczeń 2015 

\

Leave a Reply

Your email address will not be published.

*