Zaostrzenie polityki klimatycznej i skutki tego procesu dla Polski…

Z cyklu: Prostym językiem na trudne tematy

Problem, polegający na wymuszeniu przechodzenia z paliw węglowych na gazowe, jest nam znany od dawna. Wydaje się jednak, że temat ten stanie się czymś w rodzaju tradycji strojenia bożonarodzeniowej choinki na przykład. Kiedy tak obserwujemy poczynania naszych „partnerów” – tak zwanej Starej Unii – no bo przecież zanim jeszcze zostaliśmy członkami UE mówiło się, że polityka tejże europejskiej struktury gospodarczej polegać ma właśnie na partnerstwie, zaczynamy powątpiewać, czy aby jest tak, jak było to zakładane na wstępie. Zapewnienia jak się zdaje swoją drogą, a życie – niestety – pokazuje zupełnie coś innego. Niewiele sobie robią państwa Zachodniej Europy, czyli tej „lepszej” części kontynentu (za jaką się uważają), a właściwie nic ze słów i propozycji państw, dopiero wchodzących w te struktury i raczej wygląda to – miast na partnerskie porozumienia przy stole negocjacyjnym – na narzucanie swoich racji państwom, nazwijmy to mniej zamożnym. Lub, co jest chyba bliższe prawdy, państwom biednym, które członkami tegoż  „Klubu Zamożnych” są tylko po to, aby nie współpracować a służyć „bogatemu panu”. Niestety, jakby na to nie patrzeć, z dołu wygląda to właśnie tak, co ma prawo niepokoić obywateli takiego kraju jak na przykład Polska.

Potwierdzeniem mojego czarnowidztwa niech będzie kilka danych, tylko utwierdzających w przekonaniu o naszej pozycji w tychże strukturach…

Przypomnijmy zatem, iż w dokumencie „Ramy polityczne na okres 2020-2030” dotyczącym klimatu i energii (styczeń 2014) KE proponuje przyjęcie w UE 40% redukcji emisji gazów cieplarnianych oraz 27% udziału energii odnawialnej (OZE) do roku 2030. Mamy prawo do obaw, iż przyspieszenie tempa redukcji emisji w systemie EU ETS z poziomu 1,74% do 2,2% rocznie po roku 2020, a także dalsze wdrożenie mechanizmu, powodującego wzrost ceny CO2  spowoduje  wymuszenie na Polsce przejścia ze źródeł węglowych na gazowe a dalej – korzystanie ze źródeł odnawialnych. Niezwykle surowa, restrykcyjna polityka, dotknie szereg gałęzi przemysłu – w tym na początku energetykę, usługi no i oczywiście niezwykle boleśnie odczują to gospodarstwa domowe. […] Nastąpi bowiem trzykrotny wzrost hurtowych cen energii elektrycznej […]. Podobnie zresztą, co jest do przewidzenia będzie się kształtowała sytuacja w sektorze ciepłowniczym. Skutki tejże polityki nie ominą, niestety, prywatnych gospodarstw. Szeroko opisuje ten problem autor artykułu na stronie www.cire.pl/zaostrzenie-polityki-klimatycznej […]. Rocznie koszt zakupu energii dla czteroosobowej rodziny miałby wzrosnąć o 3100 w 2040 r. i o ponad 4600 zł w roku 2050 […]. (Wybrany fragment cytatu). Dzień dzisiejszy to raczej walka o przetrwanie każdego z kolejnych dni. Głównie chodzi tu o sytuację gospodarstw domowych na skutek ostrych przepisów, zakazujących spalania w kotłach CO „tańszego paliwa”, co odczuwalne jest przecież już dziś. Zachodzi pytanie, czy kolejny policzek wymierzony Polsce a także innym krajom tak zwanej drugiej prędkości, o co zabiegają niektóre państwa Starej Unii, zostanie przyjęty z pokorą – jak przystało na parobka, poddanego i wasala – czy też odezwą się głosy, broniące interesów obywateli tych mniej zamożnych, nie ukrywajmy – biednych – krajów wschodniej Europy. Tak czy inaczej trudno tu mówić o partnerskich stosunkach z chwilą, kiedy zamyka się usta jednym, a drugim pozwala na wszystko… Zachodzą poważne obawy, iż w wyniku polityki dekarbonizacji koszty energii w gospodarstwach domowych poważnie wzrosną, doprowadzając w latach 2020-2050 do trwałego ubóstwa energetycznego w Polsce. Powinniśmy dodać – a co za tym idzie: trwałego ubóstwa obywateli tego kraju. (Cdn.)

Tadeusz Puchałka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*