Wojna nie jest drogą rozwiązywania problemów (choć niektórzy myślą inaczej)

Bieżące wypadki pchają kraje europejskie w obłąkańczą wojnę, która ma zniszczyć nasz piękny kontynent. Pozbawiona wszelkiego sensu jest myśl, jednocześnie przewrotna, aby schyłkową cywilizację atlantycką, ginącą odmętach relatywizmu i wyuzdania, ewolucyjnie wyczyścić poprzez wojnę, co ma utwierdzić dotychczasową elitę. Jest to myśl zaiste obłąkańcza, lecz niestety na siłę wprowadzana w życie. Żadna bowiem, nawet najbardziej wyrafinowana psychotechnika, nie zdoła z degeneratów zrobić wojowników. Wojna tylko brutalizuje niewojskową masę, co dobitnie ilustruje dzikie, brutalne zachowanie natowskiej hordy na Bliskim Wschodzie. Nie wspominam o horrendalnych kosztach prowadzenia wojny, które zjadają ograniczone zasoby. Należy pamiętać, że zniszczenie szałasu bombami, a zniszczenie wieżowca – to całkowicie różne koszty. Droga wojny stanowi wynik nihilizmu. Cechą nihilizmu jest brak jakichkolwiek skrupułów, bezwzględność poczynań, słowem – najbardziej krwawa dyktatura.

Nikt nie zdoła przewidzieć, co ona przyniesie, co spadnie na nasze głowy. W każdym razie jednego możemy być pewni, że wojna taka pociągnie za sobą zniszczenie dobrobytu, cywilizacji atlantyckiej, totalny upadek Europy i wielu satrapii atlantyckich. Nie można przewidzieć rozmiarów tragedii, nieszczęść, ani nędzy, stopnia upadku gospodarczego. Jeśli satrapie atlantyckie nie wyrzekną się straszliwego delirium – a zechcą trzeźwo i szczerze wyjść na drogę pokoju we współpracy z krajami niegdyś przez nich podbitymi i zapłacą za ludobójstwo, wyzysk, grabież i podłość – to jest szansa ułożenia świata na nowych, ludzkich warunkach. Jeżeli nie – to przegrają wszystko. Dziś, w dobie narastającej wędrówki ludów, są tylko słabymi, bezsilnymi satrapiami. Narastająca degeneracja atlantyckich satrapii demokratycznych czyni je coraz bardziej słabszymi z jednej strony, a z drugiej – tworami nieobliczalnymi.

Śmieszne w tej sytuacji wydają się być wojny przez nie toczone, z których powracają osoby kalekie – nie tylko na umyśle. Obłąkańcze plany zbrojeniowe atlantyckich satrapii, rozdmuchane do możliwie największych granic i najpełniejszych rozmiarów, służą jedynie do utrzymania resztek dominacji gospodarczej, a przede wszystkim finansowej, życia na wysokim poziomie na kredyt, który mają finansować byłe kolonie. Natomiast rzeczywiste bogactwo liczymy ilością odrzuconych produktów zbędnych, a nawet szkodliwych dla zdrowia i przyrody, od których w markowych chlewniach uginają się półki sklepowe.

Satrapie atlantyckie próbują za wszelką cenę eksportować swoją społeczną dekadencję, narzucając byłym koloniom swój styl poprzez prawo, stojące na straży ich interesów, zabezpieczające te interesy. Upadek wielkich miast w USA stanowi wynik nie degeneracji nazistowskiego systemu, tylko wynik działalności obcych. To samo odnosi się do satrapii po wschodniej części wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Kalifornia bankrutowała już kilka razy, lecz z przyczyn ideologicznych dostała dofinansowanie od rządu federalnego. Inne stany – jak Michigan – głodują z tego powodu. Dofinansowanie i tak niczego nie zmieniło, albowiem przeniosło w czasie upadek. Liczba bezdomnych w Kaliforni nie tylko nie zmalała, lecz jeszcze wzrosła. Obecnie ponad 30% mieszkańców tego stanu to ludzie bezdomni. Dobrze dla nich, że mieszkają w ciepłym miejscu, gdzie zimy są łagodne. A co mają zrobić bezdomni mieszkańcy stanów północnych? Upadek USA jest nieuchronny, albowiem degeneracja hedonistycznego stylu życia osiąga tam szczyt. Wierzenia w mity demokracji, wybraństwa, wyjątkowości – a więc typowe dla nazistowskiej ideologii – już nie działają, kiedy nędza zagląda w oczy. Można żyć na kredyt, ale i on się skończy. Dlatego potrzeba w świecie nowych, dynamicznych liderów, opanowanych i sprawdzonych jak Chiny, Indie – kraje o cywilizacji wielkiej, a nie onirycznej jak USA. Nawet Rosja, obecnie bastion wolnej Europy, jest znacznie lepszą propozycją niż zdegenerowane atlantyckie satrapie. Trzeba patrzeć w przyszłość, uważnie przyglądając się teraźniejszemu dniowi, aby nie utonąć w atlantyckiej patologii.

Każde urzeczywistnienie wywołuje zmianę warunków, narzucając jako konsekwencję nowy problem, który musi być dostrzeżony i rozwiązany. Nierozwiązanie nie tylko będzie jątrzyć, lecz w końcu stanie się ogniskiem zapalnym, powodującym wybuch.

I jeszcze jedna myśl. Nastanie po komunie faszyzmu „z ludzką twarzą” wymaga szczegółowego zbadania tej powszechnej roboty niszczycielskiej, zakrytej za oszukańczą pompą zewnętrzną, przede wszystkim w postaci konsumpcji i dróg, mających znaczenie… militarne. Stanowi ono dla nas zadanie wielkiej wagi, albowiem krytyczna ocena prawdziwego przebiegu zdarzeń w ancien regime i reżimie nowym – służy odzyskaniu niepodległości przez nasz kraj.

Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*