Te dni chwały pozostaną dla nas wielką zagadką… (4)

Wojskowi, którzy na festiwalu Pol’and’Rock 2018 byli rozmówcami Bogusława Wołoszańskiego, uczestniczyli w Akademii Sztuk Przepięknych. To miejsce ważnych spotkań i rozmów, zwanych tak dla kulturalnych obserwatorów, dla wtajemniczonych jest to indoktrynacja tysięcy młodych ludzi, szykowanych na nowych „obrońców demokracji”, kolejnego demokratycznego komitetu broniącego sądów, mniejszości i czego by tylko eurolewicy trzeba. Wojskowi prorokują, że „wojna dotrze i do nas”. Na pytanie, czy są już napisane scenariusze – słyszymy: „Tak, jeśli Polska będzie niestabilna, podzielona i skłócona z sojusznikami. Wtedy będzie doskonałym celem dla Rosji (…)”. Tak mówił na festiwalu w Kostrzynie generał Mirosław Różański. Wojskowy jest zdania, iż to politycy tworzą niebezpieczne sytuacje i oni swoją polityką generują napięcie. Zła polityka przeradza się w konflikt zbrojny. Młodzi ludzie z festiwalu mają mieć wpływ na zmianę tej sytuacji. „Politycy grają na emocjach i budują na tym swoją popularność, ale od was zależy wyczuwanie prawdziwych intencji ich działania. – Jak wygląda teraz nasza polityka zagraniczna? (…) Nie lubimy Niemców, mamy problemy z Ukrainą. Dokładnie tak, jak Syria ze swoimi sąsiadami. Społeczeństwo syryjskie jest podzielone, a u nas jest podział na lepszy i gorszy sort (…).” Generał ciągnie swą gawędę, tym razem po linii PiS-owskiej, strasząc festiwalową młodzież aneksją naszego kraju przez Rosję. Nasze elity są nieodpowiedzialne. Rosja może zaatakować słaby i zdestabilizowany kraj, do tego obrażony na UE i nie potrafiący dogadać się z NATO.

***

Udręczony kraj, Polska! Gdy tylko zapragnie wolności, jej zryw od razu obarczony jest zdradą – zdradą najgorszego sortu, przynoszącą pożogę, jak w Powstaniu Warszawskim roku 1944 i fizyczne unicestwienie czy pokojowo jak w roku 1989, gdzie zdrada pozbawiła kraj naszych ojców ekonomicznego fundamentu i niezależności. Jakiej historii młode pokolenia mają się uczyć? Historii Pokolenia Kolumbów, młodych, którzy okres wejścia w dorosłość dostali w spadku razem z okupacją, głodem, ulicznymi łapankami, grozą samobójczej przegranej walki o wolność?

Historii pokolenia Solidarności, związku zawodowego, który nie walczył o obalenie systemu socjalistycznego a o godność pracy robotnika, samorządność, pomoc wzajemną, by po latach być zdradzonym przez jej lidera Lecha Wałęsę. Wałęsa nową Polskę budował, ale już bez robotniczych ideałów a dla oligarchów i cwaniaków? Czy może obiekt wzruszeń upatrywać w kraju, który mamy obecnie? Polsce, jako tworze bez samostanowienia, na który oddziaływają ośrodki z Berlina i Brukseli, trzymając nas za długi na krótkiej smyczy, będącym na jeszcze krótszej u (podobno wielkich) sojuszników z Washingtonu…

Tworze, nie posiadającym własnych polityków a jedynie marionetki, służące stronnictwom zachodnim. Która wersja tragedii by wam, młodzi Polacy, najbardziej pasowała?

Może jednak staniemy się kiedyś drugą malutką Islandią, gdzie nie ratowano skorumpowanych banków publicznymi pieniędzmi a 26 bankierów skazano łącznie na 74 lata więzienia. To wyroki za niekompetencję i oszustwa, które doprowadziły gospodarkę do załamania. Większość z nich to członkowie zarządów i dyrektorzy banków islandzkich. Islandczycy mają swego męża stanu, prezydenta Olafura Ragnara Grimssona, który wypowiedział znamienne słowa, że „Islandia nie będzie podążała drogą, którą idzie Zachód”.

Również i politycy ponieśli tam konsekwencje. Były premier Islandii, Geir Haarde, jesienią 2008 r. nie zwoływał specjalnych posiedzeń rządu, poświęconych kryzysowi, a tym samym zatajał przed swymi ministrami istotne informacje. Były premier jest wolny, choć skończony politycznie. Cały świat – podobno praworządny – zadrżał z oburzenia. Według „obrońców sądów i demokracji” można zrozumieć naganny gniew i rozgoryczenie Islandczyków na polityków, którzy nie dostrzegli zbliżającego się kryzysu, na bankierów, co utracili oszczędności obywateli, na zagraniczne rządy, które wystawiają Islandii rachunek za kryzys. Jednak demokraci od Adama Michnika twierdzą, że podważanie fundamentów praworządności to najgorsza odpowiedź na społeczne frustracje. Według demokratów od karania malwersantów, zdrajców i złodziei jest tylko jeden mechanizm – kartka wyborcza. Jeśli politykowi grozić będzie sądowy proces za niefortunne (lecz zgodne z prawem) decyzje, nieuchronnie spowoduje to upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości, ze wszystkimi tego fatalnymi konsekwencjami dla praworządności. Politycy według liberałów i demokratów będą się bali nie tylko wyborców lecz też prokuratorów, więc będą postępować jeszcze tchórzliwiej. Zaczną unikać wszelkich decyzji, skoro każda z nich może prowadzić do więzienia. Asekurować się biurokratycznymi „podkładkami”, spychać problemy na innych…

Odpowiedź rysuje się nam sama. Do bycia bezkształtną, sterowaną ludzką masą, której ostała się jakaś historia, jakiś hymn, flaga a czasem zadrukowany banknot narodowy jako środek płatniczy – nie potrzeba wielkiej finezji, ani wykształcenia. Problem zaczyna się tam, gdzie trzeba decydować o swoim istnieniu, swoim – to znaczy wspólnoty, za jaką bierze się osobistą odpowiedzialność jak ojciec czy matka nad swoim potomstwem, które chowa i życzy jak najlepiej w dorosłym życiu, jak również kieruje ich wyborami swych partnerów, przedłużenia rodu i gatunku.

Jeśli polityk ma być zniewieściałym narcyzem, nałogowcem, bufonem z przerostem własnego ego, czy lobbystą tajnych lóż, mniejszości seksualnych czy innych „nowoczesności” – to możemy już gasić światło… Od fantasmagorii chleb w piecu nie urośnie…

Roman Boryczko,

sierpień 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*