Co dziś znaczy uratować komuś życie?

Miejsce gdzie narodził się Millwall – kojarzy się bezpośrednio z gettem robotników portowych. Świąteczne poniedziałki i weekendy wolne od pracy kończyły się tam tęgimi awanturami. W 1885 grupa robotników powołała do życia Millwall Football Club, by mieć jakąś rozrywkę w czasie wolnym.

Lata 60. na Wyspach to wysyp niegrzecznych chłopców. Chuligani Millwall podczas wyjazdowego meczu z Brentford wśród rzeczy rzucanych w bramkarza drużyny przeciwnej cisnęli w niego… granatem – na szczęście ćwiczebnym. Kibice Millwall wywodzą się głównie z południowo-wschodniego Londynu. Dzielnicami, z których rekrutują się ich ekipy są Bermondsey, Southwark, Peckham, Lewisham i Deptford. Swoją tradycje powiązań z półświatkiem wywodzą ze słynnej Jacob’s Island w Bermondsey (siedziby gangsterów w XIX wieku), oryginalnych gangów rodziny Hooligan, pierwszych Teddy Boys z lat 50. Ważną częścią składową pierwszych chuligańskich ekip MFC w tamtym czasie były gangi Teddy Boys ze slumsów rejonu Elephant&Castle. Wśród nich działał znany dziś aktor – Michael Caine. Kręgosłup moralny wśród ekipy stanowili bandyci a kultowy status na trybunach The Den mieli tacy lokalni gangsterzy jak bracia Kray i Richardson.  Do znamiennego zdarzenia, w świetle tego, co znamy w kraju na przykład z krakowskiego podwórka, doszło w 1979 roku po meczu Millwall z Sheffield United. Dwóch chuliganów z Sheffield po przegranym starciu z Millwall zostało „wziętych do niewoli” i trzymanych było w starym magazynie w dokach. Zmuszano ich do wypierania się klubu i śpiewania pieśni, sławiących MFC, jednocześnie grożąc, że zostaną porzuceni w pozycji zawieszenia głową w dół. Polityka na Millwall była obecna w szczycie popularności nacjonalistów National Front i British Movement w latach 70/80., obecnie raczej nie ma mowy o jakichś skrętach na prawo czy wręcz przeciwnie – na lewo. Duży wpływ na kształt niektórych obecnych band na Millwall mają na przykład imigranci z katolickiej Irlandii i ich potomkowie. Co nie znaczy, że nie ma dużego grona zwolenników lojalizmu, Czerwonej Ręki Ulsteru i kontaktów z Glasgow Rangers i Linfield Belfast. Dzisiejszych fanów Millwall możemy nazwać apolitycznymi. Taka garść historii.

3. czerwca 2017 roku około godziny 21:58 czasu londyńskiego, w centrum miasta rozpędzony samochód dostawczy Renault Master wjechał w grupę pieszych na moście London Bridge, po czym z samochodu wysiadło 3 zamachowców, którzy za pomocą noży zaatakowali przechodniów w pobliżu targu Borough Market. Islamscy radykałowie zabili w szaleńczym ataku 8 osób, prawie 50 ranili.

47-letni Roy Larner, były chuligan londyńskiego klubu piłkarskiego Millwall, został bohaterem mediów nad Tamizą po tym, jak w heroicznym geście odwagi przeciwstawił się terrorystom. Nikt nie miał tyle odwagi, by przeszkodzić im w zabijaniu – Roy zrobił to gołymi rękoma. Mężczyzna przebywał w sobotę wieczorem w londyńskim pubie Black and Blue, do którego wbiegli trzej terroryści, krzycząc „To dla Allaha”. Jak wynika z relacji jego przyjaciół, mężczyzna niewiele myśląc rzucił się z gołymi rękami na uzbrojonych napastników. Roy Larner ruszył na terrorystów, krzycząc: „Pier****** się. Jestem fanem Millwall”. Został przy tym ciężko raniony nożami, między innymi w szyję. Przyjaciele Larnera zbierali podpisy o przyznanie mężczyźnie Krzyża Jerzego. Jest to największe odznaczenie cywilne, przyznawane na Wyspach za akty najwyższej odwagi. Media, mimo politycznej poprawności, by nie drażnić mniejszości islamskiej – pochyliły się jednak nad tym niezwykłym czynem. Nie minęło wiele czasu, bo zaledwie kilka tygodni, gdy Roy’owi udało się cało i zdrowo opuścić szpital. Niestety po glorii chwały nie pozostał ślad…

Larner był akuratna spacerze z psami, gdy w jego pobliżu zatrzymała się lewicowa manifestacja przeciwko Brexitowi i polityce Donalda Trumpa. Na skutek hałasu i krzyków psy ożywiły się i zaczęły szczekać, co nie spodobało się stojącemu blisko Roya fotografowi. Tu trzeba dodać – fotografowi o czarnym kolorze skóry! Fotograf został przez ex-chuligana Millwall opluty, ponieważ zachowywał się nieelegancko względem psów i właściciela. Po tym incydencie, który szybko trafił do mediów, Roy przestał być dla wielu Anglików bohaterem, a został… rasistą.

I jaki morał jest z tej krótkiej opowieści?

Możesz dokonywać czynów, godnych komiksowych bohaterów dla innych i dla całej ludzkości – lecz gdy się znudzisz lub popełnisz błąd, jak nasz filmowy Birkut-przodownik pracy, spadniesz na samo dno a media z każdej krystalicznej cnoty wycisną najgorsze plugastwo. W dzisiejszych czasach nie liczą się czyny i odruchy serca. Dla wypranych umysłów, zwanych społeczeństwem, wszystko – nawet katastrofy, pożary czy zamachy terrorystyczne – jest tylko porannym newsem. Za tak gwałtownymi zdarzeniami nie idzie żadna refleksja, opamiętanie czy próba naprawy rzeczywistości. Smutna prawda. Ludzie są tacy, jakimi każe im być telewizor lub portal „społecznościowy”.

Roman Boryczko,

lipiec 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*