Polska wszak nie pępkiem świata… (3)

Rozmowa Donalda Trumpa z Władimirem Putinem na marginesie szczytu G20 w Hamburgu trwała 2 godz. 15 minut – o wiele dłużej niż planowano. The Guardian podkreśla, że prezydent USA zaczął rozmowę od kwestii domniemanej rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie. Putin miał zdecydowanie zaprzeczyć zarzutom, które od ponad roku są przedmiotem debaty publicznej w USA i dochodzenia senackiej komisji. „Obaj liderzy próbowali ostrożnie otworzyć nowy rozdział w stosunkach dwustronnych zapowiedzią wspólnego podejścia do Syrii.” Spotkanie jest bardzo ważne choćby dlatego, że Rosja i USA stoją na czele dwóch koalicji walczących z tzw. Państwem Islamskim (ISIS) i innymi terrorystami na terytorium Syrii. To daje po raz pierwszy nadzieję na rozwiązanie kryzysu w tym kraju. Pojawi się szansa rozgraniczenia po raz pierwszy stref odpowiedzialności  Jedno z ustaleń dotyczy zawieszenia broni w strefie deeskalacji w syryjskich prowincjach Dara, Kunejtra i As-Suwajda. Jak poinformował szef MSZ Rosji, Siergiej Ławrow, rozejm będzie obowiązywać od 9. lipca w południe według czasu, obowiązującego w Damaszku (godz. 11:00 czasu polskiego). USA i Rosja zobowiązały się do zapewnienia przestrzegania zawieszenia broni przez wszystkie grupy, działające na obszarze strefy.

Baza w Turcji – Amerykanie przemalowują swoją maszynę w barwy rosyjskie

Dziś nieprzewidywalnym jest już nie tylko Władimir Putin, jest nim też Donald Trump i tego boją się najbardziej Europa oraz sama kanclerz Merkel. Z tego, co dotąd wiadomo o spotkaniu Merkel-Putin, wynika, że w żadnej z tych trzech spraw – Syria, Ukraina, prawa człowieka – przełomu nie ma, choć obojgu na pewno na nim zależy.

Bankiety, rauty, wykwintne przekąski, wizyta w filharmonii… Tak obradują partyjni przedstawiciele w sile wieku, będący na pasku wielkich tego świata. Ci wielcy nieczęsto pokazują się w telewizji, nie znamy też ich dochodów i fortun. Wielkie rody możnowładców, decydujących jak głęboko będziemy jeszcze eksploatować naszą planetę, łupić narody, zatruwać ludzkie umysły pozbawiając nas tożsamości, historii i realnego wpływu na to, co nas czeka.

Główną płaszczyzną oporu jest temat globalnych zmian klimatycznych, a dokładniej – wypowiedzenia przez administrację Donalda Trumpa porozumienia paryskiego, które nakładało na Stany Zjednoczone ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Teraz Washington może zatruwać atmosferę na skalę praktycznie niekontrolowaną i nie obawiać się żadnych konsekwencji. Organizatorzy protestów zwracają uwagę, że jest to najpoważniejsze zagrożenie dla ludzkości od lat. W sytuacji, gdy proces zmian klimatycznych może wymknąć się światowej społeczności spod kontroli w perspektywie 3-5 lat, samowola drugiego (po Chinach) największego truciciela może nas kosztować niewyobrażalnie wiele. Kolejnym jest planowana przez Wielką Brytanię, Francję i Niemcy cenzura i masowa kontrola Internetu. Poza tym uczestnicy protestu mają dość powszechnej inwigilacji, zwracają uwagę, że podczas demonstracji nad miastem latają amerykańskie drony Predator, używane dotąd wyłącznie w strefach wojny. Przeraża ich również coraz większa władza ponadnarodowych korporacji, wyrażana w kolejnych planowanych umowach o wolnym handlu, stopniowej erozji praw pracowniczych i zabezpieczeń socjalnych, czego głównym orędownikiem jest ponoć „postępowy” prezydent Francji – Emmanuel Macron. Czipy, kontrola umysłu, uzależnienie od nowych technologii, świat ubogi – coraz uboższy w relacje i treści.

Na ulice Hamburga po drugiej stronie zasieków z drutu, siatek i tysięcy policjantów wyszli ci, co na co dzień głosu nie mają. „Wolę taniec niż G20”, kilkadziesiąt tysięcy manifestowało pod hasłem „Ocalmy naszą planetę”. Najbardziej głośnym medialnie i dającym się władzy we znaki był jednak przekaz grup antykapitalistycznych i anarchistycznych, które powitały wczoraj Donalda Trumpa hasłem „Witamy w piekle”. I faktycznie – na ulicach Hamburga rozpętało się istne pandemonium. Nie mają głosu, tedy podpalają i plądrują (wcześniej solidnie ubezpieczone) sklepy dla klasy średniej. Jak mamy zginąć, to niech przynajmniej będzie głośno! „To regularna wojna” – pisze tygodnik Der Spiegel. „Państwo straciło nad miastem kontrolę” – wtóruje dziennik Handelsblatt. Hamburg – ostoja myśli kontrkulturowej ze słynną drużyną FC St. Pauli, stanął w gardle bogaczy. Przecież było jasne, że miejscowi lewicowi radykałowie – z których notabene Hamburg słynie – połączą siły z przyjezdnymi i zamienią miasto w piekło. Wydawało się, iż 20 tys. policjantów ściągniętych do miasta będzie w stanie opanować sytuację. Antyglobalistów do miasta ściągnęło jednak pięć razy więcej! Policjanci są bardzo brutalni. Właściwie to nie policja, a jakieś specjalne jednostki. Oddziały są uzbrojone w nowoczesną broń do pacyfikowania tłumów. Mają czołgi i wielkie roboty z laserami, są areną doświadczalną, gdzie testuje się nowe rodzaje uzbrojenia. Kontrolowane przez państwo erupcje wulkanów tysięcy zamaskowanych serc na nic się zdadzą. Za kilka dni wszystko wróci do normy a sklepy znów będą prosperowały. Policjanci wyliżą swe rany a problemy ludzkich dusz wciąż pozostaną. Media to piękne ludzkie działanie zamienią w chuligańskie burdy, na które trzeba kolejnych restrykcji w postaci np. stanów wyjątkowych w walce ze społecznym zagrożeniem terrorystycznym. Dziś Francja, jutro być może Polska… Za psioczenie na warunki korporacyjnej pracy Kowalski dostanie ścieżkę zdrowia. Za kwestionowanie mistycznej roli Miesięcznicy Smoleńskiej – być może będą znikać ludzie. A za poddawanie w wątpliwość słuszności niszczenia środowiska pod zagraniczne inwestycje, jak za czasów zamordyzmu komunistycznego znów polecą – kamulki do nóg! „(…) Nogi nieprzytomnego podkurczyli do tyłu, a na szyję założyli pętlę ze sznura, której końce przywiązali do nóg.”

Wraca stare…

Tylko dziś opatulone w gwiaździsty sztandar z domalowanym rysunkiem dolara!

Roman Boryczko,

lipiec 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*