Nauczyciele gorszego sortu

 

apple-256264_960_720Koszt nagłego cofnięcia 6-latków do przedszkoli wyniósł 7 tys. etatów w sektorze oświaty. Ukryte opłaty to stygmatyzacja uczniów i chaos wśród nauczycieli. A to nadal nic w porównaniu z nadchodzącą kadrową apokalipsą. Wg szacunków ZNP we wrześniu wygasną nie tylko gimnazja ale również dziesiątki tysięcy miejsc pracy.

Cofnijmy się o 17 lat. Profesorowi Mirosławowi Handke, przy kreśleniu projektu przywrócenia gimnazjów w nowej odsłonie, przyświecała jedna, główna idea – wyrównanie szans. Każdy, kto ma jakiekolwiek pojęcie o polityce socjalnej, wie – czym kończy się hermetyzacja. Odcięta grupa się radykalizuje. Tak było z Algierczykami we Francji. Tak dzieje się z ludźmi, zamieszkującymi w Waszych miastach dzielnice, które omijacie szerokim łukiem.

Zgodnie z Ustawą o systemie oświaty w Polsce obowiązuje zasada rejonizacji kształcenia. Niestety, tylko na papierze. Dobrzy rodzice posyłają dzieci do dobrych szkół spoza obwodu. A dobre szkoły rekrutują dobrych uczniów. W tym samym czasie, we wspomnianych dzielnicach, kiszą się te dzieci, których rodzice nie zadbali o obejście rejonizacji. Ani o zapewnienie warunków, w których potomstwo mogłoby ukończyć podstawówkę z czerwonym paskiem – w tym przypadku kluczem do lepszego życia. Mamy więc przepaść.

Kolejnym powodem, dla którego gimnazja nie funkcjonują tak, jak powinny, jest łączenie ich ze szkołami podstawowymi. Jak zwrócił uwagę profesor w wywiadzie dla RMF FM, pierwotnie miały być one zorientowane na licea. W wieku 13 lat uczeń mógł przenieść się do nowego środowiska. Takiego, które gwarantowałoby perspektywy na przyszłość i pozwalało na nowo określić swoje miejsce w grupie.

Obawiam się, że przytoczone wyżej argumenty nie chodziły po głowie minister Annie Zalewskiej, kiedy decydowała się na łączenie gimnazjów z podstawówkami. A już na pewno nie parę lat temu, gdy była temu rozwiązaniu przeciwna. Reformę tę uznałabym za kolejny, populistyczny krok, podjęty przez rządzącą frakcję. Problem w tym, że nie dostała ona ani poparcia społeczeństwa, ani nauczycieli, którzy w poniedziałek wyszli na ulicę.

Gimnazja nie działają tak, jak powinny. Zarazem jednak nasi 15-latkowie przodują w międzynarodowych badaniach PISA. Nie są oni również, według analiz IBE, bardziej skłonni do przemocy niż uczniowie szkół podstawowych. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby pieniądze z budżetu państwa zostały przeznaczone na wyposażenie klas czy podniesienie pensji nauczycieli – jednej z najbardziej niedocenianych grup zawodowych. Jednocześnie, gdyby zadbać o lepszą opiekę pedagogiczną i psychologiczną w szkołach, argument o przemocy przestałby istnieć. Niestety, teraz miliony wsiąkną w nową infrastrukturę i tabliczki.

Michalina Kobla

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*