Na Ukrainie już się nami znudzili? (5)

W nocy z 28. na 29. marca 2017 roku dokonano aktu terrorystycznego, strzelając z granatnika w polski konsulat w Łucku. Pocisk trafił w ostatnie piętro, tuż nad częścią mieszkalną placówki, gdzie znajdował się jej pracownik. Do wiadomości publicznej podano, że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy oraz miejscowa policja 1. października 2017 roku zatrzymały członków grupy Torpeda, powiązanej z działaczami Partii Regionów byłego prezydenta Wiktora Janukowycza.

Na liście popełnionych przez grupę przestępstw w latach 2016-2017, oprócz ataku na konsulat, znajdują się również: zdewastowanie synagogi w Czerniowcach, atak granatem na ambasadę USA, próba wysadzenia pomnika ku czci poległych antyterrorystów w Kijowie. Nie jesteśmy w stanie w Polsce zweryfikować tych danych a sygnalizowanie, że terrorystami są „zielone ludziki” Putina, może być zupełnie mylnym tropem.

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy doszło do 7 dewastacji polskich pomników i miejsc pamięci na Ukrainie. W Hucie Pieniackiej k. Lwowa monument upamiętniający ponad 1000 Polaków, zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich, dwa razy był profanowany. W styczniu nieznani sprawcy wysadzili krzyż w powietrze, a tablice z nazwiskami zabitych pomalowano w barwach flag Ukrainy i ukraińskich nacjonalistów, dołączając runy SS. W połowie marca, a więc niedługo po odnowieniu pomnika, na krzyżu namalowano swastykę i herb Ukrainy (tryzub), a na tablicach pojawiły się napisy: „Śmierć Lachom” i „Precz z Ukrainy”. W tym samym czasie zniszczono też pomnik polskich ofiar zbrodni w Podkamieniu oraz pomnik profesorów lwowskich. W obu miejscach pojawił się napis „Śmierć Lachom”. Wcześniej zdewastowano polski cmentarz wojenny w Bykowni pod Kijowem oraz obrzucono farbą polski konsulat we Lwowie. W nocy z 9. na 10. grudnia 2017 roku pod Lwowem doszło do uszkodzenia polskiego autokaru w wyniku podłożenia ładunku wybuchowego.

Niepokojące w stosunkach polsko-ukraińskich jest to, że wydawać by się mogło strona polska nie kontroluje zupełnie, kto na nasze terytorium wjeżdża i jakie ma względem polskich obywateli intencje. Pamiętny przemyt miał miejsce w Dorohusku, gdzie dwie Ukrainki wwoziły na terytorium Polski  elementy działka przeciwlotniczego o kalibrze 30 mm jako… element hydrauliczny. O tym, iż nasza granica nie jest szczelna, pokazała kuriozalna historia, gdy do Polski bez żadnego nadzoru wjechał transport pięciu czołgów T-64 BM z Ukrainy. Czołgiści podobno jechali na zawody w Niemczech. Jednak dopiero po kilkudziesięciu kilometrach po przekroczeniu granicy dyskretną obserwacją objęła konwój polska policja. A przecież czołgiści mogli przewozić broń, która została rozładowana, zanim kolumną czołgów zainteresowała się policja. Na Ukrainie karabinek AK kosztuje między 500 a 1 tys. dolarów, czyli tanio. Miotacz granatów, zależnie od wersji, to koszt 600–800 dolarów. Ręczne granaty oferowane są natomiast już od 10 dolarów za sztukę.

Szacunki mówią, że na Ukrainie jest aż 6 mln sztuk niezarejestrowanej broni palnej. To właśnie ona jest przerzucana do Polski. Jak wynika z policyjnych danych, aż 852 sztuki nielegalnej broni palnej przechwyciło CBŚP w całym 2017 r. Ile broni udało się przemycić z sukcesem? Mówi się o dziesiątkach tysięcy. Komu potrzebny jest taki arsenał? Do przemytu broni dochodzi nielegalny szmugiel. Do głodowej pensji Ukrainiec może sobie spokojnie dorobić, przewożąc na sobie 300 paczek papierosów i zarabiając na jednym kursie 300 $. Wykonując tylko 10 kursów w miesiącu dorobi sobie 3000 $ czyli około 10.000 zł.  Do tej pory bez żadnych konsekwencji z Ukrainy czy Białorusi można było wwieźć do Polski do 600 litrów paliwa w „zwykłym” baku i kolejne 200 litrów w zbiorniku specjalnego przeznaczenia. Od czerwca 2018 roku jest to maksymalnie 200 litrów w baku i drugie tyle w zbiorniku specjalnego przeznaczenia.

Polska i Polacy nie mogą na tej sąsiedzkiej, trudnej przyjaźni tylko przegrywać. Zysk płynął głównie do przemytników, malwersantów a dziś do pośredników z firm, oferujących pracę, przywożących obywateli Ukrainy jak towar. Gdy nie odprowadzane są podatki, lub gdy kraj zalewa tania siła robocza, nikt na tym nie zyskuje a wszyscy tracą. Bardzo interesuje mnie, czy moi ukraińscy współpracownicy oszukują, co do zapatrywań historycznych a wiem, że nie mówią prawdy. Bardzo chciałbym też wiedzieć, dlaczego moi ukraińscy współpracownicy są tak dobrymi strzelcami? Mimo twierdzeń, iż nie byli w wojsku, zaprawa wojskowa jest im znana a w sprawności górują nad Polakami. Ciekawe jest to, że wszyscy, z którymi rozmawiam są spod Kijowa, tak jakby na Ukrainie nie było innych miejsc do osiedlania się!

Czy ci ludzie mówią nam tylko to, co ktoś im każe? Ciekawy jest też fakt, że gdy pada termin UPA, kwestia dywizji Ukraińców na służbie armii niemieckich nazistów, nazwisko Bandery i sprawa obecnego kultu tej postaci na Ukrainie – to obecni tu Ukraińcy niczego o tym nie wiedzą, albo twierdzą, że to jakiś polityczny, maleńki margines. Gdyby to był jednak tylko margines, wówczas na Ukrainie protestowano by przeciwko kultowi Stepana Bandery – a jest inaczej, bowiem politycy ukraińscy, by zjednać sobie wyborców oprócz rozdawania drobnych pieniędzy, budowy placów zabaw, wspierania Cerkwi – budują właśnie obrzydliwe miejsca kultu tego zbrodniarza! Gdyby polski rząd był polskim, reprezentując interesy wspólne, powinien postawić Ukrainie – wzorem Węgier – ultimatum, iż do czasu wypełnienia umowy o zabezpieczeniu miejsc pochowku Polaków – ofiar ludobójstwa wołyńskiego, stosunki z tym państwem powinny ulec zamrożeniu a obywateli ukraińskich winno się dużo bardziej szczegółowo prześwietlać!

Roman Boryczko,

listopad 2018 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*