Mój dziadek i palestyńska intifada

 

Okupacja w Krakowie. Stanisław prowadzi zakład elektromechaniczny. Zaprzysiężony do „Ubezpieczalni” AK (konspiracyjna produkcja broni okręgu Kraków), wykorzystywał swój warsztat do produkcji granatów i części do broni. Dzięki wysokim kwalifikacjom własnym i swoich pracowników otrzymywał dużo zleceń fachowych napraw od Niemców, co pozwalało wykonywać wiele dodatkowych zadań dla Podziemia (np. kradzież zapalników z fabryki broni i inne), a także utrzymywać przynoszące korzyści kontakty z niemieckimi funkcjonariuszami. Za murami krakowskiego getta osadzony został jeden z pracowników i przyjaciół Stanisława, wraz z żoną i dzieckiem.

Dzięki pomocy innych ludzi, żona przyjaciela i ich dziecko uciekli poza getto, gdzie od razu otrzymali schronienie w mieszkaniu Stanisława. Ten dobrze wiedział, że ujawnienie sytuacji groziłoby jemu, jego żonie i czwórce dzieci natychmiastową śmiercią. Po kilku tygodniach udało mu się – dzięki wielu kontaktom we wsiach Małopolski – znaleźć rodzinie żydowskiego przyjaciela bezpieczne schronienie poza Krakowem. Musiał wywieźć ich bezpiecznie z miasta. Pewnego dnia, przebraną za swoją żonę, kobietę i jej dziecko wywiózł wraz ze znajomym dorożkarzem na wieś. Tam przeżyli spokojnie do końca wojny. Przyjacielowi także udała się ucieczka z getta. Po wojnie razem z ocalałą rodziną wyjechał do Izraela. Przez kilka lat Stanisław i jego przyjaciel narodowości żydowskiej korespondowali ze sobą. Potem kontakt się urwał. Odpowiedzi na listy z Polski przestały przychodzić. Dziadek nigdy nie występował o żadne nagrody, drzewka sprawiedliwych i tym podobne. Wystarczyła mu świadomość dobrego czynu.

Dziadek Stanisław wspominał tę historię, jako jedną z najważniejszych w swoim burzliwym życiu. Wiele razy o tym rozmawialiśmy i był przekonany, że jego przyjaciel i jemu podobni, gdziekolwiek żyją po wojnie, wiedzą już jedno – będą umieli żyć w pokoju, nie krzywdząc sąsiadów.

Gdy czytam teraz o barbarzyństwie żydowskiej okupacji palestyńskich ziem, wspominam słowa Stanisława. I bronię się przed złymi myślami. I wierzę, pragnę mocno wierzyć, że nikt z potomków przyjaciela mojego dziadka nie ma na rękach palestyńskiej krwi. Nie mam jak tego zweryfikować, ale boję się o spokój ducha Stanisława w zaświatach, jeśli jest inaczej.

Pingwin

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*