Mapa drogowa (5)

 

Bezrobocie

Obecnie, przy powszechnej aprobacie wszystkich sił politycznych i mediów, państwo stymuluje obywateli do pełnego zatrudnienia, wbrew nieuchronnym tendencjom cywilizacyjnym, idącym w przeciwną stronę.

W nowym paradygmacie należy całkowicie odwrócić konotacje bezrobocia (pracy niesfiskalizowanej), którego wzrost w nowoczesnym i pokojowo nastawionym społeczeństwie powinien być nieuchronny i jak najbardziej społecznie pożądany i popierany, a nie zwalczany, o ile chcemy rzeczywiście korzystać z dobrodziejstw automatyzacji i informatyzacji środowiska wytwórczego. Im kraj lepiej zorganizowany, tym powinno go stać na większe bezrobocie obywateli.

Warto przy tym zauważyć, że bezrobocie nie oznacza nic nierobienia, gdyż wszyscy ludzie, poza obłożnie chorymi, pracują w ten czy inny sposób, niezależnie od tego, czy są oficjalnie gdzieś zatrudnieni, czy nie. Tak więc bezrobotny to też osoba pracująca, a nie bumelant, jak traktują go zwolennicy pełnego zatrudnienia. Jedyna różnica polega na braku rejestracji i fiskalizacji jego pracy.

Przy rosnącym poziomie sił wytwórczych bezrobocie powinno systemowo rosnąć, a państwo powinno szczycić się tym, że stopniowo traci swój policyjny charakter i sprzyja coraz większej wolności oraz twórczości obywateli.

Wraz ze wzrostem bezrobocia maleć powinna antypraca, czyli praca zbyteczna, de facto ujemna, gdyż zbędny pracownik wchodzi w zbędne relacje służbowe z innymi ludźmi, zajmując im czas i zmuszając do niepotrzebnych zajęć i wydatków. Irracjonalny wysiłek i marnotrawstwo trzeba wyeliminować, pozwalając ludziom – gdy tego chcą – na minimalizm życiowy, niezakłócany rosnącymi obowiązkami wobec państwa.

Antypraca wlicza się do PKB i utrudnia racjonalizację produkcji, a zwłaszcza dystrybucji tego, co zostało wyprodukowane. Utrudnia też życie obywatelom. To ona sprawia, że formularz podatkowy posiada ponad 100 rubryk do wypełnienia.

 

Media

Obecna centralizacja mediów podporządkowana jest zadaniu formatowania życia umysłowego obywateli, sprowadzania ich do roli przedmiotowej w procesach opiniotwórczych, tak aby tkwili umysłowo w koncepcji niedostatku, przemocy oraz nadkonsumpcji. Koncepcja ta jest lansowana przez elity epoki przemysłowej, które przywłaszczyły sobie kredyt społeczny i przywłaszczają gros korzyści wynikających z materializacji społecznego geniuszu produkcji.

Jako obywatele mamy prawo domagać się decentralizacji mediów w myśl preambuły Konstytucji, która legitymizuje zasadę subsydiarności, czyli maksymalnej na danym etapie rozwoju dywersyfikacji władzy i obligatoryjnego kierowania jej do struktur lokalnych tam, gdzie to możliwe.

Należy zauważyć, że rozwój Internetu i globalnej komunikacji prowadzi w sposób nieuchronny do rozproszenia źródeł informacji i władzy mediów, a nie do ich coraz większej centralizacji.

Praktycznie jednak decentralizacja mediów jest w rękach nas wszystkich, posiadających kamery i dyktafony w telefonach komórkowych, studia graficzne i montażowe w laptopach i drukarnie, które czekają na zlecenia. Tylko oddolny ruch tworzenia wolnych mediów – jeśli nie będzie zakłócany przez licencje i restrykcje państwowe – spowoduje zasadniczą przemianę w postrzeganiu i relacjonowaniu świata. (cdn.)

 

 

Krzysztof Lewandowski

 

 

 

Pierwodruk: Alter, nr 7/2012

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*