Łódź, miasto – złe, lubiło handel!

4„Jest w Polsce takie miasto – złe”. Łódź to miasto inne niż wszystkie. Miasto wielkich szans, ale też i wielkich rozczarowań oraz spektakularnych upadków. Jedno owo miasto łączy ze światem – chęć konsumpcji dóbr wszelakich, może i nawet jeszcze bardziej nasilonej, bo to ona uśmierza wszelki pęd do kultury, której tu nie ma lub jest znacznie ograniczona.

Od zarania dziejów łódzki lud potrzebny był do ciężkiej pracy a nie do humanizmu, godnego lekkoducha. „Nie znało to miasto wyrazu „marzenie”, albowiem zrodziło się z czynu i samo było czynem. (…) I była Łódź – miastem pariasem, miastem podrzutkiem w gronie grodów polskich, szczycących się sędziwością swych dziejów i pięknem swych tradycji; rosła, olbrzymiała, wchłaniała w siebie coraz to nowe rzesze oraczy i żyła, nędzna, brudna, lekceważona, hartując się głodem i pracą na przyszłych realnych budowniczych, majstrów i robotników odrodzonej Ojczyzny”. Nie lubiano i nie rozumiano tego miasta od zawsze.

5

Wypowiedzi o Łodzi, które padły z ust aktorów Bogusława Lindy („miasto meneli”) i Jacka Poniedziałka („dużo patologii”), nie są niczym nowym i świata nie zmieniają. Pamiętne wydarzenia, dotyczące służby zdrowia („łowcy skór”), czy makabra, godna hoolywoodzkiego horroru (dzieci z beczek), zostawiają na tym niegdyś włókienniczym mieście piętno i niepochlebne łatki. Najbardziej bolesna dla łodzian stała się jednak dyskryminacja gospodarcza. Brak proporcji był nieustającym motywem w postępowaniu z Łodzią kolejnych rządów. W latach 30. XX w. województwo łódzkie zajmowało ostatnie, 16. miejsce pod względem liczby kilometrów dróg na jednego mieszkańca, mimo że pod względem liczby samochodów było na piątym. Po Warszawie to włókiennicza Łódź odprowadzała do budżetu najwięcej pieniędzy spośród polskich miast, a pod względem liczby płatników podatku dochodowego – nawet prześcigała stolicę. Te pieniądze jednak do Łodzi nie wracały – nawet na cele tak podstawowe, jak edukacja.

3

„Lodzermensch”, to określenie, które spopularyzował Władysław St. Reymont w „Ziemi obiecanej”. Lodzermensch pochodzi z najbiedniejszych zakamarków tego miasta i tym różni się od reszty Polaków, że charakteryzuje go brak wszelkiego poczucia ideałów społecznych, uległość wobec przybyszów, wręcz schlebianie im. Lodzermensch nie potrzebował teatru, muzyki czy literatury. Potrzebował taniej rozrywki i konsumpcji. Większość łódzkich fabryk znajdowała się w południowej części miasta, w południowym ciągu rzeki Jesień. Ale tam, w zasadzie oprócz robotników, nie mieszkało wielu ludzi, toteż i nie było sklepów, gdzie by można było zostawić kilka groszy. Dlatego większość fabryk, mniejszych i większych, otwierała swoje składy handlowe w centrum Łodzi. Głównie przy ulicy Piotrkowskiej, na odcinku od dawnej ulicy Dzielnej (dziś Narutowicza) do Rynku Nowego Miasta (plac Wolności). Na ul. Piotrkowską przychodziło się jednak kupić przede wszystkim tzw. towary delikatesowe, a na takie dziwy nie stać było zazwyczaj szeregowego włókniarza.

2

Ważną rolę na handlowej mapie przedwojennej Łodzi stanowiły tzw. konsumy. Mają one prawie 150-letnią tradycję. To po prostu sklepy fabryczne, otwierane przez fabrykantów. Robotnicy część wypłaty dostawali w bonach, za które mogli robić zakupy właśnie w tych konsumach. To tacy starsi bracia dzisiejszych supermarketów, do których na święta też dostajemy bony. Dzięki konsumom łódzcy fabrykanci mogli obracać pieniędzmi bez konieczności wyjmowania ich z kieszeni. Sprzedawano w nim artykuły spożywcze, tekstylne. Wszystko było tam droższe niż w innych sklepach – ale pracownicy dostawali talony na zakupy w konsumie, więc chętnie tu kupowali. Robotnik swą tygodniówkę wydawał w innym miejscu. Ul. Wschodnia, ul. Nowomiejska – te uchodziły za ulice żydowskie. Było tam mnóstwo małych zakładów krawieckich, szewskich… Gdy przed wojną szło się ulicą Wschodnią, to często łapano przechodnia za łokieć, wciągano do podwórka i namawiano, by odwiedził mały sklepik. Żydzi wciągali klientów do środka i oferowali marynarki, płaszcze. Często stawali z klientem przed lustrem, ściągali z tyłu marynarkę i zapewniali, że bardzo dobrze leży. Dopiero w domu taki delikwent zauważał, że jest za duża…

1

Ul. Nowomiejska wyglądała zupełnie inaczej niż teraz. Była cała zabudowana. Nikt z okolicznych mieszkańców nie przypuszczał, że kiedyś w okolicy powstanie park… „śledzia”. Przy ul. Północnej na parterze każdego z domów działał sklep. Tam też można było kupić podobno najlepsze śledzie w mieście. (Przy Północnej 23 sprzedawano też ryby morskie). Stąd powstały tam park, nazwano żartobliwie Parkiem Śledzia. Założono go dopiero po drugiej wojnie, na terenach wyburzonych przez Niemców. Zburzyli oni znajdujące się tam domy i sklepy, tworząc tzw. strefę sanitarną, odgradzającą od getta. A przed wojną, przy krótkiej ul. Nad Łódką, znajdowało się dziesięć sklepów meblowych! Ulica ta wiodła koło rzeki Łódki, którą jeszcze przed 1939 r. wprowadzono pod ziemię. Przy ul. Wolborkiej 8 w sklepie „Rzeźnictwo Gęś-Pol” serwowano podobno najlepsze gęsi w Łodzi. Na grubsze zakupy spożywcze robotnicy udawali się na targowiska – Górniak, Wodny Rynek czy Rynek Bałucki… (cdn.)

 

Roman Boryczko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*