Jak trują nas Chińczycy
Wszystkim nam ChRL kojarzyła się z piórnikami, ołówkami czy trampkami… Następnie Chińczycy rozwinęli się do tego stopnia, że na rynkach zaczęły się pokazywać ich adidasy, nike, koszulki… Potem poszli o krok dalej – zaczęli kopiować telewizory, telefony, sprzęt AGD i tym podobne rzeczy… To nie koniec, bo zaczęli też kopiować samochody o wiadomej jakości i znacznie już lepsze samoloty czy komputery. Całą tę wyliczankę można było przeboleć, bo traciły duże firmy i potentaci, marnujący nadal setki miliardów funtów tygodniowo i raczej nie za wiele robiący, aby proceder powstrzymać. Oficjalne milczenie przemysłowych rekinów podyktowane jest rachunkiem zysków i strat po łaskawym dopuszczeniu koncernów przez komunistyczne władze do potężnego (i zupełnie kapitalistycznego) chińskiego rynku zbytu. Toteż – pomimo że zachodnie wyroby są przez Pekin kopiowane, firmom istniejący stan spraw i tak się opłaca – dlatego milczą! Ich prezesów nie obchodzi nawet fakt, iż bezpośrednimi wytwórcami podróbek są często więźniowie czy dzieci.
Do chwili, gdy mieszkańcy Państwa Środka podrabiali tylko trampki, zagrożenie dla konsumenta było znikome, najwyżej po tygodniu chodzenia odpadła podeszwa. Ale „technologia” nad Żółtą Rzeką poszła dalej – zaczęto tam podrabiać… żywność! A to już stanowi potężne niebezpieczeństwo dla zdrowia odbiorców, nade wszystko dla innych Azjatów i Europejczyków. Nim przejdę do głównego tematu moich wywodów, czyli pomidorów – zatrzymam się na chwilkę przy syntetycznych jajkach i produkcji ryby, o dźwięcznej nazwie – panga.
Syntetyczne jajka
Chińczycy w swych podróbkach doszli do pełnej wręcz perfekcji, potrafią stworzyć od podstaw jajko bez udziału kury! Te cuda chińskiej „natury” pokazali dziennikarze z kilku zachodnich stacji. Z produktów chemicznych wytwarzane jest żółtko, niczym nie różniące się w zapachu, wyglądzie i strukturze od kurzego! Następnie umieszcza je w specjalnej formie i dodaje syntetyczne białko, wrzuca to do wspomnianej formy i zalewane jest czymś, co ma wyglądem przypominać skorupkę… Następnie – w zależności od tego, gdzie ma ono być sprzedane, tworzy się nadruk jakości danego kraju. Tak powstaje doskonała podróbka jajka.
Spożycie tego produktu grozi uszkodzeniem kory mózgowej, wątroby i innych ważnych elementów naszego organizmu. Za to chińskie jajko jest tańsze i… ładniejsze, stanowiąc dla bezmyślnego konsumenta atrakcyjny towar. Tego typu jajek na sam rynek UE wysyła się setki milionów ton rocznie. Toteż kupując jajko w markecie macie bardzo dużą szansę, że niebawem może was spotkać coś bardzo przykrego – włącznie z udarem mózgu. Nie wspominając już, iż karmimy tym nasze dzieci… Czy właściciele dużych sieci handlowych o tym nie wiedzą? Ależ wiedzą bardzo dobrze! Świadomie narażają zdrowie swoich klientów dla wyższego zysku…
Ryba panga
Temat ten poruszany był przez wielu, szkoda tylko, że przez tak niewielu został potraktowany poważnie! Na polskim rynku panga kosztuje od 5 do 8 zł za kilogram, bardzo więc tanio. Panga w obrocie jest „dopieszczona” – nie ma w niej smrodu, brudu, a i smak jest jak by to rzec – rybny! Cena przy tym bardzo atrakcyjna w porównaniu do… prawdziwych ryb.
Hodowla tej ryby prowadzona jest w dolinie rzeki Jancy Ciang – jest to jedna z najbardziej zanieczyszczonych rzek na skalę już nie ChRL, ale globalną, jednym słowem – nie rzeka, tylko zwykły ściek, dosłownie i w przenośni. Produkcja, a raczej chińska „technologia produkcji” polega na tym, że w nurcie tworzone są zagrody rybne przy brzegach rzeki, zaś przy tych zagrodach istnieją potężne chlewnie, gdzie mocz i odchody świń służą do karmienia pang! Ryba ta bowiem żywi się odchodami, wręcz w owych odchodach i zanieczyszczonej wodzie pływa do chwili odłowu.
Chińscy farmerzy opanowali do perfekcji sposób likwidacji smrodu z odłowionych pang – są one zewnętrznie myte i pryskane związkami chemicznymi, które zapach świńskich ekskrementów skutecznie niwelują. Jednak bakterie kałowe w mięsie pozostają! Proszę sobie wyobrazić, że rocznie do samej do Polski są wwożone setki tysięcy ton tej „ryby” a ona sama jest bardzo wzięta wśród polskich konsumentów. Skutki spożycia tego „produktu” są łatwe do przewidzenia. Naukowcy z polskiego Lublina podnoszą alarm, zaś prof. Dariusz Andrejko wręcz łapie się za głowę…
Prof. Andrejko: „Proszę Pana, to już nawet nie jest skandal, to jest okropne – ludzie to spożywają ”.
Gdzie słynny Sanepid, gdzie normy unijne – czy dla Polaków są inne, niż dla Niemców czy Francuzów???
Do kwestii niejadalnej pangi wrócimy w dalszych materiałach na temat „chińskiego stołu”, bo doszliśmy wreszcie do tematu, który mnie obecnie nurtuje najbardziej, czyli chińskich „pomidorów”. To warzywo spotykamy na naszych stołach w bardzo dużych ilościach – spożywamy pomidory w sałatkach, robimy z nich kanapki dla naszych dzieci… I bardzo dobrze, bo pomidor jest pożywny i zawiera wiele związków, które są organizmom potrzebne (w tym przeciwutleniacze). Zawiera – O ILE JEST PRAWDZIWY!
Jak opisać wygląd pomidora – jest czerwony (pomarańczowy, czasem nawet niemal czarny), zawiera wiele wody, miąższ, dojrzewa na krzaku, skąd następnie jest zrywany, pakowany i sprzedawany. Właściwie jakaś ingerencja wewnętrzna można by rzec – jest niemożliwa. Otóż jest możliwa i są tacy, którzy to robią. Duża partia pomidorów z Chin została wycofana w jednym z landów Republiki Federalnej Niemiec, bowiem wykryto w nich „tylko”:
– pył ceglany
– ludzki mocz
– sztuczne, bardzo toksyczne barwniki!
Postanowiłem więc zgłębić temat tych trzech zagadnień, czyli „chińskich składników” w owych pomidorach – a mówimy o setkach tysięcy ton i nie jest wykluczone, że takowe „pożywne” pomidory leżą właśnie na Waszych stołach – w Polsce, Anglii czy Szkocji! Nie można tego jednoznacznie wykluczyć, bo u importerów zachodzi zbyt wielka żądza zysku a ceny warzyw z ChRL są bardziej atrakcyjne niż dla przykładu pomidorów z okolic Perth czy Dundee…
Jakie tedy wskazówki otrzymałem od moich rozmówców?
Zacznijmy od pyłu ceglanego: może on być dostarczany w formie roztworu do środka warzywa lub jego owoce mogą być pryskane tymże roztworem powierzchniowo. Nie znamy praktyki „producentów”, dlatego też są to jedynie założenia. Roztwór ceglany może konserwować, przyspieszać dojrzewanie oraz powodować połysk pomidora, co da doskonały efekt wizualny warzywa podczas sprzedaży! Ze zwykłej cegły przy pomocy maszyn wytwarza się miał o odpowiednim kolorze, który w połączeniu z ludzkim lub zwierzęcym moczem (wykryty został ludzki) można wstrzyknąć do warzywa i uzyskać efekt poprawy zabarwienia. W dodatku podczas połączenia roztworu ceglanego z moczem, dochodzi do reakcji, w której mocz traci odór. Ale do zagadnienia moczu zaraz wrócę.
Pył ceglany jest bardzo tani, z jednej cegły można wytworzyć ponad 2 wiadra roztworu. Jeden z moich rozmówców postanowił przeprowadzić eksperyment – rozbił cegłę i sporządził roztwór pyłu z wodą. W tymże roztworze zanurzone zostały pomidory – jutro będziemy znali efekt, pomidory były na wpół dojrzałe. Może się okazać, iż dzięki „technologii cudów” jutro będą gotowe do handlu!
Teraz kolejne zagadnienie, czyli ludzki mocz w pomidorach z Chin. Mocz ma odczynnik kwaśny, powoduje więc konserwację, a to daje dłuższy okres przydatności do spożycia lub handlu takim pomidorem. Jednak, jak zauważyła pewna z pań z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie: „Konserwacja wewnętrzna to jedno, ale warunki, w jakich są przetrzymywane warzywa to drugie, jeśli pomidor ma zapewnione odpowiednie chłodzenie oraz wilgotność powietrza, to będzie zachowywał swoją strukturę, czyli sprężystość i twardość – dłużej! Jednak to należy wziąć pod uwagę, tak samo jak to, jakie środki do spryskiwania pomidorów zostały użyte podczas produkcji”.
Tu jednak pojawia się podstawowe pytanie – skąd wziąć tyle moczu? Czy też wystarczy może roztwór moczu z wodą? Tego nie wiemy. Pytania, pytania i kolejne pytania… Zastanawiam się, ile setek tysięcy ton pomidorów jest sprzedawanych dziennie czy tygodniowo w Europie… A jaki procent z tego obrotu jest w rękach chińskich „ekologicznych” dostawców?
Chcę jednak uspokoić – mocz nie zabija, pył ceglany może obciążyć tylko trzustkę i wątrobę, doprowadzając niekiedy do odłożenia się kamienia w woreczku żółciowym, ale dziś to już nie jest ciężka choroba – zabieg rozbicia kamienia trwa średnio 30 minut.
Pozostał nam ostatni element, czyli barwniki. Powszechnie używa się różnego nawożenia i pryskania pomidorów, ale zatrzymamy się przy sztucznych barwnikach, które są zapewne droższe od cegły. W tym przypadku mamy styczność z chemią, a to może już doprowadzić do skomplikowanych powikłań pracy układu trawiennego.
Temat skutków przyjmowania do organizmu takich substancji rozstrzygniemy niebawem, umówiłem się z lekarzem-specjalistą.
Reasumując – zachodzi pytanie, czy pomimo tak restrykcyjnych unijnych mechanizmów kontroli jakości i produkcji, nie należy uważniej spojrzeć na to, co podsuwa się nam na talerz, a co pochodzi spoza UE! Zbytnie zadufanie i wiara w uczciwość unijnych producentów żywności także nie musi się opłacać…
Smacznego – i uważajcie, abyście na dali dzieciom do zjedzenia pomidora, któremu dojrzeć pomógł jakiś Chińczyk!
Andrzej M. Szumiło
Pierwodruk: www.polscott24.com
O dodawaniu zwierzęcego moczu do pomidorów słyszałem już dawno, ale w kontekście naszych, POLSKICH, rolników. Zresztą, w zakresie fałszowania żywości też mamy pewne osiągnięcia: produkujemy susz jajeczny bez jajek, sól przemysłowa zastępuje spożywczą, odmładzamy przeterminowane mięso, robimy parówki z papieru toaletowego i innych dodatków( odpadów). Chleb nasz powszedni także fałszujemy. O zwiększaniu masy wyrobów mięsnych w stosunku do surowego mięsa nie wspomnę. Więc zamiast czepiać się Chińczyków (nie mam zamiaru ich usprawiedliwiać w zakresie podróbek) zajmijmy się naszym podwórkiem! Zwłaszcza, że reżimowe media ukrywają informacje do których sklepów, czy sieci handlowych trafia polska fałszowana żywność!