Horroru z Rydygiera ciąg dalszy

 

Nie tak dawno http://www.bezjarzmowie.info.ke/test/?p=7038 informowaliśmy o rozprawie, toczącej się przed krakowskim Sądem Rejonowym. Obecnie ciąg dalszy historii, która nie powinna mieć miejsca: 

 

Wczoraj, 14. listopada, odbyła się kolejna rozprawa, dotycząca błędu w sztuce lekarskiej a tocząca się w Sądzie Rejonowym w Krakowie. Oskarżonymi są dwaj lekarze, do tej pory pracujący w szpitalu im. Rydygiera w Krakowie – Jacek G. i Daniel P.

17. listopada 2007 roku mężczyzna przechodzący przez przejście dla pieszych upadł na śliskiej jezdni i doznał złamania otwartego prawej nogi. Po wypadku został przewieziony na SOR do szpitala im. Rydygiera a następnie na oddział. Według zajmujących się nim lekarzy natychmiastowa interwencja chirurgiczna była niemożliwa ze względu na to, że chory był pod wpływem alkoholu oraz chorował na cukrzycę. Zeznający wczoraj świadek, stwierdził, iż chory spożył alkohol już po incydencie pod wpływem silnego bólu. Obecni przy tym byli również funkcjonariusze policji, przybyli na miejsce zdarzenia oraz kolega poszkodowanego.

 

 

 

 

 

 

 

Miejsce wypadku

Świadek, który jest synem poszkodowanego twierdzi także, że personel medyczny nakazał mu zakup leków, gdyż oddział urazowy takich nie posiadał. Rodzina dostarczyła również całą dokumentację medyczną chorego. Mimo tego lekarze rozpoczęli własne ustalanie leków i ich dawek, co zdaniem rodziny spowodowało rozchwianie stabilnego wcześniej według nich stanu pacjenta.

Pierwszy zabieg (przypominam: otwarte złamanie!) wykonano przy Rydygiera dopiero 3. grudnia 2007 roku i była to podobno udana operacja.

Po miesiącu, tj. 3. stycznia 2008 roku zmieniono sposób stabilizacji nogi z wewnętrznej na zewnętrzną. Rodzina chorego otrzymywała sprzeczne informacje, dotyczące stanu jego zdrowia. W okresie świąt Bożego Narodzenia 2007 roku pacjent został przewieziony do izolatki, zdaniem personelu medycznego po to, aby zwiększyć mu spokój i komfort pobytu w szpitalu. Jednak po kilku dniach do tejże sali przewieziony został inny pacjent, od którego rodzina dowiedziała się, że chory jest zakażony gronkowcem. Fakt ten może potwierdzić były już pracownik sterylizacji tego szpitala pani K. Podobno w tym czasie personel szpitala badany był pod kątem nosicielstwa gronkowców i paciorkowców.

Oskarżeni lekarze oświadczyli jednak, że „w okresie, kiedy w szpitalu przebywał pokrzywdzony, nie przeprowadzano masowych badań personelu w kierunku nosicielstwa gronkowcem złocistym”.

Zapytany o opinię na temat opieki w szpitalu nad chorym ojcem, świadek stwierdził, że ma bardzo duże zastrzeżenia. Jako przykład podaje złą aplikację środków przeciwbólowych. Pacjent miał środki znieczulające podawane pompą, jednak zamiast znaleźć się w ciele – leki lały się po plecach chorego. Pacjent wielokrotnie zgłaszał problem personelowi a interwencja jego syna przyniosła nieoczekiwany skutek – pompę tę po prostu usunięto!

Lekarze prowadzący zaczęli wspominać o martwicy i jedynym wyjściem, by uratować życie pacjenta stała się amputacja nogi, na co nie wyrażał zgody sam pacjent. Rodzina, która zupełnie straciła zaufanie do lekarzy, postanowiła skonsultować się z ordynatorem w szpitalu Narutowicza. Tam też 24. stycznia 2008 r. chory został przewieziony. Konieczność amputacji niestety się potwierdziła. Zgodnie z zeznaniami świadka ordynator Staszków po obejrzeniu nogi pacjenta stwierdził, że wygląda ona jak po wybuchu granatu. Powiedział też, że w nodze obecna jest cała tablica Mendelejewa jak również zainfekowania bakteryjnie. Zabieg amputacji odbył się natychmiast po przywiezieniu pacjenta do szpitala Narutowicza.

W tym samym dniu rodzina złożyła doniesienie do prokuratury i na policję o popełnieniu przestępstwa.

 

 ***

Oskarżeni lekarze próbują podważyć wiarygodność biegłych sądowych, których opinia jest dla nich niekorzystna. Jako argumentu – użyli wczoraj stwierdzenia, iż jeden z biegłych jest leciwy i nie zna się na nowych technikach medycznych.

Czy to zarzut demencji starczej biegłego? Wiek oznacza raczej większe doświadczenie i znawstwo medycyny. Cóż, gdy nie ma innych argumentów – szuka się najbardziej abstrakcyjnych?

Sąd odrzucił wniosek oskarżonych o powołanie nowych biegłych, natomiast zgodził się na złożenie w terminie do 14 dni złożenie dodatkowych pytań, które powinny rozwiać wszelkie wątpliwości.

 

Iwona Jankowska

 

One thought on “Horroru z Rydygiera ciąg dalszy

  • 16/11/12 o 22:29
    Permalink

    Cóż można w opisanym temacie dopowiedzieć? Chyba tylko tyle, że – nie wiem, czy tylko w Polsce – ludzie są coraz mniej wrażliwi na czyjeś nieszczęście. Mówiąc krótko – są coraz bardziej wredni. I to nie tylko w medycynie. Po wszystkich urzędach także.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*