Putin i nacjonaliści

Russian-NazisZnaczenie nacjonalistów w Rosji rośnie. Kreml podchodzi do nich nieufnie i stara się utrzymać nad nimi kontrolę. Czy dopuści ich do udziału we władzy?

Merytorycznie właściwszym dla tej analizy byłby tytuł odwrócony: „Nacjonaliści rosyjscy a Putin”, ale jest za długi i gorszy fonetycznie. W każdym razie będzie to próba opisu środowisk nacjonalistycznych w Rosji i ich stosunku do polityki Kremla oraz vice versa.

Na początek konieczna jest uwaga terminologiczna: w odróżnieniu od języka polskiego, w którym najchętniej używam określenia ‘narodowcy’, tu muszę konsekwentnie pisać ‘nacjonaliści’, przede wszystkim dlatego, że po rosyjsku ‘narod’ to tylko ‘lud’, a dopiero ‘nacja’ to ‘naród’. Słowa ‘narodnyj, narodniki’ mają w Rosji swoje odrębne, dość wąskie znaczenie i miejsce historyczne, co oznacza, że w warunkach zbyt wielu bliskoznaczności w obu naszych językach, terminów tych mieszać ze sobą nie wolno.

Jest jednak i drugi powód. Środowisko nacjonalistów w Rosji jest o wiele liczniejsze i o wiele bardziej zróżnicowane niż w Polsce, tzn. nie tylko mocno rozproszone organizacyjnie, ale i bardzo niejednorodne pod względem ideologicznym. Tworzą je bowiem rozliczne ugrupowania, najczęściej o zasięgu regionalnym, o różnej formie organizacyjnej (niezarejestrowane partie, ruchy, organizacje funkcjonujące w przestrzeni wirtualnej) i o różnym profilu (patriotyczno-społecznym, religijnym, ruchy paramilitarne i grupy rekonstrukcyjne).

O rozbiciu tego środowiska może świadczyć fakt, że w Dniu Jedności Narodowej w Rosji, obchodzonym tradycyjnie 4 listopada, kiedy to w Moskwie odbywa się Rosyjski Marsz organizowany przez ruchy z tego środowiska, w roku 2014 nacjonaliści uczestniczyli w trzech różnych marszach, wzajemnie konkurencyjnych. Głównym powodem podziału była różnica zdań w kwestii rosyjskiej polityki wobec Ukrainy, ale jak to zwykle bywa, pod skórą pulsują też dawniejsze i głębsze animozje i emocje.

Upraszczając zagadnienie, ideologicznie można wyodrębnić dwa główne nurty, do których da się zaliczyć i z którymi identyfikuje się zdecydowana większość rosyjskich nacjonalistów.

imagesPierwszy nurt, który można określić jako imperialno-prawosławny, wykrystalizował się dość szybko w latach 90. po upadku Związku Radzieckiego. Jednakże jego ideologiczne podwaliny sięgają XIX i XX wieku. Zwolenników tego nurtu łączy przekonanie, że wszyscy wschodni Słowianie zamieszkujący obecnie Rosję, Ukrainę i Białoruś, ale w rozproszeniu także inne państwa poradzieckie, stanowią zasadniczo jeden wielki naród – jeśli nie w sensie etnicznym, to przynajmniej w sensie kulturowym, językowym, a może nawet cywilizacyjnym.

Przedstawiciele tego nurtu widzą konieczność zacieśnienia stosunków pomiędzy tymi krajami, a nawet połączenia ich w jeden organizm państwowy, jeden wielki naród. Ich celem jest od początku odbudowa utraconego imperium, zwłaszcza ze wspomnianym „słowiańskim jądrem” (Rosja, Ukraina, Białoruś) w środku.Popierają oni w związku z tym te wszystkie elementy polityki rosyjskich władz, które mogą do tego prowadzić – np. utworzenie Unii Eurazjatyckiej, która stanowi obecnie priorytetowy projekt integracyjny Kremla.

Tym, co różnicuje jednak to środowisko, jest koncepcja, albo raczej wyobrażenie przyszłej formy państwa rosyjskiego: jedna część dąży do wskrzeszenia ZSRR lub jego namiastki, a druga część pragnie restytucji Rosji carskiej. Wielu nie widzi przy tym sprzeczności między tak określonymi celami, byleby było to jednolite, a więc i silne Imperium.

OREXOV_FEDOR_712_Najważniejszym wspólnym mianownikiem dla wszystkich zwolenników nurtu imperialno-prawosławnego jest silne identyfikowanie się z prawosławiem, Świętą Rosyjską Cerkwią Prawosławną oraz promowanie głoszonej przez nią idei tzw. Rosyjskiego Świata (Russkij Mir), rozumianego jako ponadnarodowa wspólnota spojona rosyjską kulturą, językiem oraz prawosławiem – wspólnota, której zasięg wykracza mocno poza granice obecnej Rosji. Nie musi to być zresztą rzeczywista i osobista religijność, jako że w tej kategorii znajdziemy nawet całkiem licznych „prawosławnych ateistów” i zwolenników lewicy.

Ugrupowania tego nurtu łączy również wspólny wróg. Jest nim szeroko rozumiany Zachód, a zwłaszcza USA, które w ich opinii dążą do deprecjacji roli Rosji na arenie międzynarodowej, a narzucając jej zachodni model demokracji i kultury, próbują zniszczyć jej tożsamość.

Do nurtu imperialno-prawosławnego zaliczyć można pozornie opozycyjną partię Rodina (Ojczyzna), której nieformalnym liderem jest Dmitrij Rogozin, a także różnego rodzaju prokremlowskie organizacje społeczne, np. Eurazjatycki Związek Młodzieży, którego patronem jest profesor Państwowego Uniwersytetu Moskiewskiego, zwolennik idei eurazjanizmu, Aleksander Dugin oraz ruch Sut’ Wriemieni (Istota Czasu) na czele z Siergiejem Kurginianem. Ponadto zalicza się tu także klub motocyklowy Nocne Wilki oraz ruch paramilitarny kierowany przez Aleksandra Barkaszowa pn. Rosyjska Jedność Narodowa, którego członkiem był jeden z liderów powstańców walczących na Ukrainie Paweł Gubariew. Zaliczyć tu można również organizacje związane z Cerkwią, np. Związek Prawosławnych Chorążych, oraz rozmaite formacje kozackie.

6Ważnym reprezentantem nurtu imperialno-prawosławnego jest były lider noworosyjskich separatystów Igor Girkin (Striełkow) nawiązujący do tradycji Białej Armii, a także działacz prawosławny i oligarcha Konstantin Małofiejew. Zwolennikami tego nurtu są też rozmaite społeczności internetowe, związane z takimi portalami jak Russkaja Wiesna, Sputnik oraz Pogrom założony przez Jegora Proswirnina, będący jednym głównych ośrodków intelektualnej myśli nacjonalistycznej w Rosji. Część z tych organizacji dąży programowo do umacniania stosunków z Kremlem, co ma prowadzić także do zwiększenia ich wpływu na rzeczywistych decydentów oraz ewentualnie do uzyskania wsparcia finansowego.

Drugi nurt wśród rosyjskich nacjonalistów można umownie określić jako nurt etniczny, lub słowiańsko-etniczny. Wykrystalizował się on dopiero w pierwszych latach XXI wieku w odpowiedzi na masowy napływ do Rosji imigrantów zarobkowych zwłaszcza z Azji Centralnej i Kaukazu. Jego zwolennicy głoszą hasła antyimigranckie i antykaukaskie. Deklarowanym przez nich celem jest przekształcenie Rosji w państwo narodowe z prymatem ludności rdzennie rosyjskiej, która ich zdaniem jest dyskryminowana we własnym państwie.

Jednym z postulatów tej grupy jest zacieśnienie kontroli nad napływem imigrantów. Przedstawiciele tego nurtu protestowali przeciwko wprowadzeniu ułatwień w uzyskaniu rosyjskiego obywatelstwa oraz domagali się wprowadzenia ruchu wizowego z krajami Azji Centralnej i Kaukazu. Część z nich chciałaby odseparowania od Rosji „nierosyjskiego” Kaukazu Północnego. Nurt ten także o wiele ostrzej wyraża swoje stanowisko w wyraźnie przezeń dostrzeganej „kwestii żydowskiej”.

images (1)Nacjonaliści identyfikujący się z tym nurtem są z reguły wrogo albo chociaż nieufnie nastawieni do Kremla, o czym decyduje przede wszystkim ich negatywny stosunek do imigracji. Oskarżają oni władze o zaniedbywanie interesów etnicznych Rosjan oraz o tworzenie problemów w sferze socjalnej i bezpieczeństwa, które wynikają z obecności przybyszów. To, że Kreml bardzo zdecydowanie wyklucza wprowadzenie wiz w ruchu osobowym z krajami WNP jako krok niezgodny z duchem integracji eurazjatyckiej, stawia te środowiska właściwie w trwałej opozycji programowej. Najbardziej radykalni przedstawiciele tego nurtu uznają wręcz reżim putinowski za antynarodowy i uważają się za programową opozycję.

Nurt etniczny reprezentują m.in. takie organizacje jak ruch Rosjanie (Russkije), oficjalnie rozwiązany Ruch Przeciwko Nielegalnej Migracji, Rosyjska Partia Narodowo-Demokratyczna, Sojusz Słowiański, Nowa Siła oraz Bractwo Północne. Są wśród nich różne ruchy rodzimowiercze, neonazistowskie oraz faszyzujące, na ogół dużo mniej akcentujące swoje przywiązanie do prawosławia. Elementy retoryki antyimigranckiej, bliskiej wymienionym organizacjom nacjonalistycznym, można zresztą znaleźć w programach niektórych partii liberalnych, w tym tak podejrzanych jak Partia Postępu (Aleksieja Nawalnego) albo Wybór Demokratyczny (Władimira Miłowa), mających niejasne kontakty i zewnętrzne źródła finansowania, ale mówienie o podobieństwach programowych nie znajduje tu uzasadnienia.

Chociaż poziom nastrojów nacjonalistycznych wśród Rosjan jest wysoki a liczba organizacji o takim profilu znaczna, rosyjscy nacjonaliści nie mają oficjalnej reprezentacji politycznej. Pojedynczy prokremlowscy politycy, jak wicepremier Dmitrij Rogozin oraz doradca prezydenta Siergiej Głazjew, otwarcie wyznają poglądy nacjonalistyczne, nie mają oni jednak, jak się wydaje, znaczącego bezpośredniego wpływu na decyzje polityczne.

Marginalizacja nacjonalistów to przede wszystkim efekt działań Kremla, który regularnie wypiera ich ze sceny politycznej oraz kontroluje ich aktywność. Powodem jest m.in. ogromna nieufność, z jaką Kreml odnosi się do wszelkich niezależnych inicjatyw politycznych i społecznych w ogóle, zwłaszcza jeśli są oparte na silnych skojarzeniach emocjonalnych. W konsekwencji nacjonaliści nie mogą swobodnie brać udziału w wyborach.

W Rosji to Kreml decyduje, które partie zostaną dopuszczone do wyborów, a które nie. Potwierdza to chociażby wyeliminowanie z wyborów w roku 2006 partii Rodina, która dzięki hasłom antyimigranckim zaczęła sobie zdobywać duże poparcie społeczne, ale to już z definicji zagrażało większej polityce integracyjnej ekipy Putina.

Jak łatwo się domyśleć, presji i kontroli ze strony władz poddawane są zwłaszcza organizacje reprezentujące ten drugi nurt, tzn. etniczny. Władze uzasadniają to tym, że zbytnia popularyzacja haseł nacjonalizmu etnicznego grozi rozpadem wieloetnicznej Rosji, co w przeszłości pokazały choćby wojny czeczeńskie, doprowadzając niemalże do utraty przez Rosję części terytorium na Kaukazie. Ruchom nacjonalistycznym z tego nurtu utrudnia się zatem funkcjonowanie, np. poprzez niewydawanie zezwoleń na organizację imprez masowych. Liderzy niektórych z tych organizacji byli ścigani przez organa (np. Aleksandr „Biełow” Potkin).

W ramach tej taktyki Kreml podejmował również próby infiltrowania i rozbijania zwłaszcza agresywnych środowisk kiboli, które prezentują postawy szowinistyczne i rasistowskie. Służby specjalne gromadziły materiały na temat aktywności liderów takich ruchów i próbowały sterować ich działaniami. Powtarzające się rozruchy uliczne z udziałem kibiców (np. zamieszki na placu Maneżowym w Moskwie w 2010 roku) pokazały, że ich działania mogą wymknąć się spod kontroli, a nawet podważyć skuteczność polityki władz.

Z drugiej strony jednak, nacjonaliści stanowią także coraz ważniejszy instrument w polityce Kremla. Aktywność radykalnych nacjonalistów w Rosji (np. bojówek młodzieżowych) jest wykorzystywana przez Kreml chociażby w roli „straszaka”. Powołując się na wybryki nacjonalistów, np. zamieszki w Biriulewie w 2013 roku, władze Rosji próbują przekonać obywateli, że wyłącznie elita rządząca w obecnym kształcie i składzie jest gwarantem ładu i porządku w Rosji. Także w kontaktach międzynarodowych Kreml próbuje wykazać, że reżim Putina, mimo że jest ostro krytykowany przez Zachód za łamanie zasad demokracji, w istocie jest partnerem pragmatycznym i przewidywalnym w przeciwieństwie do wielu antyzachodnich radykalnych nacjonalistów. Ewentualne objęcie przez nich władzy w Rosji byłoby – według narracji Kremla – niekorzystne dla zagranicznych partnerów, bo prowadząc do chaosu społecznego, a może i nihilizmu prawnego w Rosji zwiększyłoby jej nieprzewidywalność w stosunkach międzynarodowych.

Ze względu na wysoki potencjał poparcia w rosyjskim społeczeństwie, elementy retoryki nacjonalistów są przez Kreml przejmowane i wykorzystywane w sposób instrumentalny do jego własnych celów. W ubiegłych latach władze z powodzeniem odwoływały się m.in. do haseł nacjonalizmu etnicznego, żeby przed wyborami zwiększyć popularność promowanych przez siebie kandydatów, np. w wyborach mera Moskwy w 2013 roku.

Jednakże w ostatnich dwóch latach władze zaczęły częściej odwoływać się do retoryki nacjonalistycznej z nurtu imperialno-prawosławnego. Wyraźny zwrot nastąpił po powrocie Władimira Putina na urząd prezydenta w 2012 roku, co było reakcją na osłabienie legitymacji społecznej władz oraz wzrost niezadowolenia w elitach oligarchów.

W wypowiedziach przedstawicieli rosyjskiego establishmentu regularnie zaczęły wtedy pojawiać się hasła mówiące o odrębności i misji cywilizacyjnej Rosji, nawiązania do koncepcji Rosyjskiego Świata oraz ostrzejsza retoryka antyzachodnia. Władimir Putin apelował o zjednoczenie narodu rosyjskiego, który określił jako „największy podzielony naród na świecie”, co korespondowało z postulatami wysuwanymi przez reprezentantów nurtu imperialno-prawosławnego.

Włączenie haseł nacjonalistycznych do bezpośredniej retoryki władz doprowadziło do wzrostu obecności w kontrolowanych przez państwo mediach pojedynczych intelektualistów reprezentujących poglądy imperialne. Media zaczęły więcej uwagi poświęcać aktywności takich urzędników państwowych, jak np. przewodniczącego komisji ds. zagranicznych Dumy Aleksieja Puszkowa czy Wiaczesława Nikonowa, szefa państwowej fundacji Russkij Mir. W przestrzeni publicznej częściej zaczęli pojawiać się naukowcy i eksperci tacy jak Aleksander Dugin, Siergiej Kurginian, Michaił Dielagin czy Natalia Narocznicka. Wzrosła aktywność publicystów i komentatorów politycznych o poglądach nacjonalistycznych a nawet szowinistycznych, jak np. Aleksandra Prochanowa, Michaiła Leontjewa, Dmitrija Kisielowa. Wzmocniła się także publiczna pozycja głównego orędownika koncepcji Rosyjskiego Świata – patriarchy Cyryla, zwierzchnika Świętej Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.

Równolegle zaktywizowały się lojalne wobec Kremla organizacje nacjonalistyczne o profilu społecznym, np. ruchy kozackie i cerkiewne. Wyrazem wsparcia ze strony Kremla dla niektórych z tych organizacji była pomoc finansowa, jak choćby państwowe granty dla klubu Nocne Wilki czy organizacji kulturalnych związanych z Cerkwią.

W rezultacie nacjonalizm z nurtu imperialno-prawosławnego, obecnego wcześniej jedynie na marginesie dyskursu politycznego, stał się jednym z głównych uczestników debaty politycznej w Rosji.

Hasła zaczerpnięte od nacjonalistów zostały szeroko wykorzystane przez Kreml w kryzysie ukraińskim, szczególnie jako uzasadnienie dla przyłączenia Krymu, co było przedstawiane (słusznie!) jako akt „przywrócenia historycznej sprawiedliwości” i „scalenia podzielonego narodu”. Po wybuchu powstania w Donbasie Kreml odwołuje się także do ponadetnicznej poradzieckiej tożsamości ludności rosyjskojęzycznej oraz wzywa do przeciwstawienia się faszyzmowi i wrogom z Zachodu. W narracji tej udało się połączyć elementy obu wspomnianych już, a przecież sprzecznych w swej istocie nacjonalistycznych nurtów ideowych: etnicznego oraz imperialno-prawosławnego.

Taka synkretyczna narracja pomogła Kremlowi na pewien czas zjednać sobie przedstawicieli całego spektrum organizacji nacjonalistycznych, które poza tym znacząco różnią się między sobą pod względem programowym. To duży sukces władz, doceniany zresztą i przez samych nacjonalistów, którzy bez tego wsparcia prawdopodobnie nie byliby w stanie przezwyciężyć różnic, które ich dzielą.

Od początku kryzysu ukraińskiego Kreml sprzyjał aktywizacji środowisk nacjonalistów i zabiegał o ich poparcie, widząc w nich cennego sojusznika. Rozbudziło to w tym środowisku nadzieje na wzmocnienie pozycji politycznej. Zaangażowanie w walki na Ukrainie doprowadziło do radykalizacji postaw wśród nacjonalistów oraz pokazało, że są oni grupą silnie zmotywowaną ideologicznie oraz dysponują dużym potencjałem mobilizacyjnym. Co więcej, głoszone przez część z nich hasła wielkoruskie oraz antyzachodnie znalazły duże poparcie w poglądach zwykłych Rosjan ogarniętych patriotycznym uniesieniem po odzyskaniu Krymu.

Wszystko to sprawia, że spośród środowisk opozycyjnych to właśnie nacjonaliści, a nie przedstawiciele opozycji liberalnej i prozachodniej [czyli Żydzi – admin], mają największe perspektywy dostępu do sceny politycznej. Nie można wykluczyć, że do umacniania się grup radykalnych przyczyni się także ewentualny wzrost frustracji społecznej spowodowany narastającym kryzysem gospodarczym, który obiektywnie zwiększa ryzyko destabilizacji sytuacji politycznej.

Postawa rosyjskich nacjonalistów ewoluuje jednak od pierwotnej euforii do rosnącej frustracji. O ile opinie rosyjskich nacjonalistów w kwestii protestów na Majdanie były podzielone, o tyle działania w ramach tzw. „Rosyjskiej Wiosny” (głównie odzyskania Krymu) zjednoczyły to środowisko wokół Kremla i zapewniły mu poparcie.

Na stanowisko nacjonalistów wobec Kremla w tym okresie wpływało kilka czynników. Przede wszystkim apel Dmitrija Rogozina o wsparcie podczas wielkiego spotkania z przedstawicielami organizacji nacjonalistycznych, którzy zobowiązali się bronić praw Rosjan na Ukrainie i w innych częściach świata. Spotkanie to zorganizowano 1 marca, czyli w dniu, w którym gdy Rada Federacji wydała zgodę na użycie rosyjskich sił zbrojnych poza granicami Rosji, co może sugerować, że włączenie nacjonalistów w wydarzenia na Ukrainie zostało wcześniej zaplanowane. Bezkrwawe i nadzwyczajnie sprawne odzyskanie Krymu przez Putina, wywołało euforię wśród nacjonalistów oraz rozbudziło nadzieje na dalsze sukcesy w walce na rzecz obrony Rosjan na całym obszarze b. ZSRR.

W tej fazie środowiska nacjonalistyczne szybko przeszły do konkretnych działań. W Rosji zaczęto organizować pomoc dla powstańców. Nacjonalistyczni komentatorzy i ideologowie włączyli się w publiczną debatę wzywając do rosyjskiej interwencji (np. Jegor Chołmogorow i Aleksandr Dugin), a niektórzy działacze – przede wszystkim Igor Girkin oraz Konstantin Małofiejew – bezpośrednio zaangażowali się w walki. Radykalni ochotnicy w dużej liczbie ruszyli walczyć do Donbasu, o czym niektóre organizacje informowały na swoich stronach internetowych, np. Eurazjatycki Związek Młodzieży czy Rosyjska Jedność Narodowa.

Rosyjski pisarz i nacjonalista Zachar Prilepin ocenił, że w ciągu pół roku walk w Donbassie szeregi rebeliantów zasiliło okazyjnie 35 tys. ochotników z Rosji, choć prawie na pewno jest to bardziej jego literacka fantazja niż potwierdzalny fakt. Wszelakoż dobrowolne zaangażowanie się nacjonalistów w walki pozwala Kremlowi odpierać zarzuty Zachodu o obecności na Ukrainie regularnych wojsk rosyjskich.

Wraz z rozwojem konfliktu na Ukrainie przyszło jednak rozczarowanie z powodu niewystarczającego zaangażowania Kremla po stronie powstańców. Część najbardziej radykalnych nacjonalistów krytycznie oceniła już to, że po referendach w Donieckiej i Ługańskiej Republikach Ludowych Moskwa nie wcieliła ich do Federacji Rosyjskiej tak jak Krymu. Jeszcze bardziej krytycznie oceniono podpisanie porozumień w Mińsku. Kiedy wbrew postulatom nacjonalistów Kreml nie wprowadził na Ukrainę rosyjskich wojsk pojawiły się także oskarżenia Putina o zdradę Noworosji.

Frustrację tej grupy potęguje fakt, że polegli w Donbassie ochotnicy są przynajmniej częściowo grzebani w Rosji potajemnie, bo władze chcą studzić emocje i wygaszać rekrutację na wojnę, aby nie ściągać na siebie zachodnich oskarżeń. Niezadowolenie podsycają też doniesienia, według których rosyjskie służby specjalne przestały wypuszczać ochotników z Rosji na Ukrainę. Również w samej Rosji osoby zaangażowane w zbieranie pomocy są poddawane uciążliwym kontrolom, co potwierdza m.in. redaktor portalu Sputnik i Pogrom. Stopniowo zredukowano obecność w mediach ideologów zaangażowanych we wspieranie Noworosji.

Powodem niezadowolenia zwolenników Noworosji jest także to, że Igor Striełkow opuścił Ukrainę, o czym – jak wynikało jasno z jego wypowiedzi – zadecydowała Moskwa. Sygnały te utwierdzają radykalnych nacjonalistów w przekonaniu, że część rosyjskich decydentów na czele ze znienawidzonym przez nich Władisławem Surkowem – doradcą prezydenta Putina, który jest uważany za jednego z architektów rosyjskiej polityki wobec Ukrainy – dąży do odcięcia się Kremla od powstańców oraz całkowitego zaprzestania wspierania Noworosji.

Konsekwencją wcześniejszego flirtu władz z nacjonalistami stały się zatem zbyt wysokie oczekiwania części środowisk nacjonalistycznych wobec konfliktu na Ukrainie. W świetle komplikującej się sytuacji międzynarodowej i prowadzonej przez Kreml ostrożnej polityki zagranicznej obliczonej na uniknięcie wojny, popędliwe oczekiwania nacjonalistów stają się dla władz problemem, co sprawia, że Kreml tym usilniej dąży do ich podporządkowania. To prowadzi jednak do wzrostu rozczarowania i może dać w efekcie wykrystalizowanie się w Rosji ruchu przeciwników władz – zmotywowanych ideologicznie oraz dysponujących poważnym zapleczem organizacyjnym. Udział wielu nacjonalistów w wojnie w Donbasie umożliwił im zdobycie doświadczenia w realnej walce i zahartował ich psychikę, co w naturalny sposób doprowadziło do radykalizacji postaw.

Zagrożenia związane z aktywizacją nacjonalistów oraz rozpowszechnieniem haseł nacjonalistycznych w Rosji pogłębia perspektywa rosnącej niestabilności gospodarczej. W dłuższej perspektywie w takiej sytuacji zmotywowanym i dysponującym wyrazistym programem nacjonalistom łatwiej będzie wzmocnić pozycję w państwie i zabiegać o dokooptowanie do obecnej hermetycznej elity rządzącej. Wydaje się, że Kreml już teraz próbuje reagować na to zagrożenie i kanalizować narastające wśród nacjonalistów niezadowolenie w bezpiecznej dla siebie formie.

Przejawem tego może być zwiększenie aktywności publicznej cieszącego się ogromnym autorytetem w środowisku radykalnych nacjonalistów Igora Girkina, co nie byłoby możliwe bez aprobaty Kremla. Po walkach w obronie Słowiańska i Kramatorska zyskał on w środowiskach nacjonalistycznych status bohatera. W chwili obecnej trwają próby posłania go z powrotem na front, co mogłoby oznaczać chęć pozbycia się rywala z Moskwy. Nie jest jednak wykluczone, że stanie on na czele jakiejś siły politycznej o profilu nacjonalistycznym, współpracującej z Kremlem. Świadczy o tym konferencja kierowanego przez Striełkowa ruchu społecznego Noworosja, która odbyła się w Moskwie 24. stycznia. Uczestniczyli w niej działacze rosyjskich organizacji nacjonalistycznych oraz prawosławnych, opowiadających się za oderwaniem od państwa ukraińskiego jego południowo-wschodnich regionów, określanych przez nich jako Noworosja.

Konferencja uchwaliła manifest, nawołujący do udzielenia wszelkiego rodzaju wsparcia separatystom oraz oferujący władzom Rosji pomoc w walce z zewnętrznym i wewnętrznym zagrożeniami – tak ze strony USA, jak i liberalnej „piątej kolumny”.

Tak czy inaczej, wobec szybkiej dalszej radykalizacji nastrojów i komplikowania się sytuacji na Ukrainie, wygląda na to, że Putin dokooptuje do swej ekipy na Kremlu także wyraźnych przedstawicieli nacjonalistów, od których on sam coraz mniej się przecież odróżnia.

Bogusław Jeznach

Leave a Reply

Your email address will not be published.

*