Polityka II RP wobec wybuchu wojny światowej
Niebawem kolejna, coraz cichsza medialnie, rocznica wybuchu II wojny światowej. Jest to okazja do refleksji nad przyczynami tego wydarzenia, zwłaszcza w kontekście skutków, które wszyscy bardzo boleśnie odczuli. Niestety, każdy kraj uczestniczący w II wojnie światowej przedstawia przyczyny wybuchu, przebieg i skutki – adekwatnie do własnej wygody i komfortu sumienia. W szczególności można to zauważyć u państw, których udział w wojnie był dwuznaczny, kontrowersyjny i czasem mało chwalebny. Prym wśród tych państw wiedzie Rosja (wówczas ZSRR), która zaangażowała do starannie zaplanowanej kampanii kłamstw, oszczerstw i sprytnych przeinaczeń historii cały państwowy aparat propagandowy. Nadało to nawet wizycie Putina w Polsce spektakularnie kontrowersyjny charakter. Specjalnie dobrani „badacze” historii na podstawie „odnalezionych materiałów źródłowych” stwierdzili, że II RP konspirowała z III Rzeszą przeciw ZSRR. Dokonując karkołomnych manipulacji „historycy” – obnażając „niecną” politykę II RP – usprawiedliwiają zawarcie przez ZSRR i III Rzeszę paktu o nieagresji. Żaden jednak „historyk” nie wspomina o tajnym aneksie do traktatu, sankcjonującego w rzeczywistości IV rozbiór Polski. Zapominają również o stwierdzeniu Wiaczesława Mołotowa, który po wchłonięciu przez ZSRR połowy Polski powiedział, iż przestał istnieć „bękart traktatu wersalskiego”. Uwagi umyka też fakt, że Hitler bez olbrzymiej pomocy surowcowej ZSRR w latach 1939-1941 nie mógłby odnowić zdolności bojowej armii niemieckiej – a tym samym dokonać podboju prawie całej Europy. Zapominają także o ścisłej współpracy aparatów represji obu reżimów, wymierzonej w polską inteligencję, kulturę, kościół i społeczeństwo, czego efektem były masowe aresztowania, rozstrzeliwania i deportacje do obozów, po obu stronach linii granicznej nowych zaborów. „Historycy” lub raczej specjaliści od kiepskiej propagandy kompletnie nie zauważają, że w przypadku, gdyby Polska zawarła sojusz z Hitlerem, jak to sugerują, to historia ZSRR skończyłaby się już w 1939 roku. Siły zbrojne ZSRR w 1939 roku liczyły około 1 mln żołnierzy, bardzo kiepsko wyposażonych i źle wyszkolonych, podczas gdy Niemcy miały 1,6 mln żołnierzy, doskonale wyszkolonych i wyposażonych, a Polska po pełnej mobilizacji – 1,5 mln.
Połączone siły polsko-niemieckie zmasakrowałyby armię ZSRR po kilkumiesięcznej kampanii. Żadne państwo nie pomogłoby ZSRR. Również Francja i Wielka Brytania nie przystąpiłyby do wojny ze względu na pacyfistyczne nastroje społeczne, dając wolną rękę Polsce i Niemcom. Rosjanie zapominają, że starcie z Niemcami wygrali, ponieważ w latach 1941-1945 otrzymali olbrzymie dostawy uzbrojenia, amunicji, pomocy technologicznej i innych środków ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Zwłaszcza w latach 1941‑1943 pomoc ta zadecydowała o porażce armii niemieckiej.
Dlatego też kłamstwa, wypowiadane zarówno przez aparat propagandowy Rosji, jak i samego prezydenta Putina, można zinterpretować jako kontynuowanie polityki Stalina i Mołotowa wobec Polski. Oznaczają one również powrót do imperialnej, ekspansywnej geopolityki, co musi budzić poważne zaniepokojenie. Problem jednak polega na tym, iż niewielu polityków to zauważa, a nikt nie zwraca uwagi na to, że kontynuowanie geopolityki ZSRR przez Rosję oznacza również uznawanie takich samych kryteriów partnerstwa w stosunkach międzynarodowych. Jedynym kryterium wpływania dawniej na ZSRR i obecną Rosję jest siła militarna i gospodarcza. Można tu zacytować słynne stwierdzenie Stalina „Ile Papież ma dywizji”, aby wiedzieć, jakie argumenty mają znaczenie. Nic na razie nie wskazuje, żeby coś innego, poza siłą, miało jakąkolwiek wartość w rosyjskiej polityce. Niech więc data 17. września 1939 roku stanie się przestrogą i inspiracją dla obecnych rządzących. Minister Beck zadbał o należytą rangę honoru Polski w 1939 roku, ale za olbrzymią cenę. Mając dramatyczne doświadczenia z takiej polityki, warto by zadbać, by owe doświadczenia się nie powtórzyły, zwłaszcza, że nasze poświęcenie w II wojnie światowej jakoś nie jest dostrzegane. Szlachetność jest piękna, ale bywa niewdzięczna. Nie rezygnując z dorobku polityki II RP, otrzymanym w depozycie, bądźmy jednak również pragmatyczni.
Jerzy Krzysztof Stępniewski