Olimp i Olimpia
Czy zamierzasz teraz w coś wplątać starożytnych bogów greckich?
Oni już dawno nie mogą być wplątywani w cokolwiek, bo jak mawiał Stanisław Jerzy Lec: „Wszyscy bogowie zawsze byli nieśmiertelni”. Zatem w ich wypadku mamy tu czas przeszły dokonany. Ale na Olimpie kiedyś ponoć żyli bogowie, dla których zrobiono święto, zwane olimpiadą. W ten czas nie prowadzono wojen między rywalizującymi ze sobą państewkami greckimi. Były różne igrzyska, ale organizowane w Olimpii ku czci Zeusa zdobyły największą sławę. I pierwsza wzmianka o nich pochodzi z 776 roku przed naszą erą. A przed tymi igrzyskami organizowanymi co cztery lata i na ich czas ogłaszano „święty pokój”.
A co to ma do nas?
To my nie umiemy uszanować tego świętego pokoju, bo dwie wielkie wojny w XX wieku zakłóciły cykl odbywania się tego święta sportu. Nie chcę pisać o współczesnym ruchu olimpijskim, bo powiem za dużo. Wystarczy, że stwierdzą, iż niewiele pozostało z pomysłów Pierre’a de Coubertin, który w 1896 roku zorganizował w Atenach pierwszą olimpiadę nowożytną. Z idei sportu amatorskiego nie pozostało dosłownie nic.
Co to ma wspólnego ze starożytnymi?
Starożytni uprawiali tym sposobem religię. My uprawiamy obecnie religię pieniądza. W starożytności jednak nie było natręctwa, które zwie się dziś reklamą. Nie było banerów i spotów, bo nie było wielkich korporacji, które wszystko na świecie psują. I tak w istocie współczesny ruch olimpijski zdechł za sprawą szalejącej komercjalizacji. Jakaś forma sacrum zamieniła się w profanum, które wielu przedstawia jako nowe sacrum.
Czegoś nie rozumiem, a co w tym złego, że coś się sprzedaje?
Prostytutka się sprzedaje. Im lepiej, tym lepsza prostytutka. W starożytności znali instytucję prostytucji świątynnej. Zatem komercjalizując olimpiadę i ruch olimpijski nawiązujemy do tradycji świątynnego nierządu.
A jest dobra strona tego wszystkiego?
Jest. Ludzie mogą się nienawidzić, wojować ze sobą, a wojna to zawsze rywalizacja o środki, w tym o pieniądze. I pewnie będą to robić zawsze, póki będą istnieć. Ale i w tym szaleństwie muszą mieć oddech, który pozwoli im przypomnieć sobie, że są ludźmi a nie maszynkami do robienia pieniędzy. Zatem przynajmniej w tym okresie powinni zapleść te ręce, choć nienawidzą się wzajem. Płyniemy wszak jedną małą łupiną, jednym mikroskopijnym pyłkiem we Wszechświecie, który nazywa się – Ziemia. Planeta Ziemia.
Czemu podkreślasz to, że Ziemia jest planetą?
Na naszej gwieździe, jak i na wielu innych gwiazdach, odbywają się wyjątkowo niebezpieczne procesy dające nam energię. Tych procesów nie udało się nam utrzymać w ryzach w kontrolowany sposób tu na ziemi. Ale po co to w ogóle robić, skoro Słońce to robi w sposób naturalny i tej energii daje nam za dużo, bo klimat się ociepla? Sami namieszaliśmy, tworząc sprzyjający klimat, by Ziemia ociepliła klimat. Czy chcemy wszystko zamienić w pustynie?
Pustynie są daleko, czy nie tak?
W skali małego ciałka człowieka tak. W skali kosmicznej to nawet nie jest za miedzą. W tym tempie pustynię będziemy mieli w Europie za jakieś sto lat. I co wtedy? Co zrobimy, gdy Londyn będzie otoczony pustynnymi piaskami? Dalej będziemy bredzić, że zrobimy sobie na ziemi kontrolowaną gwiazdę, aby nam prąd produkowała, kiedy Słońce daje nam wynik tych reakcji i to w sposób w miarę bezpieczny, bo jest daleko. I daje nam jej tyle, że nie powinniśmy w ogóle wspominać o jakimś kryzysie energetycznym.
A co to ma wspólnego z igrzyskami olimpijskimi?
Igrzyska olimpijskie odbywały się w Olimpii. Teraz w tym roku, na przesileniu letnim powinniśmy mieć igrzyska londyńskie. A ludzie przynajmniej to powinni zrozumieć, że bez zgody na Świecie zginą. Energia jest – ze Słońca. Trzeba ją tylko umieć pozyskać, zgromadzić i wykorzystać. A brednie o robieniu sobie gwiazdy w postaci reaktorów jądrowych lub termojądrowych trzeba wyrzucić do lamusa historii techniki, jak maszynę parową Watta. Gdyby dzisiaj ktoś przyszedł do mnie i chciał mi sprzedać lokomobilę parową jako pojazd uliczny, to chyba tylko do cyrku. A taki cyrk wyhodować chcą obecnie w POlsce zwyrodnialcy, którzy w ramach komercjalizacji wszystkiego zidiocieli do tego stopnia, iż te przedpotopowe rozwiązania lansują i u nas.
Ale ciągle nie rozumiem, co to ma wspólnego z ruchem olimpijskim?
Po grecku igrzyska olimpijskie to Oλψμπιακοι Αγωνες (Olympiakoi Agones). A dziś po przeinaczeniu wszelkich pojęć w naszej przekupnej współczesności powinny się nazywać agonią olimpijską. Agonia to walka. A obecnie to konanie. Jednakże ludzie powinni się zjednoczyć w walce o Ziemię. O naszą planetę, bo inaczej przekupne monstra zrujnują ją doszczętnie i w istocie zmienią w napromieniowaną mikrogwiazdkę – a ludzie na takim czymś będą gatunkiem wymarłym. W trosce o wartość prawdziwego sacrum powinni zwalczać choć tu owo sacrum novum.
Czy zwalczasz nowości?
A w jakim celu? Tu nie mamy do czynienia z żadną nowością, tylko w istocie z nowym profanum, które udaje sacrum. Ze zidioceniem pojęć. Ruch olimpijski zamienił się w swoje zaprzeczenie. Bóg w jakiego wierzy – to pieniądz. A to zbytnio zalatuje złotym cielcem i wrogiem ludzkości, by dalej udawać, że jest w tym coś dobrego – bodaj duch sportu.
Andrzej Marek Hendzel
Pierwodruk: www.hendzel.pl