Durnie z władzą
Dawno, dawno temu, marząc o zawodzie np. sędziego rozpocząłem studia na Wydziale Prawa i Administracji. Duma bycia studentem wiekowej uczelni opuściła mnie po jednym z pierwszych egzaminów, zdawanym przed solidnie wstawionym egzaminatorem. Lecz nie o tym dzisiaj. Nie przetrwałem całych studiów, czego przez wiele późniejszych lat żałowałem. Aż do momentu, gdy zdałem sobie sprawę, jaki stan umysłu, będący pomieszaniem nieprzemyślanych poglądów i zerowego doświadczenia życiowego, reprezentowałem w wieku studenckim. Gdy pomyślę, że kilka lat po udanych studiach przystąpiłbym do oceniania ludzkich życiorysów, z takim mizernym zasobem prawdziwej mądrości, robi mi się bardziej gorąco niż po najlepszej własnej malinówce.
Niejednokrotnie słuchałem w ostatnich latach wywodów różnych młodych sędziów, którzy z wypiekami na uszach, podnieceni władzą, przekonani o swojej wszechwiedzy na temat życia, wygłaszali tyrady, nie starając się chociażby o przebłysk głębszego myślenia. Sięgali za to po schematyczne opinie, wykazując się kompletną nieznajomością tzw. życia. Przytaczanie nazwisk byłoby zawężeniem problemu do pojedynczych przypadków. W tym zawodzie, w którym mądrość powinna być ważniejsza od przepisów, pracuje cała masa niedouczonych, chorych na manię wielkości osobników, rujnujących życie tysiącom ludzi.
Beznadziejna, nie dofinansowana (tam, gdzie najbardziej jest ludziom potrzebna) policja, zatrudniająca rzeszę frustratów, fatalne sądy, pazerni prawnicy, beznadziejne prawo – idące coraz bardziej w kierunku państwa policyjnego – nie wróżą najlepiej na najbliższe lata. Dziękuję Bogom, że nie dali mi ukończyć studiów prawniczych i znaleźć się w tym, w większości wyalienowanym, gronie. Więcej mądrości daje zobaczenie życia zarówno z góry jak i od strony dna.
Grzegorz Gacek