Atraktory kontra wirtualne pieniądze

 

Część pierwsza: ATRAKTORY

Wyobraźmy sobie istotę ludzką przeskalowaną tak, że jest dwa razy większa, przy zachowaniu swoich proporcji: jest to struktura, która załamie się pod ciężarem własnych kości. Skala jest ważna.

James Gleick: Chaos

 

Trudne do ogarnięcia ludzkim rozumem są zjawiska, w których występują miliony czy miliardy powiązanych z sobą elementów. Nawet dobra znajomość tych elementów nie gwarantuje bowiem wglądu w całość zjawiska, jeśli nie stworzy się wyższych kategorii porządkujących. Po takie kategorie sięgają dziś ekonomiści zaniepokojeni niezrównoważonym rozwojem gospodarki światowej. Dla wyjaśnienia makroekonomicznych procesów „globalnej wioski XXI wieku” posługują się oni coraz lepszymi modelami naukowymi. Jednym z nich jest model zaproponowany przez matematyków i fizyków zwanych teoretykami chaosu. Centralną kategorią ich opisu jest „atraktor” – termin oznaczający ogniskową wszystkich sił działających w układzie. Przypatrzmy się zatem, jak przebiegają globalne procesy ekonomiczne widziane okiem teoretyka chaosu, przez pryzmat atraktorów właśnie.

Zacznijmy może od zdefiniowania, czym jest atraktor w gospodarce. W ujęciu ekonomii jest nim każde duże skupisko lub natężenie procesów gospodarczych, rejestrowanych obecnie najczęściej wyłącznie w pamięciach dużych sieci komputerowych, obsługujących banki i giełdy finansowe. Atraktor jest mechanizmem dodatniego sprzężenia zwrotnego związanego z ruchem kapitału, jest potwierdzoną eksperymentalnie regułą nasilania się procesów gospodarczych w tych miejscach, gdzie są one już intensywne. Atraktory ekonomiczne wyłaniają się z graficznych prezentacji danych w postaci wykresów i tabel, ilustrujących statystyczne skutki miliardów przeprowadzanych codziennie operacji finansowych.

Współczesne postaci atraktorów zaczęły się wykształcać po 15. sierpnia 1971 roku – kiedy to prezydent Nixon zniósł obowiązek pokrywania produkcji dolarów rezerwami złota. Konsekwencją możliwych dzięki temu, znacznych inwestycji budżetowych był ogromny wzrost potencjału badawczego i intelektualnego Amerykanów. Inwestorzy przyjęli założenie, że potencjał intelektualny będzie przynosił z czasem coraz większą dywidendę. Warunkiem zysków było rozpowszechnienie w świecie przekonania o słuszności przywilejów związanych z handlem myślami. Koncepcja ta przyjęła postać obecnie obowiązującego prawa autorskiego, zgodnie z którym wyspecjalizowana kreacja intelektualna, możliwa dzięki dostępowi do bardzo drogich placówek badawczych, stała się w szczególny sposób chroniona i wynagradzana. Do kwestii tej jeszcze powrócimy.

Inwestycje w badania i intelekt okazały się tak rentowne, gdyż duża część światowego potencjału inwestycyjnego została skierowana na zbudowanie infrastruktury prawniczo-mentalnej globalnego rynku, podtrzymującej preferowane schematy obiegu światowych pieniędzy. Właśnie w opisywaniu złożonych struktur, a raczej zauważalnych skutków ich istnienia, naukowcy posługują się pojęciem atraktora, które dla matematyka oznacza osobliwą właściwość przestrzeni, a dla ekonomisty – miejsce, gdzie występuje duża podaż pieniądza.

Zdaniem ekonomistów opierających się na modelach teorii chaosu i opowiadających się za „zrównoważonym rozwojem”, światowy system gospodarczy wkroczył w fazę „dinozauryzacji”, w fazę niekontrolowanego rozrostu. Proces ten związany jest z przechodzeniem od ekonomiki rynków lokalnych (wiosek, dzielnic, krajów, bloków) do ekonomiki globalnej, gdzie rynkiem jest cały świat. Badania ekonomiczne na modelach chaosu wykazują, że na globalnym rynku niekorzystne trendy kumulacji kapitału utrzymują się, a nawet pogłębiają. Procesu tego nie udaje się spowolnić mimo wielu prób podejmowanych w tym względzie na poziomie światowych organizacji gospodarczych. Problem jest poważny i dotyczy wszystkich ludzi na świecie.

W ludzkiej psychice te gwałtowne transformacje gospodarki światowej ujawniają się w postaci lęków. To zrozumiała reakcja na nie znane wcześniej sytuacje. Należałoby dążyć, aby te lęki zmniejszać, bo są pożywką dla zjawisk patologii społecznej i blokują zdrową aktywność. To właśnie w celu zmniejszenia tych lęków powstają na świecie agendy, organizacje, a zwłaszcza publikacje propagujące alternatywne wizje gospodarcze i wyjaśniające ludziom mechanizmy makroekonomiczne przy użyciu modeli tradycyjnych i „zrównoważonych” gospodarek. Te drugie w obszar tradycyjnego pojęcia zysku włączają także kwestie etyki i ekologii.

W Polsce nie jest propagowana żadna alternatywa strategii gospodarczej, na której można by oprzeć nadzieję spowolnienia – niekorzystnego zdaniem wielu ekonomistów, bo zbyt wysokiego – tempa rozwoju gospodarczego w perspektywie najbliższych dziesięciu, dwudziestu czy pięćdziesięciu lat. Mało też kto w Polsce używa szeroko dziś w świecie stosowanego terminu „wzrost zrównoważony”. Na świecie ten „wzrost” oznacza w wielu dziedzinach redukcję i spadek lub całkowitą zmianę form i sposobów działania, do czego należy zawczasu przygotować ludzi poprzez przemyślaną edukację. Jak na razie nie widać jednak w Polsce dużych kampanii edukacyjnych, niezbędnych w procesie globalnych przeobrażeń.

W wizjach gospodarczych upowszechnianych w mediach i szkołach propaguje się natomiast cudowny lek na wszelkie niedogodności. Jest nim jak najszybszy wzrost gospodarczy. Tłem tych wizji jest milczące założenie, że bogate kraje, które ten wzrost osiągają i propagują, mają patent na ogólnoświatowe szczęście. Tak jednak nie jest. Intelektualiści, socjologowie i przywódcy duchowi zwracają uwagę na tragiczne skutki priorytetu pieniądza w skali wartości człowieka, a wyniki badań naukowych wykazują, że bogactwo kraju jest słabo skorelowane z poczuciem szczęścia jego obywateli. Poczucie szczęścia nie rośnie też wraz ze wzrostem indywidualnej zamożności. (cdn.)

 

 Krzysztof Lewandowski

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht.

*