Covid-19 receptą na krakowskich chuliganów piłkarskich? (6)

Paweł M., pseudonim Misiek, absolwent zawodówki ślusarskiej, jeżdżący samochodami, wartymi kilkaset tysięcy złotych. Misiek zaczął pojawiać się na stadionie już jako małolat. Nie miał hamulców, niczego się nie bał, w zadymie Ruch Chorzów – Wisła Kraków 1:0 (09.05.1998) na stadionie w Chorzowie grał pierwsze skrzypce. Konsekwentnie budował swoją pozycję. W bójkach pierwszy rzucał się w wir walki. Nie patrzył, czy reszta biegnie za nim. Wokół niego wyrosła grupa wiernych „żołnierzy”.

Pierwszy wyrok usłyszał w 1997 r. Ale dopiero rok później stał się „sławny”. Usłyszała o nim cała Polska. Podczas meczu Wisły z Parmą 20. października 1998 roku, rzucił składanym nożem, tzw. motylkiem, w głowę włoskiego piłkarza – Dino Baggio. Drużyna z Krakowa została wykluczona na rok z rozgrywek europejskich. Był to wielki cios dla Wisły, która zdobyła mistrzostwo Polski, a przez tę karę nie mogła wziąć udziału w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Misiek został za ten rzut skazany na 6,5 roku więzienia. Stopniowo, krok po kroku, zyskiwali pozycję. I złą sławę. – Wcześniej na Wiśle nie było zorganizowanej ekipy, hermetycznej grupy, większość zgód to były zgody pijackie, a chuliganami byli właściwie wszyscy w młynie. Wisła miała morze szalikowców, Cracovia garstkę świrów z maczetami. Nietrudno odgadnąć jak te walki się kończyły dla fanów Białej Gwiazdy!

Sharksi z Wisły wpasowali się w lukę pokoleniową, kiedy starsi zaczęli się wykruszać. Okazało się, że to właśnie te małolaty są zdolne iść na walkę z Cracovią, przeciwstawić się. A Cracovia używała noży, rządziła wtedy w mieście. Misiek zdobył szacunek stadionowych bandytów dzięki swojej postawie podczas zadym. Po prostu był najbrutalniejszy. Kiedy Misiek robił coś grubszego, jakiś wjazd na osiedle, to ktoś się za niego podkładał. Małolat przychodził na policję, brał akcję na siebie, a Misiek był czysty. W więzieniu miał jak w domu, bowiem koledzy o nim nie zapomnieli. Jest u nich niepisana zasada. Sklepiki klubowe pełniły funkcję handlową, ale też i były miejscem pomocowym dla chłopaków po drugiej stronie muru. Ten sklepik z artykułami mniej oficjalnymi posiadał takie artykuły, jak np. bluzy z nadrukami maczet, noży, były w nich również pamiątki osiedlowe z napisami np. Prądnik Czerwony.

D. działał w ultrasach. Odpowiadał za oprawy meczowe, zakup rac oraz odpalenie ich podczas meczów. Zbierał również na wypiski dla osadzonych pseudokibiców. Składka comiesięczna na wypiski wynosiła po 200 zł. Niektórzy płacili jednak więcej. Pieniądze były też przelewane na konto zakładów karnych, w których kary odbywali, bądź byli tymczasowo aresztowani kibice Wisły Kraków.

Misiek handlem amfetaminą ze swoim kolegą Zielakiem zajął się w 2007 roku. Wyszedł z więzienia, więc potrzebował gotówki. Towar kupowali od współpracownika, Baxtera z Bielska Białej, który w tym okresie odbywał karę pozbawienia wolności właśnie za produkcję amfetaminy. Misiek i jego kumpel między 2007 a 2015 lub 2016 rokiem kupili ponad tonę czystej amfetaminy. Potem amfetaminę mieszali w proporcji pół na pół.

W 2007 r. Kooman był jednym z liderów bojówki Lechii Gdańsk (zgody Wisły Kraków). Misiek brał od niego narkotyki w leasing. Płacił za nie, gdy je sprzedał. W sumie przehandlował tak z tym kibolem 50-70 kg marihuany. „Jeździłem do Gdańska po narkotyki pociągiem, do Krakowa transportowałem je w plecaku”. Kolejnym dilerem z Gdańska był MałolatMisiek kupił od niego 20 kg marihuany. W narkotykowym świecie czuł się coraz śmielej, ale mimo to wiedział, że jego życie wisi na włosku, bo każdy małolat z Cracovii marzył, by go sprzątnąć. Stąd rzadko można było go spotkać samego. Dla bezpieczeństwa często zmieniał adresy. Wybierał drogie, ekskluzywne, strzeżone osiedla.

Misiek jest brutalny, ale też bystry i cwany. Ma intuicję. I charyzmę. Po Krakowie chodzi taka plotka: na stulecie Wisły Misiek kupił małolatom sto maczet. Taki miał gest. I wcale nie jest to bardzo nieprawdopodobne. Bez obciachu jeździł drogimi autami – audi Q7, bmw X6 bez… prawa jazdy. Za każdym razem, gdy policjanci go legitymowali, płacił mandat. A zawsze dawali mu najwyższy, 500 zł. „Nawet okiem nie mrugnął – mówi krakowski policjant. – Zachowywał się tak, jakby… nie tyle szanował pracę policjantów, ile przyjmował do wiadomości ich rolę i swoją”. Cała ta postać zapakowana była w drogie, markowe ubrania: eleganckie dżinsy, modne koszule, czarną skórę. Czasy dresów z trzema paskami dawno miał za sobą.

Grzegorz Z., ps. Zielak, współpracownik Miśka w handlu narkotykami miał plany, że od miasta przejmą stadion Wisły Kraków i nazwą go Sharks Arena. W tym celu były przez wiceprezesa Damiana D prowadzone jakieś rozmowy z miastem i ustalono wstępnie, że Wisła miastu będzie początkowo płacić rocznie 500 tys. zł za wynajem stadionu, a później miała to być symboliczna złotówka. Z tych planów jednak ostatecznie nic nie zostało, bo wiceprezes Wisły Damian D. nie dogadał się z Ratuszem.

Wiceprezes Wisły, Damian D. z Zielakiem założyli na żonę Zielaka firmę, która zajmowała się wyszukiwaniem sponsorów dla Wisły. Ze środków przekazywanych przez sponsorów na Wisłę, Zielak i Damian D. pobierali kilka procent prowizji. W późniejszym czasie dowiedziałem się, że Wisła za pozyskanie sponsora na firmę żony Zielaka przelała kwotę 1 200 tys. zł, to kwota brutto, po opłaceniu podatków została połowa, czyli 600 tys. zł. Damian D. otrzymywał także prowizje od piłkarzy. Gdy zauważył, że za mało wyciąga z prowizji, ściągniętych ze sponsorów oraz transferów piłkarzy, podniósł sobie i Marzenie S. pensję do 30 tys. zł, a wcześniej zarabiał między 6 000 a 8 000 zł.

Paweł M., pseudonim Misiek, przez lata miał wpływ na osoby, które zarządzały piłkarską spółką, co doprowadziło do jednego z największych kryzysów w historii Wisły – podobno ukochanego klubu, za który oddał by życie! „Najpierw klub swój okradałeś, później braci swych sprzedałeś” – tak krzyczały później wiślackie trybuny! Zresztą prawda jest taka, że dobrowolne zbiórki na zatrzymanych nie wystarczały chuliganom, bo do dostatniego życia musieli okradać własnych kibiców, oszukując ich na cenach wyjazdów (organizowali pociągi specjalne). Pieniądze, zbierane przez ultrasów na akcje charytatywne, finansowanie opraw, wypiski dla aresztowanych kiboli, szły na kupowanie narkotyków,  imprezy integracyjne z kibicami zaprzyjaźnionych drużyn, czy akcje chuligańskie.  (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

luty 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*