Żydokomuna, czyli żydowskie kadry UB, PZPR i „lewicy laickiej”

Zacznę od pewnego cytatu, aby zasygnalizować, iż temat analizuję nie z pozycji „antysemityzmu”, ale rzetelnego „realizmu”, którego – jak się okazuje – wyznawcą jest także zacytowany tu Adam Michnik. Oto, co powiedział: „Jak na pewno wiecie, środowiskiem, z którego pochodzę, jest liberalna żydokomuna. To jest żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności”. A sprawy miały się tak, że bolszewicy, tworzący aparat partyjny powstającego ZSRR, początkowo nie przywiązywali wielkiej wagi do tożsamości narodowej, ale idei internacjonalizmu. Właśnie z tego powodu wielu działaczy bolszewickich pochodzenia żydowskiego nie uważało się za Żydów, a jednocześnie tępili oni religię żydowską oraz ruch syjonistyczny.

Przyczyną wstępowania wielu osób pochodzenia żydowskiego do partii bolszewickiej była niechęć inteligencji rosyjskiej do nowej władzy, której przejawem był strajk urzędników. Lenin, jako przebiegły polityk, wykorzystał do budowy nowego aparatu państwowego głównie działaczy, wybranych spośród mniejszości narodowych, wśród których szczególny udział z oczywistego powodu – wykształcenia – mieli Żydzi. Bolszewicy pochodzenia żydowskiego nie działali solidarnie, a jedynie uczestniczyli w utarczkach różnych frakcji partyjnych. Zaś „wielką czystkę” przetrwali tylko bolszewicy ślepo posłuszni Stalinowi, w tym wielu Żydów. W połowie lat 40. XX wieku pochodzenie żydowskie stało się jednak przeszkodą w karierze, z racji tego, że (po doświadczeniach wojennych) Stalin postanowił oprzeć urzędową ideologię państwa w większym stopniu na nacjonalizmie rosyjskim, czego wynikiem była kampania walki z „kosmopolityzmem” i sprawa lekarzy kremlowskich. Od połowy lat 50. nastąpiła instytucjonalizacja dyskryminacji Żydów, co w praktyce zaowocowało zakazem lub ograniczeniem zatrudniania osób pochodzenia żydowskiego na określonych stanowiskach oraz studiowania na niektórych uczelniach. Polityka ta, oficjalnie określana przez sowietów, jako antysyjonizm, przetrwała do końca istnienia ZSRR…

Teraz zaś przeanalizujemy, jak sprawy żydowskie w powiązaniu z komunizmem (potem liberalizmem) miały się w II RP, PRL i III RP. To wyjaśnia wiele tzw. delikatnych „problemów politycznych”. Ale na początek o tym, co było czynnikiem sprawczym tego stanu rzeczy w Polsce. Wysoki udział działaczy pochodzenia żydowskiego był widoczny wśród aparatu partyjnego KPP. Władze II RP przedstawiły w roku 1936 raport o stanie organizacyjnym KPP, z którego wynika, że w aktywie centralnym partii było na on czas 53% Żydów, w aparacie wydawniczym 75%, w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom 90%, a w aparacie technicznym Sekretariatu KPP – 100% Żydów. Podobne proporcje odnotowano w strukturach terenowych KPP. Jednak niewiele decyzji, dotyczących polityki tej partii komunistycznej zapadało w kraju, ponieważ władzami zwierzchnimi KPP był Komitet Wykonawczy Międzynarodówki Komunistycznej, nad którym faktyczną władze sprawowało Biuro Polityczne KC WKP(b). W sierpniu 1938 roku decyzją prezydium Komitetu Wykonawczego Kominternu KPP została rozwiązana, jako sekcja polska Kominternu. Rzeczywistą przyczyną rozwiązania KPP i wymordowania jej kierownictwa był rozkaz Stalina powodowany tym, iż  jej działacze mieli kontakty ze „starymi bolszewikami” – politykami i działaczami partii bolszewików, których Stalin postanowił fizycznie zlikwidować po XVII Zjeździe WKP(b). Wyjątkiem były osoby, prowadzące bezpośrednią działalność szpiegowską lub należące do sowieckiej siatki szpiegowskiej w Polsce, np. Piotr Jaroszewicz, późniejszy premier PRL. Przeżyli jedynie działacze KPP, znajdujący się w polskich więzieniach!

Po wojnie kadry kierownicze PZPR i podległy mu aparat bezpieczeństwa rekrutowały się w większości z części aktywu przedwojennej KPP, który przeżył stalinowskie czystki. Kadry PPR i PZPR składały się z „zaufanych towarzyszy”, czyli agentów NKWD (np. Bolesława Bieruta) i dowódców partyzantki komunistycznej w Polsce (np. Mieczysława Moczara), przy czym walorem działaczy pochodzenia żydowskiego było wykształcenie, którym nie grzeszyli działacze pochodzenia polskiego, wywodzący się z ubogich warstw społecznych. W okresie stalinowskim w PZPR najbardziej wpływowymi aparatczykami pochodzenia żydowskiego byli: Jakub Berman, Roman Zambrowski i Hilary Minc – członkowie Biura Politycznego KC, a także inni, gorliwi utrwalacze „władzy ludowej”, czyli nikczemni zbrodniarze: Julia Bristigerowa, Anatol Fejgin, Jerzy Borejsza, Ozjasz Szechter, Helena Wolińska, Józef Światło, Szymon Harman, Józef Unszlicht, Wacław Komar, Jan Frey Bielecki, czy Stefan Michnik (przyrodni brat Adama, który bezczelnie twierdzi, że rola Stefana Michnika w aparacie stalinowskiego terroru „została wyolbrzymiona ze względu na jego rolę w historii opozycji w PRL”, cóż za absurd!), zbrodniarz stalinowski, sędzia w procesach łamiących praworządność, do dziś spokojnie mieszkający w Szwecji!

Sytuacja działaczy PZPR pochodzenia żydowskiego zmieniła się diametralnie w wyniku kierowanej przez Mieczysława Moczara i frakcję „partyzantów” nagonki antysyjonistycznej w czasie Wydarzeń Marcowych 1968 roku. Wtedy to Polskę (pamiętajmy – komunistyczną PRL!) opuściło kilkadziesiąt tysięcy obywateli pochodzenia żydowskiego, a represje dotknęły środowiska studenckie, naukowe i artystyczne. W środowisku wojskowym w czystkach antysemickich gorliwie uczestniczył gen. Jaruzelski, negatywnie opiniując sylwetki ok. 800 swych kolegów-oficerów. Frakcja „partyzantów”, wspierana przez tow. Gomułkę, I Sekretarza PZPR, skutecznie utożsamiła bunt studencki z rzekomą „syjonistyczną piątą kolumną”. Tak się składało, że aktywiści zrywu studenckiego byli często dziećmi osób, których „antysyjonistyczny” odłam partii zamierzał się pozbyć, aby zajęć ich miejsce.

Ta frakcja partyjna atakowała także „kosmopolityczną”, „bananową” młodzież tak samo zacięcie, jak „syjonistów”. W zakładach pracy komuniści organizowali spotkania, tak zwane „robotnicze masówki” pod hasłem: „Syjoniści do Syjonu, studenci do nauki, literaci do piór”. Stłumienie przez komunistów wystąpień młodzieży i inteligencji, antysemicka agresja i zmuszanie dziesiątek tysięcy obywateli PRL pochodzenia żydowskiego do opuszczenia Polski, stanowiły efekt komunistycznej interpretacji Marca ’68. Był on częścią ruchów kontrkulturowych, jakie przelały się w tym roku przez Europę i Stany Zjednoczone, głównie przez ośrodki akademickie, ale dziś już wiadomo, że zjawisko owo finansowane było przez sowiecką KGB i zaowocowało, po latach, marksizmem kulturowym – obowiązującym w krajach UE! (Cdn.)

 

Antoni Kozłowski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*