Życie ludzkie między dramatem a tragedią. Moralność fundamentem kultury

    Dramat jest wpisany w ludzką egzystencję. Jak pisze Bogdan Nawroczyński w swej sławnej i znamiennej pozycji, albowiem pisał ją w okresie okupacji niemieckiej (1939-1945), życie duchowe człowieka jest dramatem [1]. Napięcie w życiu człowieka jest zawsze związane z wysiłkiem. Życie twórcze, zdobywcze, wymaga dużego wysiłku. Stanowi też ciąg wydarzeń trudnych w życiu każdego człowieka, które ma zawsze wymiar społeczny, albowiem człowiek żyje z/między innymi ludźmi. Społeczny dramat jest związany z przeszłością, jaką należy pojmować jako znany i nieznany zbiór warunków teraźniejszości. Mickiewiczowski człowiek wieczny jest przeciwieństwem człowieka chwili, który żyje konsumpcją, rozrywką, chwilą. Człowiek wieczny ma „poczucie odpowiedzialności za siebie i innych. Człowiek o niskim poziomie kultury nie ma poczucia takiej odpowiedzialności. Kto się wspiął na szczyty życia duchowego, czuje się odpowiedzialnym nie tylko wobec współczesnych, lecz również wobec przodków i potomków” [2]. Tu tkwi ostrze dramatyzmu ludzkiej egzystencji. Dramat integracji i dezintegracji. „Kultura zachowuje spoistość, póki przewagę mają procesy integrujące. Gdy dezintegracja bierze w niej górę na integracją, kultura poczyna się rozprężać i wreszcie umiera.” [3] W świecie kultury urzeczywistnia się cała hierarchia wartości [4].

     Kult złotego cielca stanowi symbol systemu interesów, który przedstawia dobrobyt. „Dobrobyt bywa, co prawda, bożyszczem zdemoralizowanych tłumów, ale właśnie b o ż y s z c z e m  – nie bóstwem.” [5] Atoli mit szczęśliwej ludzkości wciąż jest bardzo żywy i modny. Jest to wynik biedy i nędzy, ponieważ wśród tych ludzi mity, obiecujące zabezpieczenie ich potrzeb materialnych, cieszą się popularnością. Podsycają one żądze i pożądliwości, na czym bazuje system interesów. Wynika to z upatrywania szczęścia w powszechnym dobrobycie. Wśród pasibrzuchów musiałaby nastąpić demoralizacja, jaką widzimy w socjalnych satrapiach demokratycznych na obszarze cywilizacji północnoatlantyckiej [6]. Nuda i obrzydzenie. Życie rozleniwione, bezmyślne, jak w obecnych czasach, pomimo pozorów świetności, zawsze stacza się w dół ku bezduszności i rozprężeniu, nie tylko na naszych oczach. Nie jest to żaden fenomen, tylko prawidłowość. Ustrój obfitości raju zaspokojonych żądz i pożądliwości pasibrzuchów z istoty musi być totalitarny, ponieważ w politycznym systemie interesów motorem postępowania jest egoizm we wszelkich jego odcieniach. Pisał o tym Edward Abramowski [7].

     Dlatego jako „kulturę” przyjmujemy termin stary, który dobrze wyraził Matthew Arnold w polemice, prowadzonej z Brightem i radykalno-liberalnym odłamem prasy imperialnej na Wyspach Brytyjskich, jeszcze w epoce wiktoriańskiej. Arnold w swej pozycji Culture and Anarchy (1869) określił kulturę jako bezinteresowne dążenie do doskonałości, „jako sferę moralnych i estetycznych wartości, kontrastujących z brzydotą cywilizacji węgla i stali, z etyką pogoni za materialnym bogactwem i polityczną potęgą, ze światem arystokratycznych barbarzyńców, mieszczańskich filistrów i „motłochu””. [8]

     W tym miejscu należy się zgodzić z realną oceną Władysława Tatarkiewicza, że „dążenie to, gdyby nawet było powszechne, zatrzymuje się u różnych ludzi na bardzo różnym poziomie.” [9] Kultura wedle niego „jest nadbudową nad pierwotną naturą człowieka, nadbudową różnej wysokości. Jest nadbudową duchową, ale do jej funkcji należy też utrzymanie ciała na pewnym poziomie.” [10]

  Zasadnym jest tu zrobić rozróżnienie między kulturą a cywilizacją za poglądem Władysława Tatarkiewicza. „Cywilizacja jest wytworem ludzi posiadających kulturę, ale jest też glebą, na której wytwarza się dalsza kultura. A inna rzecz, że kultura może się też pojawić na pustyni, a nie tylko w cywilizowanym otoczeniu.” [11] Wedle Władysława Tatarkiewicza, „za zanikiem kultury idzie zanik cywilizacji: jej wytwory stają się stopniowo bezużyteczne, niepotrzebne, w końcu niezrozumiałe. Giną pod nowymi warstwami ziemi.” [12]

     Z powyższego jasno wynika, iż kultura powstaje na fundamencie moralności. Istnieje zatem granica, oddzielająca postępowanie godziwe od niegodziwego. Jest to jednocześnie punkt graniczny kultury i zdziczenia. Usprawnienia moralne (sit venia verbo) jak cierpliwość, oszczędność, pracowitość, bezinteresowność – nie zawierają wartości moralnej sensu stricte same przez się (we własnej istocie), lecz stanowią jedynie warunki tworzenia kultury, w której się realizują. Kultura to konkretna realizacja danej cnoty w działaniu czy postawie, to tworzenie dzieła sztuki swego życia, do czego powołany jest każdy człowiek na świecie [13].

     Człowiek bowiem tworzy wytwory jako przejaw swej kultury, które są emanacją jego ducha jak charakter i osobowość. „Ich spoistość jest tym większa, im głębszy sens, im mocniej zarysowany cel życia. Gdy ktoś sprzeniewierza się celowi swego życia, lub w jakiś sposób go traci, wówczas i jego świat wewnętrzny poczyna się rozprzęgać. Wiązania charakteru się rozluźniają, osobowość się rozpada. W całym życiu duchowym takiego człowieka wszczyna się zamęt i chaos.” [14] Wielu ludzi w naszych czasach tego doświadcza, co potwierdzają statystyki w leczeniu wszelakich chorób psychicznych. (Cdn.)

 

Andrzej Filus

 

Przypisy:

[1] B. Nawroczyński, Życie duchowe. Zarys filozofii kultury, Kraków – Warszawa 1947, ss. 184 – 189.

[2] Ibidem, s. 194.

[3] Ibidem, s. 270.

[4] Ibidem.

[5] Ibidem, s. 220.

[6] Por. ibidem, s. 221.

[7] E. Abramowski, Pisma, t. 1 i 2, Warszawa 1924.

[8] , Kultura masowa. Krytyka i obrona, Warszawa 1964, s. 20.

[9] Wł. Tatarkiewicz, Parerga, Warszawa 1978, s. 79.

[10] Ibidem, s. 80.

[11] Ibidem.

[12] Ibidem s. 81.

[13] Por. A. Rodziński, Osoba – moralność – kultura, Lublin 1989, s. 99 i n.

[14] B. Nawroczyński, Życie…, op. cit. s. 119.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*