Żernica – Nieborowice – Leboszowice: „Osterreiten” Wielkanoc 2019. Echa lokalnych wydarzeń wielkanocnych

Wspominając  czas Zmartwychwstania Pańskiego, a jeszcze wcześniej przeżywania drogi krzyżowej, męki i śmierci Chrystusa, nie sposób zapomnieć o traumie wydarzeń na świecie, które towarzyszyły temu wydarzeniu. Łączymy się w bólu z Francją, wspominając niedawne, tragiczne nie tylko dla chrześcijan, wydarzenia w Paryżu. Spłonął wielki symbol nie tylko wiary ale i kultury, tak naprawdę narodów całego świata. Katedra powstanie z martwych, to pewne, czy jednak da się przywrócić temu miejscu dawny blask i te wartości, które przyświecały świątyni, budowanej przez 180 lat? Wszystko da się odbudować lecz nic nigdy nie będzie już takie samo. Może w tym przypadku będzie inaczej, wszak marzenie odbudowy katedry, poświęconej pamięci Matki Bożej, stanowi pragnienie każdego z nas, nie tylko mieszkańców Paryża…

Sri Lanka i postępujące po sobie zamachy na domy modlitwy i hotele, to kolejne tragiczne echa wydarzeń, które miały przecież nieść radość ze zwycięstwa życia nad śmiercią, a w wielu miejscach na świecie dziś dzieje się odwrotnie. Przerażające, w jak podłych czasach przyszło nam żyć. Czy zatem wspominając o takich tragicznych wydarzeniach, można ze spokojem przejść do relacjonowania wydarzeń z naszego podwórka? Przez chwilę wydaje się, że w obliczu takiego ogromu zła, nie powinniśmy tego robić, jednak niech te dobre przykłady staną się być może zalążkiem powrotu normalności, gdzie muzułmanin z chrześcijaninem odnajdą wspólny język, bez przemocy i wszechobecnej nienawiści. Jesteśmy narodem nie pozbawionym wad, to prawda, jednak potrafimy zdobyć się na niewielką wprawdzie, ale jednak dozę tolerancji w stosunku do innych wyznań, czy orientacji.

Dużo miejsca bez „skutków ubocznych” poświęcamy w swoim życiu tradycjom i zwyczajom, które są dla nas niezwykle ważne. To z kolei sprawia, że raczej stronimy od polityki, raczej dalekiej od wartości duchowych. Potrafimy podać sobie rękę w geście pojednania, uśmiechnąć się do nieznajomej osoby, nie pytając o sympatyzowanie z tym czy innym ugrupowaniem politycznym. Widzimy zatem, iż  życie na ogólnie przyjętych od wieków zasadach jest możliwe także dziś. I nie ma potrzeby uciekania od tradycyjnych zasad współistnienia…

***

Wielkanocna Procesja Konna, nazywana także „Krzyżokami” – najpewniej od niesionego krzyża – której celem jest poświęcenie pól, okalających sąsiadujące z Żernicą  miejscowości, ma swoją ciekawą historię. Chyba najpiękniej opisuje ten obrządek autor publikacji „Utracone dziedzictwo Heinricha Angermana”, ówczesny proboszcz żernickiej parafii, ks. Ernest Kiesling.

Po trudnym okresie rządów, którym nie było po drodze z kultywowaniem górnośląskich tradycji, nastał pokój. Wraz z tym w głowie proboszcza narodził się pomysł wskrzeszenia zapomnianego zwyczaju. Był rok 1947, na krótko przed świętami Bożego Narodzenia, za sprawą księdza odrodziła się piękna chrześcijańska tradycja. Mieszkańcy byli zachwyceni tym pomysłem, czytamy we wspomnianym źródle i z nastaniem wiosny, w drugi dzień świąt Wielkiej Nocy Roku Pańskiego 1948, jak nakazywała tradycja, u stóp kościoła stanęło gotowych do procesji 70 koni. Na ulice wyległy tłumy wiernych z kwiatami i różańcami w rękach. Duch Święty zstąpił na naszą ziemię, wspominają najstarsi mieszkańcy Żernicy. To był zaiste piękny święty czas… „Zmartwychwstała w nas nadzieja”.

POMAGAĆ LUDZIOM – TO DLA NAS NAJWAŻNIEJSZE I TO NAS ŁĄCZY – INFORMUJĄ STRAŻACY  OSP LEBOSZOWICE I ŻERNICA

Wspomnijmy zatem jak wyglądała ta odradzająca się niczym feniks z popiołów procesja: „Na początku orszaku jechali starsi mieszkańcy  – byli ministranci ubrani w kościelne szaty, za nimi ksiądz proboszcz w komży, trzymający w ręku srebrny krzyż z relikwiami. Po prawej jego ręce podążał sołtys Morcin ze świecą wielkanocną w ręku. Z lewej strony przewodniczący Rady Parafialnej, także ze świecą przepasaną czerwonąa stułą, tuż za nimi podążał „śpiewok”, wygłaszający  litanię do Wszystkich Świętych”.

Dziś procesja konna wygląda podobnie. Tuż za osobami prowadzącymi podąża procesja  jeźdźców odświętnie ubranych, a pięknie  przystrojone powozy i paradna uprząż końska, świadczą o podniosłej chwili i wielkim świętowaniu. Należy podkreślić, że uroczystości  związane z błogosławieniem pól i modlitwy błagalne, w których wierni proszą o dobrą pogodę i dobre plony, niestety i po wojnie miały swoje trudne okresy. Po wielu „chudych” latach, dzięki Ingemarowi Klossowi, miejscowemu Kołu Gospodyń Wiejskich i współpracy lokalnych władz piękna tradycja odrodziła się i z każdym rokiem – mimo wielu trudności – rośnie  liczba uczestników i sympatyków  tego pięknego obrzędu…

Podczas tegorocznej procesji organizatorzy z radością powitali przedstawicieli stadniny w Chudowie i – jak informował Ingemar Kloss – dzięki temu liczba uczestników  tegorocznej procesji stała się nie tylko większa, ale i piękniejsza.

MIŁO, ŻE SYMPATYZUJĄ Z NAMI KRESOWIANIE ORAZ MIESZKAŃCY GLIWIC I WIELU ENTUZJASTÓW TURYSTYKI ROWEROWEJ. PIELGRZYMI NA ROWERACH DOŁĄCZYLI DO NAS I STANOWILI KOLEJNY MOCNY AKCENT NASZEGO ŚWIĘTA

22. kwietnia 2019 roku nad parafią św. Michała Archanioła zaświeciło wiosenne słońce. O godzinie 12:30 przerwano „śmiergusowe” polewanie panien na wydaniu i tłum mieszkańców z niecierpliwością oczekiwał wymarszu wielkanocnej procesji. Przybrani w wielkanocne symbole jeźdźcy, utworzyli orszak na polecenie „śpiewoka” oraz prowadzącej Pauliny Garczorz i pod wodzą księdza proboszcza wyruszyli w drogę do Nieborowic, a dalej do granic Leboszowic. Tam, w ośrodku rekreacyjnym „Młynówka”, pielgrzymi podczas krótkiego postoju zostali obdarowani pamiątkowymi medalami, nie zabrakło także  drobnych upominków i nagród książkowych, tradycyjnie dokonano losowania sztabki złota. W tym roku szczęśliwym posiadaczem złotego kruszcu okazała się młoda uczestniczka pielgrzymki, posiadająca los o numerze 13.

Po poczęstunku procesja wyruszyła w drogę powrotną, gdzie u stóp zabytkowego kościoła św. Michała Archanioła pożegnano pielgrzymów i ogłoszono zakończenie tegorocznych uroczystości, które  swoim patronatem objęli starosta powiatu gliwickiego, pan Waldemar Dombek oraz wójt gminy Pilchowice, pan Maciej Gogulla, przy współpracy rad sołeckich i sołtysów Żernicy, Nieborowic oraz Leboszowic…

Na koniec podziękowania należą się organizatorowi – Parafii Rzymskokatolickiej w Żernicy oraz panu Ingemarowi Klossowi, któremu zawdzięczamy kolejne odrodzenie pięknych  chrześcijańskich tradycji, a także współorganizatorom –  Gminie Pilchowice, strażakom OSP Leboszowice i Żernica, prowadzącemu uroczystości na terenie obiektu rekreacyjnego w Leboszowicach – dyrektorowi Waldemarowi Pietrzakowi oraz pracownikom Gminnego Ośrodka Kultury w Pilchowicach.

Ps. Odradzaniem się górnośląskich tradycji towarzyszą dziś trudne czasy dla kultury. Trudno sobie wyobrazić, by w czasach, kiedy to rozkochani jesteśmy w koniach mechanicznych, imprezy tego typu mogłyby zgromadzić jak niegdyś kilkadziesiąt zaprzęgów konnych i tyleż samo kawalerów i panien na wierzchowcach.  Dziś raczej bliżej nam do wygodnej kanapy i elektronicznych programatorów naszego wolnego czasu, aniżeli  do wielogodzinnego  przebywania w siodle. To smutna lecz jakże bliska prawdy rzeczywistość. Należy jednak podkreślić, że tegoroczna konna procesja była z całą  pewnością festiwalem młodości. (Śpiewokami były bardzo młode osoby – Zofia Niestrój, Wiktoria Kloss i Gloria Kloss. Procesję z krzyżem  prowadziła Paulina Garczorz, zaś wśród  młodych amazonek nie brakowało kilkunastoletnich dziewcząt, podobnie jak w ekipach strażaków ochraniających uroczystości. Nie brakowało także młodych twarzy  w odświętnie przystrojonych powozach).

NIEWIARYGODNE, JAK KOŃ POTRAFI WYRAZIĆ UCZUCIA I DZIĘKOWAĆ SWOJEMU PANU

Widać zatem, że w gminie Pilchowice tradycje mają się dobrze. Piękna plenerowa impreza  dobiegła końca, warto na koniec dodać, że nie brakowało podczas tegorocznych uroczystości  wzruszających momentów. Konie potrafią  być szczęśliwe i podobnie jak ludzie  potrafią dziękować. Dowodem  na to  było zachowanie  wierzchowca  o imieniu “Leydi”, którego dosiadała dwunastoletnia dziewczynka, a także koń Pauliny Garczorz, który potrafił  się ukłonić i „przemówić” wzrokiem i zachowaniem do swojej pani. Z pewnością jesteśmy nacją, która nade wszystko kocha naturę pod wieloma jej postaciami. To bardzo ważne  właśnie dziś, w czasach, kiedy wydawać by się mogło, że żyjemy tylko dla siebie samych.

 

Zdjęcia i tekst:

Tadeusz Puchałka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*