Zakopane

Wróble zimowe

 

 

 

 

 

 

 

Zakopane

 

 

Wczoraj dobrze zjadłem w Obrochtówce

I rozmawiałem z miłą morderczynią.

Przyniosła mi obiad i się pochwaliła,

że Obrochtówka wciąż jeszcze ta sama.

 

Później na Krupówkach, w łańcuchu morderców

szedłem  przerażony: w sklepach sprzedawali,

zachwalali pamiątki, oscypki i lody.

 

W restauracjach piękne morderczynie

w zwiewnych spódnicach na stół podawały;

ich mężowie, ojcowie – w dorożkach, na wozach

ceprów wozili a pokrzykiwali.

 

Stali u stóp trupa, zwanego Giewontem

czujni, bardzo chytrzy, a było ich legion,

i nikt nie wiedział, że to są mordercy.

 

Jedynie zwierzęta coś tam pamiętały

psy zabite na smalec, kotki powieszone,

zastrzelone kozice, topione kocięta

wykopane świstaki zabite łopatą,

sarny wykrwawione, zduszone we wnykach,

i ryś ciekawski zmiażdżony oklepcem.

 

Może więcej młody niedźwiedź rzekłby,

utopiony, zbity, ukamienowany

przez turystę, co przerósł swych mistrzów.

Na siłowni był chłopak rzeźbiony,

więc jak chwycił otoczak i uderzył  w głowę…

 

Zginął niedźwiedź jak heretyk, albo tak jak święty,

choć w żadnym kościele o nim nie słyszałem.

 

Psalm odśpiewał sędzia,

a może sędzina: niech podsądny zapłaci

piętnaście procent swej pensji…

 

Nazwiska zaś sprawcy prasa nie podała,

by biedaczka dwa razy

nie karać.

 

 

Wojciech Kajtoch

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*