Za wszelką cenę?

Propozycja referendum, wnoszona przez niektórych polityków „opozycji” – jak przywódca PSL i prominentni członkowie PO – w obecnej sytuacji politycznej, bez realnego dostępu do propagandy, jaką dysponują ekipa rządząca i o. Rydzyk, przyniesie porażkę aborcyjną społeczeństwu, a zwycięstwo przyzna Kościołowi katolickiemu, elicie Ordo Iuris i partyjniakom PiS-u. Prowadzenie polityki w ten sposób nie zmierza do jakichkolwiek sukcesów. Odwrotnie raczej…

Przy okazji każdej niemal wypowiedzi PiS-owskich aparatczyków powraca program 500+. I po co? Był przecież jedynie kiełbasą wyborczą, a nie jakąś podbudowaną socjologicznie i psychologicznie receptą na malejący przyrost naturalny w Rzeczypospolitej. Po roku odbicia od dna statystyki z wolna wróciły do normy – mniej Polaków się rodzi, niż umiera. Z drugiej strony wiadomo, że Polki mieszkające poza granicami Ojczyzny rodzić chcą i to czynią.

Jedno partii Jarosława Kaczyńskiego przyznać trzeba – 500+ zapewniło bezpieczeństwo socjalne ludziom w ciężkich sytuacjach. W to, na co rodziny wydawały złotówki z programu, wchodzić nie zamierzam. Było i jest różnie.

Ani sztandarowe 500+ ani kolejne pomysły PiS-u nie zwiększą liczby urodzeń między Bugiem a Odrą. Bez względu na to, czy współczesne kobiety chcą świadomie zostać matkami, czy też będą nimi z przypadku, muszą mieć zapewnione warunki ku temu, by ciążę donosić. Muszą też mieć odpowiedni dostęp do badań prenatalnych i prawo do aborcji, jeśli ciąża zagraża życiu płodu lub matki.

Kolejna kwestia – młode dziewczyny, o których min. Czarnek mówi, iż lepiej, by rodziły dzieci niż studiowały, muszą mieć pewność, że jeśli partner lub rodzina nie zaakceptują ciąży, to państwo zagwarantuje im opiekę, choćby w domach, zwanych Domami Samotnej Matki. I to nie na kilka miesięcy, ale do czasu skończenia przez młodą matkę szkoły lub studiów.

PiS chciałby zatrzymać młodzież w kraju. Ale mieszkanie z rodziną ojca lub matki do przyjemnych nie należy. Biorąc pod uwagę z sufitu brane ceny polskich mieszkań, to za wypłatę z programu 500+ młoda rodzina/młoda matka jest w stanie kupić… 1/14 metra kwadratowego lokalu. Młoda dziewczyna, bez wsparcia rodziny czy partnera (ten może się przecież wycofać – albo też jest zbyt młody, by pracować) nie ma gdzie w Rzeczypospolitej spokojnie wychowywać dzieci.

Ani 500+ ani wyprawki szkolne nie powodują u kobiet komfortu psychicznego, w małym stopniu przyczyniając się do tego, by matka sprostała w dobie chaosu gospodarczego warunkom koniecznym do wychowywania dzieci.

Epoka analfabetyzmu i społeczeństwa bez żadnych ambicji dawno się skończyła, acz manipulacja medialna stara się ukształtować pokolenie neo-niewolników. Nie tylko w Polsce.

Każda młoda dziewczyna, na wszelki – jak mówią – wypadek winna w swoim telefonie komórkowym mieć numer ośrodka, gdzie w razie kłopotów mogłaby spokojnie urodzić lub zostawić dziecko podczas poszukiwań pracy i mieszkania. To naprawdę niewiele i Najjaśniejszą RP na to stać, skoro funduje swoim biurokratom wyższego szczebla wciąż nowe limuzyny albo wysyła ich na podreperowanie zdrowia do nowoczesnych = drogich kurortów w jakimś Solcu-Zdroju…

Wobec potencjalnych młodych matek stosuje się wciąż głównie ładnie brzmiące hasła. Od lat trwa wojna sił Kościoła z edukacją seksualną w szkołach podstawowych i średnich, wojna, w której nawet partie lewicy (o ile rządzą) poza bełkotem do kamer TV wolą chować głowę w piasek. Młodzież musi znać środki antykoncepcji i móc je nabyć bez żadnej recepty w każdej aptece. Dlaczego żadne z popularnych czasopism nie propaguje edukacji seksualnej? Przecież by mogły. Tak, ale wówczas wydawcy i naczelni trafią na mur w postaci ataku innych mediów i… braku ogłoszeń, będących pierwszą podstawą funkcjonowania rynku medialnego (drugą jest związek z establishmentem polityczno-mafijnym). Bez wypracowania systemu edukacji seksualnej, bez zatrudnienia do jej nauczania nie katechetek, a ludzi po odpowiednich studiach, bez podręczników dla każdego poziomu kształcenia – nadal będziemy co jakiś czas spotykać na ulicach marsze Strajku Kobiet lub podobnych ruchów społecznych.

Działania pozorne nie zabezpieczą przyszłości młodych kobiet i nie pomogą im podjąć decyzji o świadomym macierzyństwie.

 

***

Musimy zdać sobie sprawę, że powszechny w III świecie rosnący przyrost naturalny, brak tam edukacji seksualnej i powszechna bieda, są realnym zagrożeniem dla klimatu Ziemi. To przyrost ludności napędza przemysł. Potrzeba, nawet na minimalnym poziomie, wciąż więcej energii i produktów konsumpcyjnych.

Przyrost rozkłada się nierównomiernie. Absolutną nadwyżkę mają kraje Azji, Afryki czy Ameryki Południowej. Trudno tam o zachowanie równowagi ekologicznej, choć np. Chiny starają się o ocalenie resztek swojej przyrody, nie zniszczonej jeszcze przez gigantyczne zakłady produkcyjne.

Ameryka Północna i Europa borykają się z geriatryzacją społeczeństwa i coraz mniejszą liczbą urodzin. Dzietność mają tam uratować migranci, co sprawdza się znakomicie na przykładzie Niemiec, Niderlandów czy Szwecji. Jednocześnie wszystkie te kraje ponoszą niebywale wysokie koszty wszelkiego rodzaju opieki socjalnej wobec ludności napływowej i koszty kulturowe – migranci, zwłaszcza mahometanie, nie mają najmniejszej ochoty na utożsamienie się ze społeczeństwem, które ich przygarnęło.

Mamienie lepszym jutrem dobre było w czasach Gomułki czy Gierka, zresztą Polacy mieli wówczas okazję brać udział w niebywałym rozwoju gospodarczym i społecznym i doskonale dostrzegali skalę pozytywnych zmian.

W latach 80. nastąpiło załamanie, potem „rozbiór” polskiego przemysłu. Lepsze jutro już było. Albo więc młodym ludziom rząd premiera Morawieckiego przedstawi konkrety, albo musi przyjąć do wiadomości klęskę swojej „opiekuńczości”. Pomysły pewnie są, tylko wyraźnie brak wśród rządzących woli ich zrealizowania.

A tym, że Polacy z czasem wymrą, jak setki innych nacji, nikt specjalnie w Europie się nie przejmie. Zyskają jedynie migranci – z Afganistanu, Syrii, Izraela, Libii czy Nigerii… A nade wszystko z Ukrainy. Bo to oni mają stanowić zwarty front nienawiści wobec Rosji, jakby szczucia Polaków na wszystko, co kojarzy się z Federacją Rosyjską, było Zachodowi wciąż mało…

Edward L. Soroka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*