„Wychodzenie „na szychtę” do pracowni mam we krwi”. Rozmowa z Cyprianem Noconiem

Cyprian Nocoń to urodzony w Chorzowie absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Jego pasją jest malarstwo olejne, z którym wychodzi ponad regionalne bariery. W rozmowie z nami opowie o tym, jak z piłkarza można stać się malarzem, kto przyczynił się do zmiany jego ścieżek życiowych oraz co najczęściej staje się impulsem do tworzenia nowego dzieła.

Alicja Polewko: W jaki sposób zaszczepiła się w Tobie pasja do malarstwa? Co spowodowało, że zdecydowałeś poświęcić swoje życie sztuce?

Cyprian Nocoń: Moja przygoda z malarstwem rozpoczęła się dosyć późno, bo dopiero w szkole średniej. Do  Liceum Ogólnokształcącego im. Curie w Chorzowie przyszedłem do klasy sportowej jako zawodnik KS Stadion Śląski. Tam spotkałem na swojej drodze ciekawych ludzi, którzy otworzyli przede mną drzwi do świata wielkiej sztuki. Tak więc z chłopca grającego w piłkę zacząłem być młodzieńcem, szukającym czegoś więcej.

Minione pasje da się również zauważyć w Twojej twórczości. Co po wejściu do tego świata najbardziej rozbudzało Twoją kreatywność?

Moją kreatywność rozbudzało i nadal rozbudza wiele bodźców. Zdolności plastyczne miałem od dzieciństwa, myślę że głównie dzięki mojej mamie, która jest bardzo dobrą i kreatywną krawcową. Miałem o tyle łatwiej, bo widziałem „warsztat” rzemiosła od kuchni i to codzienne wychodzenie „na szychtę” do pracowni mam we krwi.

Czy malując robisz to na podstawie wcześniej zaplanowanego scenariusza czy jest to raczej żywy proces?

Definicje

Praca malarza jest bardzo podobna do pracy reżysera. Najpierw wiem, co chcę opowiedzieć na płótnie, a później przygotowuję cały projekt kompozycji.

Czyli nic nie zostaje pozostawione doli przypadku. Powrócę jeszcze na chwilę do poprzedniego zdania, w którym mówiłeś o świecie wielkiej sztuki. Kto w nim wpłynął na Ciebie najbardziej?

The Rolling Stones

Bardzo duży wpływ wywołali na mnie mistrzowie, których dzieła mogłem obejrzeć, będąc m.in w największych muzeach świata – jak np. w Ermitażu w Petersburgu, Prado w Madrycie czy rok temu w zwiedzonym amsterdamskim Rijksmuseum. Tam uważnie oglądałem obrazy Rembrandta czy malarzy hiszpańskich.

A co z tematyką? Co najczęściej wychodzi spod pędzla, gdy malujesz?

Tematów do podjęcia mam wiele. Najbardziej interesują mnie relacje międzyludzkie. Namalowałem ostatnio obraz pt. Promocja, który jest bezpośrednim streszczeniem zachowania ludzi w supermarketach podczas promocji. Lub mój ostatni cykl pt. Przed premierą, jaki jest całkowicie nową myślą w moim malarstwie. Dotykam tutaj świata mistycznego, świata ciszy.

Przeglądając Twoje dzieła doszłam do wniosku, że wiele z nich porusza współczesne sprawy i problemy społeczne. Dajmy na to obraz Wygnanie doskonale wpisuje się w aktualne realia. Co chciałeś nim przekazać?

Do namalowania obrazu Wygnanie inspiracji było wiele. Rozpoczęło się od rozmów na temat Tragedii Górnośląskiej i od tego tematu wyszedłem. Podczas pracy nad obrazem sytuacja w Europie intensywnie się zmieniła –  narastał wtedy napływ imigrantów z Bliskiego Wschodu. Zacząłem więc zmieniać obraz, którego kontekst przecież jest ten sam! To Wygnanie Adama i Ewy z Raju jest tym samym, co wyrzucenie Ślązaków z ich Ziemi czy ucieczka przed wojną bezradnych cywilów. Tak więc obraz jest uniwersalny, przedstawiony „Dzisiaj”.

Który ze swoich obrazów cenisz sobie najbardziej?

Najbardziej cenię wszystkie moje obrazy, ale szczególnie portrety mamy.

Zapewne dlatego, że to właśnie dzięki mamie udało Ci się odkryć swoją pasję, która utorowała dalszą drogę. Jednak abstrahując od warsztatu dwa lata temu na ustnej maturze z języka polskiego pojawiło się pytanie o obraz Twojego autorstwa. Jaka była Twoja reakcja?

Był to największy komplement, jaki usłyszałem.

I świetne rokowania na przyszłość, podobnie zresztą jak z wystawą w galerii Taverne-Gutenberg w Lyonie, we Francji,  czy ostatni udział w wystawie Flux Exhibition w Londynie. Jakie są Twoje dalsze plany?

Wygnanie

Ubiegłoroczna wystawa we Francji była moją pierwszą wystawą zagraniczną i stała się dla mnie dużym sukcesem, ponieważ na sam wernisaż przyszło ponad 300 osób, co w Polsce jest bardzo trudne do osiągnięcia. W połowie lipca brałem udział w dużej wystawie w Londynie i tam również na wystawę zeszły tłumy ludzi, którzy kochają sztukę i interesują się malarstwem. Moje marzenia i plany są związane z ciągłym rozwijaniem się i wystawianiem w dobrych galeriach na Zachodzie. Aczkolwiek Wschód stoi dziś otworem i to też jest droga.

Niedawno ukończyłeś Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach. Z pewnością był to czas ciężkiej pracy i ogromnego progresu w warsztacie. Jak widzisz swoją sztukę dalej? Czy masz jakiś cel artystyczny?

Uważam, że droga artystyczna jest tak długa, jak długie jest życie twórcy. Ciągle spotykamy nowych ludzi na swojej drodze, nowe problemy i inspiracje – to wszystko powoduje, że chcemy znów pójść do pracowni – po coś.

Święto polifonii

I na koniec: wielu młodych ludzi chowa swoje pasje w kąt z różnych pobudek. Wciąż boi się nowego i próbuje znaleźć swój autorski przepis na przyszłość. Jaką miałbyś dla nich radę – aby podobnie jak Ty, wytrwale dążyli do celu?

Tutaj nie ma złotej rady. Albo ktoś wie czego chce – albo nie. Sprawa jest prosta – wychodzimy na boisko i czekamy na gwizdek, rozpoczynający mecz.

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Alicja Polewko

Foto ze zbiorów obojga rozmówców

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*