Wpleciony w naturalne przestrzenie. Irlandia 4

Spacerując promenadą wzdłuż rzeki, zwanej po irlandzku An Life, można skojarzyć Dublin z paryskimi pasażami nad Sekwaną. Jednak to tylko skojarzenia przybliżone. To tutaj więcej oddechu i przestrzeni, a kolejnej ekspresji dodają wszechobecne mewy.

Architektura irlandzkiej stolicy to budynki niskie, zwłaszcza w Northside, ze specyficzną ornamentyką – od ceramiki aż po współczesne, przedstawieniowe graffiti w postaci portretów oraz znaków graficznych z niezbyt odległej historii. Przechadzając się O’Connell Street – głównym traktem Dublina – mamy szansę na poznanie historii narodu irlandzkiego. Spotkamy tam pomniki wielu legendarnych postaci – od monumentu XIX-wiecznego polityka, dążącego do autonomii wyspy wobec korony brytyjskiej – Daniela O’Connella – po Phila Lynotta, folk-rockowego geniusza gitary basowej i kompozytora. Muzyka istniejącej do dziś grupy Thin Lizzy, którą współzakładał, to nie tylko solidne, rockowe granie, ale też istota lokalnego folkloru. Myślę, że ich działalność ma taką samą wartość jak brytyjskiej kapeli Led Zeppelin, dodatkowo wzbogaconą o sięgnięcie do etnicznych korzeni Irlandii. Jako odbiorca, pochodzący z Polski, stawiam ich poszukiwania artystyczne na równi ze Skaldami.

W okolicach pasażu, noszącego imię O’Connella, spotkać można przed Bożym Narodzeniem muzyków orkiestry dętej, zbierającej datki na rzecz bezdomnych. Nieopodal da się z kolei usłyszeć Whiskey in the Jar w wykonaniu ulicznej harfistki czy Still in Love with You, grane na Gibsonie SG przez gitarzystę wschodzącej generacji – młodzi twórcy nie zapominają o swoich idolach.

Choć okres przedświąteczny, nie widać tutaj pędu, tłoku, gonitwy za dobrami materialnymi. Nawet robienie prezentów sprawia Irlandczykom radość – nie jest jedynie grudniowym obowiązkiem wobec bliskich. Tu nawet lepiej się oddycha. Miasto jest czyste, od Zatoki Dublińskiej napływa zdrowe powietrze – rześkie, inspirujące nie tylko do aktywnego życia, ale i tworzenia.

W dodatku tutaj nigdzie nie spotkasz pustych haseł: Dublin – miasto inspiracji… Wszyscy o tym wiedzą i nie trzeba podkreślać, iż miasto jest europejską stolicą kultury. Niczego też nie trzeba wypisywać na tramwajowych czy autobusowych biletach.

Szkoda, że gdy się już człowiek przyzwyczaił do irlandzkich klimatów, czas wracać na „awangardowy” Dziki Wschód. Gdzie kanony awangardowości ustalają urzędnicy, a noszące adekwatną nazwę pismo jest tyleż awangardowe, co jego – prezentowana niżej – okładka…

Zawsze jednak można spakować bety i jechać tam, dokąd neoliberalna „polskość” Tusków, Palikotów czy Żuków już nie sięga…

Tekst i zdjęcia:

Mariusz Kiryła

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*