Wpleciony w naturalne przestrzenie. Irlandia 1

Zawsze latałem na skrzydłach wyobraźni, lecz tym razem przyszło mi uczestniczyć w realnym locie na Zieloną Wyspę. Postanowiłem poczuć jej smak prawdziwy. Ujrzałem Rembrandta, Turnera i własny górski pejzaż, malowany 20 lat temu. Świat niby daleki – z kulturą włącznie – okazuje się jednak bliskim mojej wyobraźni i wrażliwości. Wielka różnica w zagospodarowaniu architektonicznym przestrzeni między Irlandią a RP. Stare domy z XVIII/XIX wieku są tam wciąż żywe i funkcjonalne. Jest to namacalnym zaprzeczeniem spojrzenia nowoczesnych wizjonerów europejskich. W takich przestrzeniach bardzo blisko brzmi nie tylko rdzenna muzyka irlandzka, ale też i wciąż wielki Cat Stevens z zasłyszanymi: Tea for the Tillerman czy Mona Bone Jakon.

„Seagulls sing your hearts away

‘Cause while the sinners sin, the children play…”.

Po raz kolejny upewniłem się, że to co prawdziwe, naturalne – nigdy nie zginie. Góry, po których stąpałem, okazały się przestrzeniami bliskimi, porównywalnymi z polskimi Bieszczadami. Bycie Europejczykiem nie polega na manifestowaniu i domaganiu się praw dla różnych modeli dziwactw i wynaturzeń, ale na naturalnym odbieraniu rzeczywistości i uszanowaniu historii. Wpleciony w naturalne przestrzenie górski cmentarz, wieża, w której mieszkał pustelnik oraz ruiny kościoła – osadzone są w przyrodzie tak mocno, że nie poddadzą się żadnemu kataklizmowi.

PS: Dziś zdjęcia z typowej irlandzkiej miejscowości, którą w Polsce nazywa się „ulicówką”. Ni to spora wieś, ni to niewielkie miasteczko… Urokliwy tu jest głównie ludzki wymiar wszystkiego i brak sztuczności. Młode pokolenie Polaków powie pewnie: zakonserwowana nuda! Rzeczywiście, tam się nikt nie spieszy. Ani nie chce pracować na czarno dla podejrzanych korporacji. Widzę w wyspiarskiej prowincji (Irlandia cała jest prowincją) te wartości, które mamona i pęd ku mniemanej wielkości dawno już zabiły w mieszkańcach RP. (cdn.)

 

Mariusz Kiryła

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*