Wojna, wojna, wojna…

Kolejny tydzień upływa w Polsce pod znakiem protestów i utrudnień dla zwykłych ludzi, związanych z blokadami, przeprowadzonymi przez etatowe działaczki uliczne, które – jak mniemam – przychodzą tam, dostając za to pieniądze. Wiedzą wszak, że sądy (niby niezawisłe) stoją po stronie aktualnej opozycji, czyli Koalicji Obywatelskiej, sędziowie zaś często są członkami partii, wchodzących w skład liberalnej koalicji lub członkami stowarzyszeń sędziowskich, będącymi przybudówkami partyjnymi liberałów, służącymi do załatwiania wygodnych tej opcji spraw.

Zwyczajny obywatel jest dziś świadkiem wojny, toczonej na górze – wojny, którą rozpętała klasa średnia i posiadacze fortun, która też była beneficjentem systemu, jaki podobno upadł, a faktycznie cały majątek po socjalizmie przejęły „resortowe dzieci”, cwaniacy, donosiciele PRL-owskich służb specjalnych, różnej maści pociotki i rodziny, związane od zawsze z komunistycznym betonem. Ta dzieciarnia na ulicach to znudzona gimbaza, która z braku imprez, narkotyków i alkoholu, jak to młodość – gdzieś musi skanalizować swój bunt i rozładować emocje, związane z covidem i izolacją. Działaczki feministyczne – w dużej mierze pracownice uniwersytetów, umiejące kierować i prowadzić duże grupy młodzieży wulgarnymi prostackim  hasłami, rynsztokiem i prymitywnym zachowaniem stadnym – chcą przeforsować postulaty i cele, daleko odbiegające od tych pierwotnych spraw, związanych z kobietą, jej nienarodzonym dzieckiem, czy – patrząc szerzej – od strony feministycznej: spraw chroniących prawa kobiet, poszkodowanych praktycznie w każdym wymiarze przez system.

Politycy lewicowi i liberalni, prowadząc dziś dzieci na barykady, narażając je na obrażenia, mandaty karne czy sprawy procesowe, mają pełną świadomość, że wojna, którą kierują, jest wojną o polityczne wpływy partii, odsuniętej obecnie od władzy. Platforma Obywatelska tworzy jakby państwo w państwie, a jej struktury partyjne sięgają samorządów i wielkich miast, gdzie (zupełnie niezależnie od władzy centralnej z Warszawy) tworzą się lokalne kliki, wyprowadzone są na masową skalę miliardy złotych,  podpisywane są niekorzystne kontrakty,  czy – tak jak w Łodzi  – obywatele są okradani zupełnie wprost. Łodzianom już zapowiedziano, że opłaty za wodę zostaną połączone razem z opłatami za śmiecie segregowane, ale wyznacznikiem nowych opłat za śmieci w roku 2021 będzie zużycie wody. Łodzianie w roku 2012 ratowali ZWIG przed prywatyzacją, a ten sam ZWIG dziś to banda kolesi z PO –  trzy spółki, trzech prezesów, trzy rady nadzorcze! Kuriozum sięga zenitu, bo w jednej z nich szefuje i prezesuje bliski współpracownik Hanny Zdanowskiej, który jednocześnie pobiera 25 milionowy czynsz dzierżawny od miejskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, okradając spółkę w biały dzień. Sam, pracując w Łódzkiej Spółce Infrastrukturalnej,  pobiera gigantyczne wynagrodzenie – 428 tys. zł rocznie – dane za rok 2019.

Jeśli łodzianie – mieszkańcy a dziś rozwrzeszczane feministki – wybierają  na urząd prezydenta dużego miasta osobę, skazaną za oszustwo, to chyba efekty są jasne – „lody” będą robione na każdym kroku… I tak jest praktycznie w każdym platformianym mieście od Warszawy (odchody z Czajki lecą sobie swobodnie do Wisły, po gdański Amber Gold i wiele, wiele innych, niewyjaśnionych spraw! Dziś to nikogo z opozycji  w dobie pandemii nie interesuje, bo – jak widać po sondażach – notowania Prawa i Sprawiedliwości lecą na łeb i na szyję. Policja jeszcze panuje na ulicach, ale agresywny tłum posuwał się już dalej, niż do samego prowokowania blokad i tak zwanych spontanicznych zdarzeń, służby mundurowe są atakowane werbalnie i fizycznie, by po tych atakach przedstawiać je w mediach jako agresorów.

Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus ujawniła, będąc na demonstracji, dane policjanta i upubliczniła je. W ten sposób dane policjanta stały się powszechnie dostępne! Akcja „szanowanej parlamentarzystki” szczuje opinię publiczną na policjantów i ich rodziny. To zupełna anarchizacja zachowań niby-polskich parlamentarzystów, którzy – jak przecież widzimy (bo dziś Polska jest w sporze z Unią Europejską w zakresie praworządności i wypłat pomocy przy „pandemii” Covid-19) – realizują jakieś scenariusze, pisane w Berlinie, Brukseli czy wskazówki dziadka Sorosa.

Opozycja wszystkim nam szykuje wojnę, zgodnie z przewodnim hasłem feministek „To jest wojna!” – a dziś ostatnim, czego bym sobie życzył jest rozpad państwa, rozpad jego struktur, związanych z ekonomią, gospodarką, ochroną zdrowia i mimo wszystko – pracą służb mundurowych. Wojna to bardzo poważna sprawa, bo konflikt militarny dziś bardzo często realizowany jest lokalnie, jako forma hybrydowa, o czym piszę w dalszej części tekstu. (Cdn.)

Roman Boryczko,

grudzień 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*