Wojna?! Libia – starcie imperiów w ramach nowego porządku światowego (2)

FRANCJA

Ankara wezwała Francję do przeproszenia za rzekomą bitwę morską na Morzu Śródziemnym, twierdząc, iż Paryż fałszywie oskarżył Turcję o uniemożliwienie francuskiej fregacie inspekcji frachtowca, płynącego do Libii. Turecki minister spraw zagranicznych, Mevlüt Çavuşoğlu, wystąpił w czwartek z tym żądaniem, podkreślając, że francuski opis czerwcowego wydarzenia jest „nieprawdziwy”. „Francja powinna nas przeprosić” – powiedział na konferencji prasowej z niemieckim ministrem spraw zagranicznych, Heiko Maasem.
Francja twierdziła w zeszłym miesiącu, że jej marynarka wojenna stoczyła konfrontację z trzema tureckimi okrętami wojennymi, eskortującymi frachtowiec, podejrzany o naruszenie ONZ-towskiego embarga na broń, nałożonego na Libię. Francuski okręt był częścią misji UE, mającej na celu dopilnowanie embarga. Według francuskich oficjeli obrony, turecki radar celowniczy trzykrotnie „oświetlił” francuski okręt, kiedy próbował zbliżyć się do podejrzanego frachtowca. Francja potępiła ten incydent, nazywając go po imieniu – jako akt agresji i wrogości. Po tym incydencie Paryż zawiesił swój udział w międzynarodowym patrolu morskim UE.

W ostatnich tygodniach stosunki między Francją a Turcją gwałtownie się pogorszyły, ponieważ oba narody oskarżały się o naruszenie embarga na broń. Prezydent Francji, Emmanuel Macron, określił rolę Turcji w Libii jako „przestępczą”, podczas gdy Ankara utrzymuje, że „stronniczy” Francuzi przymykali oko na embargo dla Chalifa Haftara.

Turcja potępiła „nieuczciwe podejście” Francji do konfliktu w Libii i oskarżyła ją o dążenie do zwiększenia roli Rosji w tym kraju po tym, jak Macron stwierdził, iż działania Ankary stanowią „zagrożenie dla Afryki i Europy”. Surowe słowa Turcji są odpowiedzią na oskarżenie francuskiego prezydenta, który chce „odpowiedzialności karnej” za udział Ankary w libijskim konflikcie.

„Czy Francja postępuje uczciwie? Nie – powiedział turecki minister spraw zagranicznych, Mevlüt Çavuşoğlu. „NATO postrzega Rosję jako zagrożenie, ale Francja próbuje zwiększyć wpływy Rosji w Libii”. Wyjaśnił, że Ankara „współpracuje z Rosjanami w celu zawieszenia broni”, podczas gdy kierowana przez Macrona Francja stosuje w Libii „podejście kolonialne”, tak jak to miało miejsce w 2011 roku, kiedy Paryż „zbombardował ten kraj i opuścił”. „Kogo wspiera Francja? Wspiera puczystów i piratów. Francja nie postępuje uczciwie, mówiąc, iż nie daje Haftarowi broni” – argumentował turecki minister spraw zagranicznych, Mevlüt Çavuşoğlu.

W ognistym oświadczeniu ministerstwa spraw zagranicznych Turcji stwierdzono, że Paryż od lat wspiera „nielegalne struktury” na libijskiej ziemi, będąc głównym aktorem prowadzącym tam „niebezpieczną grę”. Turcy poradzili Emmanuelowi Macronowi, aby „zdobył się na zdrowy rozsądek”, ponieważ ludność Libii „nigdy nie zapomni szkód, jakie Francja wyrządziła temu krajowi, zgodnie ze swoimi samolubnymi interesami i celami”. W końcu Ankara, używając lżejszego tonu, wezwała Paryż, by przestał ryzykować „bezpieczeństwo i przyszłość Libii, Syrii i wschodniej części Morza Śródziemnego” i zaczął działać „w oparciu o naszą przyjaźń i stosunki sojusznicze”.

Prezydent Macron powiedział, iż jego kraj nie cofnie się i nie będzie patrzył, jak Ankara „tworzy niebezpieczną grę w Libii”. Macron podkreślił, że zaangażowanie Turcji jest sprzeczne z porozumieniem konferencji w Berlinie z bieżącego roku. „Główną przeszkodą w ustanowieniu pokoju i stabilności w Libii jest dziś systematyczne łamanie embarga na broń, uchwalonego przez ONZ, w szczególności przez Turcję, pomimo jej zobowiązań, podjętych w Berlinie” – odpowiedział francuski MSZ.

Siły GNA z siedzibą w Trypolisie, korzystające ze znacznego wsparcia militarnego Turcji, zyskały przewagę w wojnie z LNA, wspomaganym przez Egipt i wiele innych narodów. Za tym wszystkim kryją się wielomiliardowe interesy.

 

NATO

„Zapewniliśmy obie strony, że władze wojskowe NATO badają incydent, aby w pełni wyjaśnić, co się stało” – powiedział w czwartek sekretarz generalny NATO, Stoltenberg. Pakt zbada incydent na Morzu Śródziemnym pomiędzy francuską i turecką marynarką wojenną,
Szef NATO, który obiecał zbadać zatarg na morzu, doprowadzi tylko do kolejnych pęknięć w kierowanym przez siebie sojuszu wojskowym. Kwadratura koła, albowiem jest to z góry karkołomny wyrok.

Francuską flotę i okręty innych krajów europejskich wysłano pod auspicjami Unii Europejskiej a nie NATO, w ramach operacji Irini, czyli w celu wyegzekwowania nałożonego na Libię przez ONZ embarga, które było wielokrotnie łamane od czasu jego wprowadzenia w 2011 roku. Washington, chcący za wszelką cenę rozbić nowe imperium na naszym kontynencie poparł Turcję, stwierdzając, że to Francja jest stronnicza i niepoważna. Co więcej, Washington szczuje jednocześnie UE przeciw Rosji. W piątek francuskie ministerstwo spraw zagranicznych odrzuciło stwierdzenie USA. „Wzywamy wszystkich naszych partnerów – poczynając od Stanów Zjednoczonych – do zintensyfikowania działań, tak jak to czyni Unia, w celu powstrzymania powtarzających się naruszeń embarga na broń i pomocy we wznowieniu procesu politycznego, obejmującego wszystkie strony” – powiedziała rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych Francji, Agnes von der Mühll.

Obecnie Libia jest podzielona między dwie rywalizujące ze sobą administracje, walczące o władzę: uznany na arenie międzynarodowej Rząd Zgody Narodowej (GNA) z siedzibą w Trypolisie i równoległą administrację wschodnią, sprzymierzoną z popularnym dowódcą wojskowym, Chalifą Haftarem.

Gen. Haftar

Turcja jest głównym poplecznikiem Rządowego Porozumienia Narodowego (GNA), który w ostatnich tygodniach pognał siły Haftara, jakie zajęły prawie całą Libię oprócz stolicy, Trypolisu. Po 14-miesięcznym oblężeniu stolicy przez LNA, siły GNA wraz z nowo przybyłymi wojskami tureckimi przeprowadziły ofensywę, która diametralnie zmieniła dotychczasowy układ sił. Siły Libijskiej Armii Narodowej (LNA) Haftara na wschodzie są wspierane nie tylko przez Francję – ale też Italię, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Rosję.

Stanowisko Rosji wyraził w lutym br. minister spraw zagranicznych FR, Siergiej Ławrow, który stwierdził,  iż jego kraj wraz z innymi próbuje pomóc „Libijczykom odbudować to, co zostało zniszczone przez najbardziej rażące naruszenie zasad Karty Narodów Zjednoczonych”. Dodał, że Rosja nie postrzega sił Haftara jako symbolu separatyzmu, ponieważ stoi on na czele jednej ze stron konfliktu, uznanych przez ONZ.

 

Rozkręcający się na naszych oczach konflikt

Nowo – stare imperia są w stałej rozgrywce między sobą. Republika Francuska, która utworzyła imperium kolonialne, nie może się wciąż pogodzić z jego utratą. Biorąc pod uwagę, że Algieria i Tunezja opowiedziały się po stronie GNA, czyli Turcji, sytuacja dla niej jest bardzo ciężka, albowiem w obu krajach posiada spory kapitał. Turcja też nie ma innej możliwości jak tylko parcie do przodu, albowiem pomysł imperialny jest sprzedany masom, które w większości pożądają nowej wielkości Imperium Tureckiego. Już wielokrotnie sułtan Erdogan na międzynarodowych konferencjach mówił, iż za dwa-trzy lata Turcja będzie w pierwszej dziesiątce najbardziej rozwiniętych państw świata. Potrzebne są mu pieniądz – a te czekają w Libii i krajach Zatoki Perskiej – oraz chłonny rynek państw islamskich. Jeśli USA zaatakują Iran, sytuacja może być jeszcze bardziej dla Ankary sprzyjająca. Z taktyki Turcji wszystko na to wskazuje, biorąc jeszcze pod uwagę narastające prowokacje nazistów przeciwko Chinom.

Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*