Co wisi nad słabymi? Ano – „Klątwa”…

Nie jesteśmy sami, moi drodzy Polacy, z naszymi lękami o przyszłość, która to nie jawi się w różowych barwach. Nas i ludzi nam podobnych na całym świecie otacza świat ułudy, kiczu i kłamstwa, okraszonego medialnym ściekiem. Brak autorytetów moralnych zastępuje się gadającymi głowami, które tylko skowyczą i bełkoczą – nie wnosząc niczego w nasze życie. Taka jest właśnie Kultura Wielkiego NIC! NIC nie wnosi, NIC nie tworzy, nie daje nadziei i szansy na rozwój czy poprawę. My, świadomi tego, co widzimy, musimy jakoś trwać, reszcie – jak widać – w ponowoczesnym burdelu całkiem dobrze. Do czasu moi mili, do czasu!!! Gdy załamie się konstrukcja z guana, oparta na równie plugawych rachitycznych nóżkach, zleci to całe parszywe NIC i roztrzaska się na tysiące kawałków. Wtedy zawyją wszyscy. Jak żyć, jak żyć? Cóż, jakoś trzeba będzie żyć!

W nasze progi co i rusz przenosi się jakieś zawoalowane plugastwo. Ci, którzy dają temu zielone światło wiedzą, że raczej nie oddamy, ze wstydu nawet nie zejdziemy z naszego domowego królestwa, by dostać w drugi policzek. Tchórzliwie przeczekamy. Pamiętacie zapewne zjadliwą, kloaczną satyrę zarejestrowanego we Francji brukowca Charlie Hebdo. Szanuję wolność słowa, ale tu wolność spotyka się w jednym miejscu z pieniędzmi sponsorów, mecenasów, grup nacisku… One płacą i wymagają. Płaciły i pismo w niewybredny sposób obrażało – m.in. Polaków słynnym „polskim hydraulikiem”. Tytuł znany był z ciągłego publikowania zjadliwych karykatur, nieoszczędzających żadnego wyznania religijnego (bił z lubością szczególnie w katolików i wyznawców Islamu), kpiących z religijnych i politycznych ekstremizmów. Islamiści grozili, że się zemszczą i wg wersji oficjalnej 7. stycznia 2015 wkroczyli do paryskiej redakcji, uzbrojeni w karabiny automatyczne. Ci, co kpili ze wszystkich satyrą poniżej pasa dla wysublimowanych nizin już od lat 70. XX w. – doprowadzili zupełnie świadomie do sytuacji, iż chwila ta została ich ostatnią i na pewno nie było im do śmiechu. Świat nienawiści dogonił pędzący pociąg wściekle zajadłej satyry. 12 osób z redakcji zginęło,11 raniono ciężko. Czy był to atak prawdziwych islamistów czy false flag, to rzecz inna. Ludzie ponieśli śmierć.

Czy można urazić czyjeś uczucia sponsorowanym komercyjnie i ogólnie dostępnym plugawym przekazem? Jak widać można, a odwet..?

Odwet był radykalny i bardzo skuteczny, ale nie wiem czy sam zamach na redakcję Charlie Hebdo był próbą odzyskania wolności z rąk kapitału, czy owa wolność pisania i rysowania, co się nam żywnie podoba, zginęła z ręki religijnego fanatyka?

 

***

Polska. Mamy którąś tam odsłonę plucia nam w twarz. To czynność wielowymiarowa. Plują nam w twarz w pracy i poniżają ekonomicznie, bowiem nie mamy już własnej produkcji na jakimkolwiek polu. Różnoracy politycy donoszą na RP do komisji europejskich, żądają zabrania nam funduszy unijnych, krzyczą, że w Warszawie dyktatura i wokół panuje zamordyzm. Naszym dzieciom plują w twarz, nie dając im możliwości rozwoju, szkołę zamieniając w kuźnię bezideowych modernistów, żyjących tylko dla życia i tworzących sztukę dla sztuki. Duchowej przygody, kontemplacji i wyciszenia nie znajdziemy już w kościele. Tu też przyszły zmiany -nowoczesność! Obywatel nie jest w stanie sam uwolnić się od ciężaru manipulacji i ataku na jego osobę. Wierzący czy niewierzący, uczciwy czy krętacz – razem na linii frontu, razem na celowniku Nowego Światowego Porządku. Inżynierowie „od” naszych dusz mają siłę nuklearnego podmuchu uderzeniowego. Przeżyją nieliczni. Wybrani. Ostatni…

Polski Wieszcz, Stanisław Wyspiański, ostrzegał lata temu swoich potomnych przed zarazą, która może nas zniszczyć – zarazą, przesądami i naiwnym zaufaniem do wszystkich, co świecą szklanymi paciorkami. Mijają lata a my wciąż życie bierzemy powierzchownie. Dorobiliśmy się kilku wielkich! I co z nimi robimy? Na deskach teatru, wszak instytucji kultury, za publiczne granty w imię wartości – naszego Papieża w formie figury Karola Wojtyły z doczepionym penisem, plugawimy przygodnym oralnym seksem. Potem go wieszamy z etykietą  „Obrońca Pedofilów”. Jest w Klątwie nawet coś z Klątwy Wyspiańskiego. Postać, grana przez Klarę Bielawkę, zostaje zlinczowana za to, że nie chce ochrzcić swojego bękarta. Gdy po nacisku ze strony tłumu wyraża zgodę, okazuje się, że nie ma wystarczająco dużo pieniędzy na łapówkę dla księdza. Walutą dla księdza będzie więc ciało dziewczyny. To jedna z nielicznych scen, zaczerpniętych z Wyspiańskiego, ponieważ reżyser skupił się głównie na przedstawieniu problemu pedofilii wśród księży. Nie wiem tylko, dlaczego ten obrzydliwy nałóg musiał stać się wartością, przekazywaną z desek teatru? Aktorzy po kolei przedstawiają się swoimi prawdziwymi imionami, mówią skąd pochodzą, kiedy się urodzili, a na koniec krótko stwierdzają, że byli molestowani przez księży. Karolina Adamczyk opowiada o aborcji, której chce dokonać w Holandii, bo w Polsce zabieg jest nielegalny. Przy tej okazji pada pytanie w stronę żeńskiej części publiczności, czy któraś z obecnych na sali kobiet dokonała aborcji? Jacek Beler to przedstawiciel prawicy, który nie chce w Polsce muzułmanów, bo to terroryści i wymienia przy tym liczne w ostatnim czasie zamachy, przeprowadzone w Europie. To obraz Polaka, widziany oczami chorwackiego mistrza pióra, Olivera Frijicia. Tak nas widzą, tak nas piszą a może takimi jesteśmy, bo nam to kłamstwo wbili już po tysiąckroć do głów?

Jakie są granice świętości, które jesteśmy w stanie znieść?

Czarna Msza i rytualne zgwałcenie dziecka, publiczny seks ze zwierzętami a może samobójstwo czy morderstwo, będące częścią spektaklu, za jaki zapłacimy, a on sam będzie dotowany z publicznych pieniędzy jako duchowa strawa dla koneserów z najwyższej półki.

Jako człowiek małej wiary, dotknięty jestem ogromem zła, przynoszonego w nasze gościnne progi jako podarek od oświeconych. Zła, za które to my musimy jeszcze płacić. Dziwi mnie fakt, że w kraju, gdzie katolików mamy podobno prawie 90 procent – protestujących zbiera się ledwie kilkuset i to jako oranżeria mnóstwa skrajnie prawicowych partii oraz autentycznych rozmodlonych rycerzy księdza Natanka z Krucjaty Różańcowej.

 

***

Teatr Powszechny oświadczył, iż spektakl ma na celu pokazanie różnych ideologicznych postaw i oddanie głosu różnym stanowiskom, dlatego powinien być analizowany jako całościowa wizja artystyczna, a nie jako zbiór oderwanych od siebie scen, pozbawionych kontekstu.

To jednak kłamstwo, bowiem czym innym jest sabat w zaciszu wiejskiej stodoły, gdzie widzami bywa ledwie kilkoro ludzi. Czym innym jest zabawa w sztukę na placach wśród kuglarzy, a czym innym wymuszanie kulturowych zmian w myśleniu i zachowaniu, za co trzeba płacić miliony na deskach publicznej instytucji.

I tak nachodzi mnie smutna refleksja, dotycząca naszej słabości, dotykającej polskiego ducha, niemożności obrony własnej zagrody, wszechogarniającego strachu przed panem i plebanem (który również w strachu, bądź siedzi cicho, kupiony unijnymi grantami). Na przykładzie Francji dostajemy my, ludzie nie dotknięci jeszcze najazdem ludzi obcych nam kulturowo, czytelny sygnał, że owa asymilacja uchodźców – jeśli dotkniemy ich realnych praw i potrzeb – będzie przebiegała z użyciem maczet, ładunków wybuchowych, ludzi palonych żywcem, pozbawionych świętego prawa ziemi i bycia gospodarzem we własnym kraju.

Nie emigracja jest problemem, bo nie ma gorszych i lepszych ludzi. Osób legalnych i nielegalnych. Problem zaczyna się tam, gdzie w życie, uformowane w zasady i pielęgnowane przez pokolenia nagle, za sprawą politycznej poprawności, wdziera się strach przed wyjściem z domu, wizja ulicznych gangów, narkotyków na ulicach, zamkniętych stref ludzi wykluczonych, gdzie – niczym w Szwecji – nie zapuszcza się nawet wojsko z czołgami.

 

Dlaczego politycy uszczęśliwiają nas plugawą kulturą?

Dlaczego politycy chcą „ubogacić” nas ludźmi, którzy z dużym prawdopodobieństwem mogą być naszym przekleństwem i naszą zgubą?

Dlaczego ci, niby wybrani przez nas do sprawowania demokratycznego mandatu, chcą to wszystko zrobić rękami obcych?

 

Roman Boryczko,

czerwiec 2017

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*